Autor Wątek: "Jesteś moją matką?: Komiksodramat"  (Przeczytany 5593 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline winckler

  • Kawaler Bractwa Św. Jerzego
  • ****
  • Wiadomości: 460
  • Total likes: 0
  • Płeć: Mężczyzna
Odp: "Jesteś moją matką?: Komiksodramat"
« Odpowiedź #15 dnia: Luty 17, 2016, 11:18:43 pm »
Rację masz. A nawet racje, bo kilka ich tu. Odwzajemnić mogę też uczucie sympatii i zainteresowania myślami w postach Twych zawartymi.  Choć kto jak kto, ale na stylistyczne zawiłości pokrętna ośmiornica Twojego pokroju narzekać średnie (mimo wszystko) ma prawo.

Rozumiejąc w pełni, że czas czytania kiedyś tam wydanego komiksu odległym być może, zaczepkę mą formułowałem przede wszystkim w charakterze sprzeciwu na tak kategoryczne ustawianie co najmniej interesującego utworu. Ja też Bechdel czytałem już czas jakiś temu, zbieram się do ponownej lektury "Fun Home", bo to faktycznie ważny probierz w ocenie komiksowych autobiografii, a tych ostatnio trochę doczytuję między Batmanami i innymi takimi... Ale i do części drugiej przysiadłbym ponownie, by ostre narzędzia w czułe miejsca powbijać, gdyby zaszła potrzeba. Rozumiem jednak, że entuzjazm ten mniejszy będzie po stronie Waszej, którzyście drogę przez mękę podczas sesji terapeutycznych Alison przeszli i wracać na tę kozetkę ochoty absolutnie nie macie.

Niech sobie wszak znak zapytania nad sequelem Bechdel powisi; może ktoś na świeżo łyknie, coś napisze... Ja i do tego tekstu chętnie wrócę. Tym bardziej, że na fali niedawnych intensywnych przemyśleń o "Równonocach", komiks "Jesteś moją matką?" ukazuje, jak bardzo twórczo można wykorzystywać w opowieściach graficznych pisanie klasyków (i klasyczek) literatury (a w obu przypadkach w tym zestawieniu mowa o Woolf).     

PS Pod 14. mieszka pani Genia. Nie miałby szans.
« Ostatnia zmiana: Luty 18, 2016, 01:15:15 am wysłana przez winckler »
„Wszelkie zbieranie jest konserwatywne".

„I absolutnie nie piszę tego złośliwie, tylko tak to obiektywnie wygląda z mojego puntu widzenia".

Offline hans

Odp: "Jesteś moją matką?: Komiksodramat"
« Odpowiedź #16 dnia: Luty 18, 2016, 04:15:36 pm »
Tak, jak się Kuki spodziewał, niewiele już pamiętam z "Jesteś moją matką?" To, co pamiętam, to znużenie podczas lektury, ale szczegółów już nie pamiętam. Pozostało we mnie wrażenie, że autorka próbuje powtórzyć sukces "Fun Home" w prymitywny sposób tzn. nie tworząc niczego nowego, skupiając się jedynie na matce. A i to zrobiła w moim mniemaniu nieporadnie, siląc się w sztuczny sposób na nadanie opowieści drugiego dna, co zaowocowało przeintelektualizowanym tworem. O ile dobrze pamiętam, to w "Fun Home" (którego tymczasowo nie mam w domu) przytaczane lektury ojca autorki, grały z równoległymi wydarzeniami. Stanowiły świetny komentarz, było to w piękny sposób komplementarne, a autorka nie popadała w pseudointelektualizm.
Oczywiście to tylko moje wrażenia, których nie jestem obecnie w stanie poprzeć żadnymi przykładami. Nie ma powodu się denerwować z powodu czyjejś opinii. Szczególnie, że to, co napisałem wcześniej nie wydaje mi się obraźliwie napisane - taka jest moja opinia jako osoby, której nie podobał się ten komiks, i to wszystko.

Offline winckler

  • Kawaler Bractwa Św. Jerzego
  • ****
  • Wiadomości: 460
  • Total likes: 0
  • Płeć: Mężczyzna
Odp: "Jesteś moją matką?: Komiksodramat"
« Odpowiedź #17 dnia: Luty 18, 2016, 11:16:00 pm »
Nie, nie jest obraźliwe. Ale jest strasznie kategoryczne i jako takie utrudnia sprzedaż niepozbawionego pewnie wad, ale jednak interesującego i pod wieloma względami ambitnego komiksu. Nie czepiam się, gdy ktoś sarka w ten sposób na nowego Deadpoola, bo po pierwsze sprzedaży tego zeszytu nic nie zaszkodzi, po drugie ta wizjonerska interpretacja losów pewnego zabijaki jednak o kilka poziomów niżej się lokuje (choć i tu stwierdzenia o żenującym scenariuszu wydają mi się trochę przeciągnięte...). Trochę mi smutno jednak, gdy mocną próbę mówienia o własnym pisaniu i o terapii pisanie wspierającej kwituje się dwoma dyskwalifikującymi epitetami.
To komiks, który powraca do kompozycyjnego zamysłu "Fun Home", ale nie wyczuwam w nim tej chęci powtórzenia sukcesu, o której piszesz, a raczej wolę przepracowania głębszych warstw przez neurotyczną osobowość wciąż zmagająca się z rodzinnymi demonami . Pomaga w tym inny zestaw autorów (dialog miedzy Plath a Woolf w miejsce Prousta i Colette) i przede wszystkim Winnicott, Freud, Lacan... Broniłbym Bechdel przed zarzutem "pseudointelektualizmu", bo pamiętam, że mimo całego mego dystansu do psychoanalizy, właśnie jej opowieść pokazała mi przestrzeń, w której takie "dzielenie włosa na czoło" nie jest erudycyjnym szpanerstwem ale wspiera realne uporządkowanie spraw osobistych. I jednocześnie, ironicznie, odbiera artystycznie spełnionym narracjom takim jak "Fun Home" przywilej stawiania kropki nad "i". Pokazuje, że życie sztuce się wymyka.       

Mój wyjściowy sprzeciw wyniknął pewnie po części z mej niekompatybilności z poetyką internetowych postów, którą słusznie wytknął mi Kuki. Ale ciesze się, ze go zgłosiłem. Może fakt, że chwilę pogadaliśmy, sprawił, że ktoś do schowka komiks dodał. I przy okazji jakiejś promocji się skusi.
« Ostatnia zmiana: Luty 18, 2016, 11:21:50 pm wysłana przez winckler »
„Wszelkie zbieranie jest konserwatywne".

„I absolutnie nie piszę tego złośliwie, tylko tak to obiektywnie wygląda z mojego puntu widzenia".

Offline Sokratesik

Odp: "Jesteś moją matką?: Komiksodramat"
« Odpowiedź #18 dnia: Luty 18, 2016, 11:57:50 pm »
Cóż.
Trochę czasu minęło... i stwierdzam, że "Jesteś moją..." wywarło na mnie większe wrażenie niż Fun Home. Ten ostatni czytałem, czytałem i nie wyniosłem z niego nic dla siebie.
Z "Jesteś moją..." wyniosłem więcej. To, że autorka jest egocentryczką, nie lubię jej osoby - jeśli jest osobą taką jak się tu przedstawia. Ogólnie - to były straszne nudy.... ale pamiętam o tym do dziś. Nikomu nie polecam, bo to strata czasu. Ale... Pamiętam o czym to to... Może to świadczy, że jednak komiks do mnie trafił? Choć... Może to tylko dlatego, że ponad 200 stron było ciągle o jednym i tym samym...?   

Offline hans

Odp: "Jesteś moją matką?: Komiksodramat"
« Odpowiedź #19 dnia: Luty 19, 2016, 11:06:11 am »
Nie, nie jest obraźliwe. Ale jest strasznie kategoryczne i jako takie utrudnia sprzedaż niepozbawionego pewnie wad, ale jednak interesującego i pod wieloma względami ambitnego komiksu. Nie czepiam się, gdy ktoś sarka w ten sposób na nowego Deadpoola, bo po pierwsze sprzedaży tego zeszytu nic nie zaszkodzi, po drugie ta wizjonerska interpretacja losów pewnego zabijaki jednak o kilka poziomów niżej się lokuje (choć i tu stwierdzenia o żenującym scenariuszu wydają mi się trochę przeciągnięte...). Trochę mi smutno jednak, gdy mocną próbę mówienia o własnym pisaniu i o terapii pisanie wspierającej kwituje się dwoma dyskwalifikującymi epitetami.

Kategoryczność wynikała głównie z tego, że mój post nie był postem w dyskusji o "Komiksodramacie". Rozmawialiśmy o nieprzewidywalności sprzedaży, a ten komiks posłużył tylko jako przykład, więc to nie było miejsce na dokładną analizę. Zresztą nie jestem w stanie jej teraz napisać, bo "Komiksodramatu" już nie mam i jedyne, co mi po nim pozostało, to moje osobiste wrażenia.

 

anything