@Antari: No właśnie. Mam wrażenie, że wszystko rozbija się o definicję. Najpierw użyłeś określenia 'luka", a teraz "luka fabularna". Ja te dwa pojęcia trochę inaczej interpretuję.
To jest złożony temat do osobnej dyskusji, ale postaram się zwięźle wyrazić moje myśli.
Przede wszystkim, nie uważam, że SF dopuszcza luki z założenia, to może być bardziej zależne od poetyki założonej przez autora, ale to znowu zależy od rozumienia tego pojęcia. Każdą dyskusję należy zacząć od wspólnego ustalenia definicji. Tutaj może być trudno
Mamy więc historię SF. Przenosi nas ona do jakiejś rzeczywistości (np. Miasto Diaspar w powieści A.C Clarke'a). No więc jest sobie takie miasto i funkcjonuje ono wg takich, a nie innych zasad. Z przyczyn oczywistych autor nie jest w stanie umieścić wszystkich wyjaśnień dla każdej zasady działania tego miasta w książce (np. w jaki sposób bohater siłą umysłu potrafi zmieniać kształty swojego mieszkania, albo jak działają poruszające się po mieście pojazdy). Taka rzeczywistość, gdzie ten świat działa wg takich a nie innych zasad i takie, a nie inne rzeczy są możliwe, to jest właśnie dla mnie element świata przedstawionego i nie jest to luka. Tak jak pisałem: odbiorca albo to kupuje albo nie.
Ale w tej samej powieści (teraz wymyślam, bo w książce nie miało to miejsca) jeden z bohaterów spotyka jakieś zagadkowe istoty (jak w Przebudzeniu) i bez żadnego wyjaśnienia jego stosunki z tymi istotami układają się tak, że czytelnicy zachodzą w głowę, skąd takie a nie inne decyzje bohatera, skoro to wbrew logice/wcześniejszym wydarzeniom/dowolne wstawić. I w ten sposób rodzą się dyskusje, tak jak teraz na forum- każdy ma jakieś interpretacje, które rodzą kolejne pytania itd. Dyskusja się rozwija, hipotezy też i nagle na przykład ja, choć czytałem ten komiks i ogólnie w miarę go pamiętam, zaczynam się kompletnie w tych domniemaniach gubić (swoją drogą szacun dla tych, co tak to rozbierają na czynniki pierwsze, wpatrują się w każdy kadr i analizują każde słowo użyte w danym miejscu). No i teraz dla takich osób, które nie wnikają tak głęboko, ten niejasny ciąg przyczynowo-skutkowy może być zinterpretowany jako luka. Tak to widzę.
Osobnym przykładem z lukami z trochę innej beczki może być manga "Abarra"- świat, w który mnie wprowadziła wszedłem bez problemu. Po prostu biorąc książkę do ręki godzisz się na pewne warunki. To normalne (nikt w Moby Dicku nie kwestionował realności inteligencji u Białego Wieloryba). Ale już rozwiązania finałowe były na tyle niezrozumiałe, że sam wydawca zdecydował się umieścić na końcu komiksu wyjaśnienia. Ja tego finału nie kupiłem. Wydaje mi się, że autor poszedł na łatwiznę w rozwiązaniu poplątanych przez siebie wątków (nie mógł po prostu pouśmiercać tych skalniaków?!). I tak też, mam wrażenie, jest odbierany finał Przebudzenia. Bardzo ciekawe stawia też tezy użytkownik Gazza- jego przyczyny dlaczego opowieść jest poszatkowana (b.trafne określenie) są prozaiczne, ale mogą być bardzo trafne.
Osobnym przykładem dla pójścia na łatwiznę jest film Odyseja Kosmiczna 2001 Kubricka i jej zakończenia. Przez lata, a nawet dekady, dawałem się wkręcić w ogólnie stawiane zarzuty wobec reżysera, że tworząc taki a nie inny finał filmu, poszedł na łatwiznę, że zrejterował itd. Ponieważ przez długi okres życia omijałem literaturę SF (nie dotyczy komiksu!!!), po prostu nie rozumiałem tej końcówki i kupowałem ogólnie przyjęte zarzuty. W ostatnich latach stwierdziłem, że NADSZEDŁ CZAS i przerzuciłem się na literaturę SF (jestem na etapie klasyków, nie żadne lasery/zabili go i uciekł). Wziąłem do przeczytania książkę na podstawie, której powstał film i... wszystko stało się jasne. Film uzupełnił się z książką. I teraz zastanawiam się tylko, jak krytycy filmowi mogą w ogóle nie brać pod uwagę literackiego pierwowzoru i powielają utrwalone przez innych utarte opinie (i jak ja mogłem tak długo zwlekać z przeczytaniem tej książki- ale to osobna historia). Dlaczego o tym piszę? Bo być może kiedyś trafimy na wywiad/wspomnienia czy cokolwiek to będzie Snydera, gdzie rozwieje wszystkie stawiane tu wątpliwości i puści światło na wszystkie niewyjaśnione wątki (być może sam potrzebuje czasu, by poukładać sobie to, co stworzył
). Chociaż pewnie w tym przypadku to się nie stanie.
Tak więc, ja w SF nazwę luką fabularną to samo, co należałoby nazwać w każdym innym gatunku. I nie uważam, że luki leżą u podstaw SF. Bardziej leżą u podstaw niewykończonych, nieprzemyślanych utworów każdego typu. No i tutaj zależy, co z tym zrobią odbiorcy. Mogą rzucić w kąt. W tym przypadku dyskutujemy...