Autor Wątek: Przebudzenie  (Przeczytany 21621 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline rzem

Odp: Przebudzenie
« Odpowiedź #60 dnia: Czerwiec 18, 2015, 07:04:55 am »
@Antari: czy chcesz powiedzieć, że SF z racji swojej natury dopuszcza luki? Przepraszam, ale muszę dopytać, bo nie jestem pewny, czy dobrze zrozumiałem.


Co innego wiarygodność świata przedstawionego, co w SF trzeba po prostu przyjąć (w zasadzie to chyba dotyczy każdego gatunku), a co innego nierozwiązanie wątków fabularnych, które autor tam wstawił-  to kupić można, albo nie, zależy od odbiorcy.

Offline Gazza

Odp: Przebudzenie
« Odpowiedź #61 dnia: Czerwiec 18, 2015, 07:43:13 am »
Doszukiwanie lepszej strony jest bezzasadne? Czyli jedynie pejoratywna ocena jest zasadna?
Skądże!?
Po prostu widać wyraźnie jak poszatkowana jest ta opowieść. I nie wynika to raczej z zabiegu stylistycznego tylko z innych, znacznie bardziej prozaicznych przesłanek - terminy, problemy wewnętrzne autora (do których sam się przyznaje) etc. Jeśli taka "rwana" narracja była zaplanowana to moim zdaniem całkowicie to nie zagrało. Drugi akt to już całkowita porażka na tym polu. Gdyby te skoki chociaż próbowały udawać celowy zabieg - tu, znając nawet odrobinę specyfikę amerykańskiego rynku i cyklu wydawniczego widać jak na dłoni, że albo komiks rodził się w bólach albo Snyder miał pomysł na fabułę ale zwyczajnie jej nie udźwignął.
Piszesz o odgadywaniu pointy - nie wiem co tu miałoby być do odgadywania nawet - Snyder dość łopatologicznie sam większość wyjaśnia.

Graficznie Murphy również zaserwował nam mocno nierówny produkt. O ile lubię jego styl i sporo kadrów zachwyca, o tyle równie wiele wypada miałko i sprawia wrażenie popełnionych w pośpiechu i "dla zamknięcia mordy" stojącego nad nim z batem edytora.

Ja naprawdę liczyłem na wysoką jakość tego produktu, ale sporo kwestii w PRZEBUDZENIU, moim zdaniem, nie zagrało i w konsekwencji zawiodło. SF to moje ulubione klimaty, ale ostatnimi czasy tron należy do Image (Black Science, Lazarus, by nie wspomnieć o prostej acz frapującej opowieści B.K.Vaughana - Saga).

Zgadzam się natomiast z ostatnim akapitem - stąd chyba rozgoryczenie sporej części publiczności Prometeuszem Scotta. Mnie, wychowanemu na Blade Runnerze, odkrywanie fabuły "pomiędzy wierszami" czy interpretacja niedopowiedzeń, sprytnie ukrytych detali i symboliki nie sprawia problemu, a wręcz daje sporo frajdy, ale wracając do "Przebudzenia" - miało być oryginalnie i wzniośle, a wyszło jak wyszło - niestety "Piotruś Pan" Loisel'a to to nie jest.

Przynajmniej tak ja to postrzegam.

Pozdrawiam.

Offline misiokles

Odp: Przebudzenie
« Odpowiedź #62 dnia: Czerwiec 18, 2015, 08:05:59 am »
W Prometeuszu mało kto próbował doszukiwać się ukrytych znaczeń - jest spłynął na rzeczy czysto techniczne (operacja, samowolka naukowców).

Offline Koalar

Odp: Przebudzenie
« Odpowiedź #63 dnia: Czerwiec 18, 2015, 09:26:42 am »
Spoiler: pokaż

Dlaczego Marlow zabija Vivienne pod koniec i uwalnia Leeward? Kompletnie nie rozumiem tej sceny. Inne niezrozumiała scena to podczas nalotu przez Vivienne na zatokę piratów. W jaki sposób kilka kadrów dalej znalazła się z delfinem w bezpiecznej komorze skoro była przywiązana do kija i zbombardowana kilka sekund wcześniej?


Spoiler: pokaż
Moim zdaniem dlatego, że był oszukiwany przez nią przez cały czas w kwestii syren i w ogóle wykorzystywany. Zdał sobie z tego sprawę i ją załatwił. Sceny z delfinem też nie kumam.


Spoiler: pokaż
Niejasna pozostaje dla mnie także kwestia Trytona jako statku piratów. W jaki sposób przejęli nad nim kontrolę/zmechanizowali go i przekształcili do postaci statku?


Spoiler: pokaż
Czy to istotne? Złapali, zabili, wypatroszyli, przerobili na statek. Do zrobienia.


Spoiler: pokaż
Dlaczego Syreny gromadziły osoby typu Leeward, Lee na statku? Ponieważ jak czytamy w rozdziale piątym, na pewnym etapie rozwoju rasa homo sapiens zapragnęła wreszcie "nie zapominać" o swojej przeszłości mając na względzie niebezpieczeństwo ze strony syren. Podjęto próbę ingerencji w receptory wzrokowe w celu genetycznego wykluczenia tej funkcji (samo okaleczanie się przez jaskiniowców, czyli ludzi-obcych) ale nie dały rezultatu, gdyż zapominano o tym na przestrzeni 1-2 pokoleń. Dopiero po setkach tysięcy lat, może nawet milionów udało się wykształcić tę dysfunkcję u niewielkiej części populacji na świecie. A syreny to jak czytamy na samym początku - my sami. Halucynogenny enzym wytwarzany przez syreny nieświadomie wpływał na pewne osoby z tą genetyczną dysfunkcją. Stąd chęć nieświadomego zgromadzenia ich na statku, co potencjalnie miało doprowadzić do opuszczenia planety, poszukiwania nowej, w której rozpoczął się już proces formowania ziarna. Ta niewielka populacja, która w finale opuściła ziemię na statku kosmicznym to pierwsza grupa osób pozbawiona w pełni zdolności do wytwarzania łez, a co za tym idzie zapominania o swoim jestestwie. Ta właśnie populacja będzie w stanie stworzyć super-zaawansowaną społeczność zdolną wykształcić technologię do odparcia ataku syren i przeciwstawienia się wodnej apokalipsie. Proste i logiczne. Jednym słowem otwarte zakończenie z ukierunkowaniem na happy-end.


Spoiler: pokaż
Sorry, ale trochę się to nie trzyma kupy... Syreny gromadziły ludzi, żeby ci mogli odeprzeć ich atak?... To po co w ogóle atakowały? Raczej trzymały tych ludzi po to, żeby ludzie mieli świadomość swojego pochodzenia, wiedzieli, że to nie jest ich planeta (bo są podstawieni), a przynajmniej tyle ich, co syren. A może po to, żeby się wynieśli z Ziemi i zabrali resztę ludzi.


Ja jestem bardzo zadowolony z lektury. W Amerykańskim Wampirze 3 też jest duet Snyder/Murphy i też mi się podobało.
http://pehowo.blogspot.com/ - moje komiksy (Buzz, PEH, Horror)

Offline Antari

Odp: Przebudzenie
« Odpowiedź #64 dnia: Czerwiec 18, 2015, 12:47:10 pm »
@rzem: Oczywiście. A co w gatunku SF nazwiesz luką fabularną? Praktycznie wszystko można sobie w taki czy inny sposób wyjaśnić (wiele osób często uważa takie zabiegi za wydumane). Liczne niedopowiedzenia są wręcz mile widziane. Dodatkowo otwierają możliwości interpretacyjne. Co innego gdy mamy do czynienia z powieścią realistyczną albo osadzoną w realiach rzeczywistych/historycznych. W przypadku takich historii luki są jak najbardziej karygodne i nie ma dla nich usprawiedliwienia. Ale jestem ciekaw Twojego zdania, najlepiej jakbyś podał jakiś przykład.

Cytuj
Spoiler: pokaż
Moim zdaniem dlatego, że był oszukiwany przez nią przez cały czas w kwestii syren i w ogóle wykorzystywany. Zdał sobie z tego sprawę i ją załatwił. Sceny z delfinem też nie kumam.

Spoiler: pokaż
Oszukiwany? W jaki sposób? Jakoś tego nie wyłapałem. Wydawało mi się, że był takim jej wiernym sługą, może nawet kochankiem, a tu nagle na przestrzeni 1 kadru stał się Brutusem :P Bardzo kontrastuje to ze sceną kilka rozdziałów wcześniej gdy widzimy jak znęca się nad Leeward na statku, przepełnia do nienawiść do tej postaci. Kilka kartek potem po prostu ją uwalnia. Wypowiedział przy tym pewną kwestię, chyba coś w stylu "miałem kiedyś córkę...". Definitywnie scena musiała mieć jakieś większe znaczenie, bo Snyder mógł rozwiązać ten wątek na milion innych sposobów (przypadkowa eksplozja zabija te 2 postacie i uwalnia Leeward, randomowy atak Syren, delfin ratuje Leeward itd. setki łatwiejszych, oczywistych możliwości). Póki co nadal nie rozumiem sensu tej sceny.


Cytuj
Spoiler: pokaż
Sorry, ale trochę się to nie trzyma kupy... Syreny gromadziły ludzi, żeby ci mogli odeprzeć ich atak?... To po co w ogóle atakowały? Raczej trzymały tych ludzi po to, żeby ludzie mieli świadomość swojego pochodzenia, wiedzieli, że to nie jest ich planeta (bo są podstawieni), a przynajmniej tyle ich, co syren. A może po to, żeby się wynieśli z Ziemi i zabrali resztę ludzi.

Spoiler: pokaż
Nie nie nie, to akurat inaczej wyglądało. Już wyjaśniam.

Zacznijmy przede wszystkim od tego, ze moim zdaniem syreny posiadały poziom świadomości zwykłego zwierzęcia i działały instynktownie. Mimo, że pod względem fizycznym były o wiele bardziej rozwinięte od człowieka, to pod względem rozwoju intelektualnego były zwykłą zwierzyną łowną, co zresztą możemy podziwiać w jednej scenie gdy Leeward poluje na całe stado syren, co przypomina wręcz połów rybacki. Bardzo łatwo udaje jej się oszukać przeciwnika, zakładam więc że mamy do czynienia z rasą o wiele mniej rozwiniętą intelektualnie. Dalsze poszlaki, które wskazują za trafnością tej tezy to fakt, że jeżeli mnie pamięć nie myli, żadna z syren nie wypowiedziała ani jednego zdania w zrozumiałym dla ludzi języku, nie próbowała się z nami nawet porozumieć. Działały instynktownie, realizując plan zapisany w ich kodzie genetycznym. Jedyne czym się posługiwały to pieśnią przypominającą pieść wielorybów (zwierzęcy aspekt po raz kolejny).

Idąc dalej - jak możemy przeczytać praktycznie w całym komiksie - syreny wytwarzały pewnego rodzaju halucynogenny jad/enzym, który oddziaływał na ludzi (halucynacje i paraliż, który ułatwiał im polowanie na ludzi, podobnie jak w świecie drapieżników zwierzęcych, owadów, węży itd.).

I teraz ważne - jad syren inaczej oddziaływał na osoby, z pewną genetyczną dysfunkcją, która uniemożliwiała wytwarzanie łez. Była to anomalia, która na przestrzeni tysięcy, milionów lat wyłamała się od schematu. Jad syren w sposób uboczny wprowadzał te osoby w pewien stan świadomości poza czasem i przestrzenią (gromadzenie ludzi było więc efektem ubocznym a nie celowym działaniem syren).

Kluczem do zrozumienia celu istnienia syren jest jednak cała drabina genetyczna przedstawiona w ostatnim rozdziale. Proces formowania ziarna zakładał kilka rdzennych etapów wśród których zawsze dało się zauważyć rozgraniczenie głównej linii gatunku na homo sapiens i małpę wodną (syreny). Nie było więc możliwości wykluczenia ich z istnienia na planecie, gdyż zakłóciło by to naturalne procesy formowania się życia na planecie i ewolucji, tworzenia warunków do przejęcia planety w odpowiednim czasie, dlatego podjęto próbę usunięcia funkcji kasowania pamięci przez łzy, co udało się dopiero w czasach historii nowożytnej na tej konkretnie planecie. Chodziło bowiem o zmianę zakończenia procesu a nie początkową część która była perfekcyjna.

W momencie gdy statek wyruszył osoby znajdujące się na pokładzie stanowią już nową, wyższą, udoskonaloną rasę ludzi, która nie zapomni o swojej przeszłości i doskonale wie co robić, jak polować na syreny, jak odeprzeć ich atak. Jednym słowem - syreny samoistnie przyczyniły się do swojej zagłady, ale zrobiły to nieświadomie. Można powiedzieć, że wszystko uregulowała natura, niesamowita krzyżówka genetyczna dzięki której urodziły się osoby z uszkodzonymi kanalikami łzowymi.

I dalej - co działo się gdy statek wyruszył? Jak czytamy w ostatnim rozdziale proces formowania ziarna przebiegał i przebiega na wielu planetach, w wielu galaktykach jednocześnie. Statek poleciał na planetę, w której rozpoczął się już proces formowania ziarna. Podejrzewam, że przylecieli na nią, zgładzili rasę dominującą i przygotowali się na atak syren, co pozwoliło na uniknięcie apokalipsy. Może tak powstałą Ziemia?

Snyder w ten sposób porywa się na pomysł z Matrixa. Po skończonej lekturze każdy powinien podrapać się po głowie i pomyśleć, "kurcze, a co jeśli faktycznie tak było, przecież większość ludzi łzawi co oznacza, że zapomniało o syrenach i żyjemy w błogiej nieświadomości niebezpieczeństwa?". Problem polega na tym, że w odróżnieniu do tego pierwszego troszkę przeholował jeżeli idzie o stopień skomplikowania całego konceptu, przez co kultura masowa nie odczytała tego w taki sposób.
« Ostatnia zmiana: Czerwiec 18, 2015, 12:51:25 pm wysłana przez Antari »

Offline Koalar

Odp: Przebudzenie
« Odpowiedź #65 dnia: Czerwiec 18, 2015, 01:24:17 pm »
Spoiler: pokaż
Oszukiwany? W jaki sposób? Jakoś tego nie wyłapałem. Wydawało mi się, że był takim jej wiernym sługą, może nawet kochankiem, a tu nagle na przestrzeni 1 kadru stał się Brutusem :P Bardzo kontrastuje to ze sceną kilka rozdziałów wcześniej gdy widzimy jak znęca się nad Leeward na statku, przepełnia do nienawiść do tej postaci. Kilka kartek potem po prostu ją uwalnia. Wypowiedział przy tym pewną kwestię, chyba coś w stylu "miałem kiedyś córkę...".


Spoiler: pokaż
Już jakiś czas czytałem, więc nie wszystko dokładnie pamiętam, ale tak to odczułem, że ukrywała przed nim coś (chyba to o statku kosmicznym, że ludzie pochodzą z kosmosu, że gdzieś tam jest ten statek). W tej scenie właśnie wychodzi szydło z worka i gość dochodzi do wniosku, że jest tylko jej narzędziem, marionetką, sługusem, więc ją zabija. Może i dłużej do tego dochodził, że coś nie gra i jak się przelała czara goryczy, to pociągnął za spust. No a to z córką, to może właśnie po śmierci córki zmienił się w takiego bezwzględnego przydupasa, ale w końcu dostrzegł, że to nie ma sensu.


Spoiler: pokaż
Nie nie nie, to akurat inaczej wyglądało. Już wyjaśniam.


Ciekawa koncepcja :) I to mi się podoba w tym komiksie, że można to sobie wszystko rozmaicie interpretować (
Spoiler: pokaż
dla mnie syreny to raczej niezamierzona sprawa
).
http://pehowo.blogspot.com/ - moje komiksy (Buzz, PEH, Horror)

Offline rymski

Odp: Przebudzenie
« Odpowiedź #66 dnia: Czerwiec 18, 2015, 01:54:36 pm »
Bardzo podoba mi się Wasza dyskusja o Przebudzeniu, jest bardzo ciekawa. O ile wcześniej komiks nie był na mojej liście, to właśnie mnie na niego skusiliście :) Zamawiam przy najbliższej okazji.

Offline rzem

Odp: Przebudzenie
« Odpowiedź #67 dnia: Czerwiec 18, 2015, 02:28:57 pm »
@Antari: No właśnie. Mam wrażenie, że wszystko rozbija się o definicję. Najpierw użyłeś określenia 'luka", a teraz "luka fabularna". Ja te dwa pojęcia trochę inaczej interpretuję.


To jest złożony temat do osobnej dyskusji, ale postaram się zwięźle wyrazić moje myśli.
Przede wszystkim, nie uważam, że SF dopuszcza luki z założenia, to może być bardziej zależne od poetyki założonej przez autora, ale to znowu zależy od rozumienia tego pojęcia. Każdą dyskusję należy zacząć od wspólnego ustalenia definicji. Tutaj może być trudno :smile:


Mamy więc historię SF. Przenosi nas ona do jakiejś rzeczywistości (np. Miasto Diaspar w powieści A.C Clarke'a). No więc jest sobie takie miasto i funkcjonuje ono wg takich, a nie innych zasad. Z przyczyn oczywistych autor nie jest w stanie umieścić wszystkich wyjaśnień dla każdej zasady działania tego miasta w książce (np. w jaki sposób bohater siłą umysłu potrafi zmieniać kształty swojego mieszkania, albo jak działają poruszające się po mieście pojazdy). Taka rzeczywistość, gdzie ten świat działa wg takich a nie innych zasad i takie, a nie inne rzeczy są możliwe, to jest właśnie dla mnie element świata przedstawionego i nie jest to luka. Tak jak pisałem: odbiorca albo to kupuje albo nie.


Ale w tej samej powieści (teraz wymyślam, bo w książce nie miało to miejsca) jeden z bohaterów spotyka jakieś zagadkowe istoty (jak w Przebudzeniu) i bez żadnego wyjaśnienia jego stosunki z tymi istotami układają się tak, że czytelnicy zachodzą w głowę, skąd takie a nie inne decyzje bohatera, skoro to wbrew logice/wcześniejszym wydarzeniom/dowolne wstawić. I w ten sposób rodzą się dyskusje, tak jak teraz na forum- każdy ma jakieś interpretacje, które rodzą kolejne pytania itd. Dyskusja się rozwija, hipotezy też i nagle na przykład ja, choć czytałem ten komiks i ogólnie w miarę go pamiętam, zaczynam się kompletnie w tych domniemaniach gubić (swoją drogą szacun dla tych, co tak to rozbierają na czynniki pierwsze, wpatrują się w każdy kadr i analizują każde słowo użyte w danym miejscu). No i teraz dla takich osób, które nie wnikają tak głęboko, ten niejasny ciąg przyczynowo-skutkowy może być zinterpretowany jako luka. Tak to widzę.


Osobnym przykładem z lukami z trochę innej beczki może być manga "Abarra"- świat, w który mnie wprowadziła wszedłem bez problemu. Po prostu biorąc książkę do ręki godzisz się na pewne warunki. To normalne (nikt w Moby Dicku nie kwestionował realności inteligencji u Białego Wieloryba). Ale już rozwiązania finałowe były na tyle niezrozumiałe, że sam wydawca zdecydował się umieścić na końcu komiksu wyjaśnienia. Ja tego finału nie kupiłem. Wydaje mi się, że autor poszedł na łatwiznę w rozwiązaniu poplątanych przez siebie wątków (nie mógł po prostu pouśmiercać tych skalniaków?!). I tak też, mam wrażenie, jest odbierany finał Przebudzenia. Bardzo ciekawe stawia też tezy użytkownik Gazza- jego przyczyny dlaczego opowieść jest poszatkowana (b.trafne określenie) są prozaiczne, ale mogą być bardzo trafne.


Osobnym przykładem dla pójścia na łatwiznę jest film Odyseja Kosmiczna 2001 Kubricka i jej zakończenia. Przez lata, a nawet dekady, dawałem się wkręcić w ogólnie stawiane zarzuty wobec reżysera, że tworząc taki a nie inny finał filmu, poszedł na łatwiznę, że zrejterował itd. Ponieważ przez długi okres życia omijałem literaturę SF (nie dotyczy komiksu!!!), po prostu nie rozumiałem tej końcówki i kupowałem ogólnie przyjęte zarzuty. W ostatnich latach stwierdziłem, że NADSZEDŁ CZAS i przerzuciłem się na literaturę SF (jestem na etapie klasyków, nie żadne lasery/zabili go i uciekł). Wziąłem do przeczytania książkę na podstawie, której powstał film i... wszystko stało się jasne. Film uzupełnił się z książką. I teraz zastanawiam się tylko, jak krytycy filmowi mogą w ogóle nie brać pod uwagę literackiego pierwowzoru i powielają utrwalone przez innych utarte opinie (i jak ja mogłem tak długo zwlekać z przeczytaniem tej książki- ale to osobna historia). Dlaczego o tym piszę? Bo być może kiedyś trafimy na wywiad/wspomnienia czy cokolwiek to będzie Snydera, gdzie rozwieje wszystkie stawiane tu wątpliwości i puści światło na wszystkie niewyjaśnione wątki (być może sam potrzebuje czasu, by poukładać sobie to, co stworzył :smile: ). Chociaż pewnie w tym przypadku to się nie stanie.


Tak więc, ja w SF nazwę luką fabularną to samo, co należałoby nazwać w każdym innym gatunku. I nie uważam, że luki leżą u podstaw SF. Bardziej leżą u podstaw niewykończonych, nieprzemyślanych utworów każdego typu. No i tutaj zależy, co z tym zrobią odbiorcy. Mogą rzucić w kąt. W tym przypadku dyskutujemy...

Offline Antari

Odp: Przebudzenie
« Odpowiedź #68 dnia: Czerwiec 18, 2015, 04:15:43 pm »
Generalnie jestem w stanie się z Tobą zgodzić, że każdy z nas ma indywidualnie określoną skalę tolerancji dla tego co jest w stanie "kupić" i stąd wynikają różnice w definicji "luki", "niedopracowanego elementu", "przeoczenia", "nieprzemyślanej historii" itd. Ja jestem w stanie kupić bardzo wiele, zwłaszcza w literaturze SF czy komiksach. W filmach SF, zwłaszcza współczesnych przychodzi mi to trochę trudniej. Dobrym przykładem jest Interstellar Nolana. W momencie w którym
Spoiler: pokaż
główny bohater wpadł do czarnej dziury i znalazł się pod drugiej stronie półki z książkami w swoim domu przez co był w stanie przekazać swojej córce kod potrzebny do ocalenia wrzechświata
był dla mnie granicą tolerancji. W Przebudzeniu, aż takich rodzynków nie odnalazłem, całość wydała mi się spójna i przemyślana.

Pamiętam lata temu czytałem jakieś krótkie opowiadanie SF, bodajże Asimova (ale głową nie ręczę, ot już nie ta pamięć co kiedyś), w którym ludzkość opracowała technologię tuneli czasoprzestrzennych, za pomocą których potrafiono zaglądać w głąb najdalszych zakątków historii wprzód i wstecz. Można było np. zobaczyć moment ukrzyżowania Chrystusa. Po czasie technologia była na tyle dopracowana, że zminiaturyzowano ją do postaci zegarka i udostępniono do powszechnej dystrybucji w niskich cenach, tak, że była dostępna dla każdego. W ten sposób każdy mógł podglądać wszystko i wszystkich w każdej możliwej konfiguracji. Ponieważ wszystko było transparentne na każdej płaszczyźnie nikogo nie szokował np. widok pary nastolatków na środku ulicy uprawiających seks. W tej prostej historii można odnaleźć taką ilość luk fabularnych i konstrukcyjnych, że głowa mała. W mojej ocenie jednak, są one na tyle miałkie, że nie zaniżają oceny całości historii, która intryguje, skłania do refleksji i rodzi masę możliwości interpretacyjnych.

Problem z Przebudzeniem jest taki, że akt pierwszy jest skrajnie różny gatunkowo i konstrukcyjnie od drugiego. Czytając pierwszy, spora część osób lub nawet większość była przekonana, że ma do czynienia z horrorem/thrillerem osadzonym w czasach współczesnych w bardzo lekkim sosie z SF. Drugi akt natomiast to odwrócenie konwencji. SF zaczyna dominować tak w 90%, a elementy horroru/thrillera ustępują miejsca scenom akcji ku chwale "przygody", "odkrywców" itp. Wiele osób niestety nie było w stanie się przestawić po pierwszym akcie na coś zupełnie innego - słowem komiks nie sprostał oczekiwaniom, nakreślonym przez pierwszą połowę. Problem w tym, że akt pierwszy niczego nie obiecywał. Taka konstrukcja była zamierzona i uważam ją za ciekawy zabieg. Nie każdy potrafi tak elastycznie przemieszczać się między gatunkami. 

Nie zgodzę się natomiast z ani jednym słowem, które padło w poście użytkownika Gazza. Brak jakichkolwiek konkretów, posługiwanie się uproszczeniami i skrajnie negatywna ocena zawsze budzą wątpliwości do obiektywnego lub też stoickiego spojrzenia. Stwierdzenia typu "komiks rodził się w bólach" są zwyczajnie nie na miejscu. Chciałbym zobaczyć który komiks w takim razie nie był goniony przez terminy i który nie był by refleksem wewnętrznych problemów autora. Takie zdanie można powiedzieć o każdym komiksie bez żadnego wyjątku. Ja upatruję nieco bardziej prozaiczną przyczynę Twojej niemal stu procentowo negatywnej oceny. Komiks nie sprostał wybujałym oczekiwaniom więc próbujesz w jakiś sposób to sobie usprawiedliwić przed samym sobą. Może za kilka lat wrócisz do lektury i inaczej odbierzesz akt drugi. Tego sredecznie życzę i pozdrawiam.

Offline rzem

Odp: Przebudzenie
« Odpowiedź #69 dnia: Czerwiec 18, 2015, 08:01:31 pm »
Pamiętam, że na pierwszych stronach jest scena głównej bohaterki surfującej po zalanej metropolii. Zwiastowało to więc jakiś przeskok czasowy w następnych fazach opowieści i jakieś wydarzenia dużej miary, skoro miasto było zalane. Ciekawe, ze Snyder użył podobnego patentu w Roku Zerowym. Takie przeskoki jak między pierwszym a drugim rozdziałem mi akurat pasują, tak samo jak wstawianie na początku scen z dalszej części opowieści.


Jeszcze słowo o lukach: przeczytałem w dwóch ostatnich dniach Lady S oraz Kryzys tożsamości. Pojawiały się już także na tym forum pierwsze zarzuty co do logiki w Kryzysie. Ja chyba mam dużą tolerancję na te rzeczy. Jak się wkręcę w jakąś opowieść, to już mi to chyba nie przeszkadza. W Lady S zęby już delikatnie zazgrzytały ze trzy razy, otarło się o utratę tolerancji, ale poszło jakoś dalej.


Ale w Przebudzeniu końcówka jest poszatkowana (muszę sprawdzić czy został zachowany klasyczny podział 1/4 wstęp, 2/4 rozwinięcie, 1/4 zakończenie, bo czasami to właśnie zaburzenie tych proporcji wprowadza dyskomfort w odbiorze). Ta historia się przez to nie wygasza w taki harmonijny sposób, w jaki autorzy wygasili Kryzys. Przez to czułem, że czegoś zabrakło. To obniża moją ogólną ocenę, ale zaraz potem myślę o rysunkach Seana Murphy, o samolocie zawieszonym na skarpie, o scenach w podwodnej bazie, o scenie zabójstwa Vivienne, o scenie zapięcia tego ustrojstwa do wody na szyi bohaterki i jak potem surfowała z tym po morzu. O kilku jeszcze innych scenach. I jakoś stwierdzam, że coś w tym jest, że wrócę do tej historii. Dla mnie to opowieść o świecie przyszłości ściganym przez przeszłość. Jest w porządku.

Offline Gazza

Odp: Przebudzenie
« Odpowiedź #70 dnia: Czerwiec 22, 2015, 02:48:06 pm »
Nie zgodzę się natomiast z ani jednym słowem, które padło w poście użytkownika Gazza. Brak jakichkolwiek konkretów, posługiwanie się uproszczeniami i skrajnie negatywna ocena zawsze budzą wątpliwości do obiektywnego lub też stoickiego spojrzenia. Stwierdzenia typu "komiks rodził się w bólach" są zwyczajnie nie na miejscu. Chciałbym zobaczyć który komiks w takim razie nie był goniony przez terminy i który nie był by refleksem wewnętrznych problemów autora. Takie zdanie można powiedzieć o każdym komiksie bez żadnego wyjątku. Ja upatruję nieco bardziej prozaiczną przyczynę Twojej niemal stu procentowo negatywnej oceny. Komiks nie sprostał wybujałym oczekiwaniom więc próbujesz w jakiś sposób to sobie usprawiedliwić przed samym sobą. Może za kilka lat wrócisz do lektury i inaczej odbierzesz akt drugi. Tego sredecznie życzę i pozdrawiam.

Mimo, że nie zmieniłem zdania od czasu ostatniego posta cieszę się, że ktoś ma inne spojrzenie na ten temat.
Ba, powiem więcej - chętnie podyskutowałbym o tym przy piwku ;)
Być może zagalopowałem się w stwierdzeniach o domniemanych przyczynach mojego odbioru "Przebudzenia", ale moja ocena taka właśnie jest i będę przy niej trwał z tej prostej przyczyny, że to właśnie proste wyjaśnienia są najczęstszym rozwiązaniem.
Bardzo podobają mi się te ostatnie rozkminy fabuły dziecka duetu Snyder/Murphy, ale po woli zastanawiam się czy nie są one bardziej błyskotliwe niż ich obiekt, a w końcu - jeśli są właśnie trafne to tylko potwierdzają, że w całości komiks ten jest pełen niedopowiedzeń, celowych lub nie skoków w fabule i w mojej ocenie nie są to zabiegi świadome/celowe tylko przykłady, że Snyder mógł mieć na całość o wiele większy plan i być może gdzieś, po którymś tam zeszycie (może słaba sprzedaż, może inne przyczyny) padło hasło:  "dość - kończcie!" i w konsekwencji taki jest mój (i nie tylko - sprawdź pierwsze strony tego wątku) odbiór, a nie inny.
I jeszcze jedno - nie próbuję niczego (a zwłaszcza sobie) usprawiedliwiać. Chwytam w rękę komiks, czytam, podziwiam jego stronę graficzą ( w tym przypadku - nierówną) i albo coś fajnie trybi i broni się samo (wspominana przeze mnie wcześniej Saga, Lazarus, Black Science) albo nie. Ja podszedłem do tej historii bez uprzedzeń (miałem takowe przed lekturą Sagi!) i pozytywnie nastawiony (moje klimaty), ale im dalej tym ten entuzjazm traciłem niestety. Obawiam się, że ponowna lektura tego nie zmieni....

Na marginesie:
Dobrym przykładem jest Interstellar Nolana. W momencie w którym
Spoiler: pokaż
główny bohater wpadł do czarnej dziury i znalazł się pod drugiej stronie półki z książkami w swoim domu przez co był w stanie przekazać swojej córce kod potrzebny do ocalenia wrzechświata
był dla mnie granicą tolerancji.
Gwoli ścisłości: bohater filmu
Spoiler: pokaż
 nie przekazał córce kodu potrzebnego do ocalenia wszechświata
.

Offline Antari

Odp: Przebudzenie
« Odpowiedź #71 dnia: Czerwiec 23, 2015, 11:15:45 am »
Na marginesie:Gwoli ścisłości: bohater filmu
Spoiler: pokaż
 nie przekazał córce kodu potrzebnego do ocalenia wszechświata
.

To była skrócona wersja, którą można ująć w 1 zdaniu. Film oglądałem już jakiś czas temu, więc mogłem pominąć kilka mniej znaczących faktów, ale myślę, że clou zostało należycie zawarte.

Spoiler: pokaż
Z tego co pamiętam główny bohater w pewnym momencie wlatuje do czarnej dziury. Następnie okazuje się, że przejęły go "wyższe istoty (kosmici?), zdolne do manipulowania jedyną prawdziwą wartością we wszechświecie czyli czasem. Następnie we wnętrzu czarnej dziury przenoszą go tunelem czasoprzestrzennym dokładnie za półkę z książkami w jego prywatnym domu na planecie Ziemia. Następnie poprzez wypychanie książek z półki bohater zwraca uwagę córki. Gdy nie przynosi to rezultatu w magiczny sposób programuje uprzednio przekazany córce zegarek aby alfabetem Morse'a poprzez wychylenia sekundnika, przekazać jej wiadomość dotyczącą rozwiązania równania, nad którym pracowała na Ziemi (może chodziło o rozwiązanie lub kod, nie pamiętam czy to aż takie ważne? :), które jak widzimy kilka scen dalej przyczyniło się do ocalenia życia na ziemi i przetrwania rasy ludzkiej.


Ja tak to zapamiętałem, jeżeli nie jest dość "ścisło", to chętnie wysłucham interpretacji, może zmienię swój stosunek do tej pozycji.

Cenię Nolana i miałem ogromne nadzieje odnośnie tej produkcji, niestety oglądając takie CUDA jakie zaczął wyczyniać pod koniec, nie mogłem się powstrzymać od przecierania oczu ze zdumienia. Niedorzeczność goni niedorzeczność, jedna luka niczym hydra tworzy 3 kolejne luki. Przy tym wszystkie dokonania Snydera, które budzą taką kontrowersję wydają się być szczytem realizmu i poukładania.

 

anything