Generalnie superbohaterskiego komiksu nie czytam (są wyjątki, ale generalnie jednak nie), a "Nową granicę" już mam na półce. Czy mogę prosić o podanie pozostałych dziewięciu?
Zaznaczyłem, że jest to liczba przybliżona. Nie chciałbym bowiem w wątku o DC Deluxe zaczynać dyskusji na temat tak sformatowanego kanonu. Ze znanych u nas na pewno znalazłyby się na tej liście: „Powrót Mrocznego Rycerza" Millera, „Marvels" Busieka i Rossa, "Batman: Długie Halloween" Loeba i Sale'a, "Azyl Arkham" i "All Star Superman" Granta Morrisona oraz "Zabójczy żart", "Strażnicy" i (wkrótce znany) "Miracleman" Moore'a. Z nietłumaczonych jeszcze rozważyć można "Powers" Bendisa (świeża lektura, jeszcze nie nabrałem dystansu, póki co oba kciuki w górze) i "Astro City" Busieka (tu intuicyjnie, bo nie czytałem, czaję się dopiero, z góry dziękuję za potwierdzenie lub obalenie tej rekomendacji). W większości, jak łatwo zauważyć, są to dzieła zdystansowane względem konwencji lub znacznie ją rozbudowujące, ukierunkowane wrażliwością lubującą się w pastiszu, aluzjach, ironii. Nie wyobrażam też sobie zatem, by u polskiego czytelnika zabrakło na półce poświęconej tej kategorii parodystycznego "Co w kaloryferze piszczy" Baranowskiego (w przynajmniej jednym wydaniu).
Albo taka "Nowa granica" - tez juz jest jakis czas u mnie na pólce i nawet przeczytana i dobre to jest niewątpliwie, a nawet wybitne, ale może takie dobre, bo nie superhero?
Znaczy komiks superbohaterski byłby jedynie komiksem o facetach w rajtuzach i babkach z pelerynką w tonacji serio? A wszelkie gry z konwencją byłyby już z innej bajki?
Ja prostolinijnie o tym myślę: ma chłopak rajtuzy? Ma. Dobrze strzela ze swojego łuku (noktowizora/radioaktywnego ramienia/miedzianej pompki na zatrzaski)? Strzela. Tośmy w domu. Teraz tylko pozostaje dociec, czy sposób poukładania obrazków i to, co nasyca dymki (o ile są dymki), w opowieści o nim podoba nam się bardziej, mniej...