Jestem świeżo po lekturze Heavy Metal Dredd i powiem szczerze, że trochę się rozczarowałem. Nie żeby było bardzo słabo, ale chyba za bardzo napaliłem się na to że będzie to mój zakup roku a było po prostu dobrze.
Wydanie oczywiście świetne i tutaj do niczego nie mogę się przyczepić (no może ta osławiona niewyschnięta farba
), natomiast fabularnie dla mnie straszna huśtawka poziomu.
Moje pierwsze wrażenie - czytam komiks o Lobo przebranym za policjanta. Niby mamy często duet Grant/Bisley więc mogłem się spodziewać, ale jednak dla mnie zbyt spore podobieństwo i nie czułem do końca przyjemności odkrywania nowego bohatera (nie czytałem wcześniej nic Dredda). Pociesza natomiast fakt, że Lobo Granta/Bisleya nawet lubię i dalej miałem przyjemność z lektury.
Również humor był dla mnie czasem taki "na siłę". Wydawało mi się, że w niektórych historiach scenarzyści mieli jakiś pomysł, czasem nawet dobry, ale potem na siłe próbowali ubrać ten pomysł w jakiś sztywny schemat żeby historia pasowała do Dredda i wychodziło słabo. Chociaż dopuszczam też myśl, że mogłem niektórych smaczków poprostu nie zrozumieć - w komiksie widzę jest sporo odwołań/ukrytych komentarzy do wydarzeń ze świata, popkultury itp.
Aporpo aluzji do świata realnego - to stały element u Dredda czy tylko w tych krótkich historyjkach?