Pozwolę sobie na kolejny post o wydaniach Marvel NOW!, ponieważ miałem okazję porównać fizyczne wydania "Świata Avengers" w wersji oryginalnej i polskiej. Otóż muszę powiedzieć, że pierwszy tom "Avengers" pod względem stylistycznym jest w mojej opinii o niebo lepszy od krytykowanych przeze mnie "All-New X-Men" i wyprzedza obciążony paroma niedoróbkami pierwszy tom "Superior Spider-Mana", trzymając solidny poziom. W związku z tym chyba upada moja teza, że problemy w redakcji i przekładzie, które irytowały mnie wcześniej, są wynikiem przyjęcia "budżetowych założeń" dla tej serii wydawniczej. Najwyraźniej te kwestie dotyczą tylko poszczególnych serii, albo nawet poszczególnych tomów, co daje optymizm na przyszłość
Oczywiście, kiedy tłumacz dorwie się do tekstu i jego przekładu, zapełnia zwykle parę karteluszków zapiskami o tym, co może przełożyłby inaczej, ale muszę przyznać, że tłumaczenie "Świata Avengers" jest bardzo fajnie zrobione, także z szacunkiem dla j. polskiego, oraz dobrze się czyta. Moje wyrazy uznania
Właściwie tylko w paru przypadkach są drobne omsknięcia: np. tych naukowców z AIM wcale nie wysłał konsulat Chile, tylko konsulat Wyspy AIM w Chile, co ma zresztą znacznie więcej sensu (na marginesie: nowe państwa, w tym Wyspę, uznaje ONZ, i tak jest po angielsku, nie zaś NATO, jak w polskiej wersji). Może także lepiej by brzmiało, gdyby słowo "declarative" w wypowiedziach Alepha przełożyć jako "stwierdzenie" (na wzór użytego "query" - "zapytanie"), a nie "deklaratywne". Jednak tu już wkraczamy na obszary subiektywizmu.
Marvel, zdaje się, przesłał Egmontowi materiały z zeszytówek, bo w polskiej wersji Smasher nazywa się Isabel Dare zamiast "Isabel Kane" - błąd, który poprawiono w amerykańskich wydaniach zbiorczych. Ogólnie rzecz biorąc, w oczy rzuciło mi się, że angielskojęzyczne wydanie jest zauważalnie cieńsze niż polskie - nasz papier jest grubszy i mniej śliski. No i my mamy skrzydełka na okładce
Przeczytałem jeszcze pierwsze albumy "New Avengers" i "Strażników Galaktyki" (już bez porównywania z oryginałami) i jestem bardzo zadowolony z ich przygotowania. Nie odnotowałem żadnych poważnych zgrzytów w lekturze. Szczególnie mi się podobał przekład Pauliny Braitner. Mam nadzieję, że taka tendencja utrzyma się w przyszłości, a ja nie będę już miał powodów, by zanudzać Was postami o szczególikach wyszukanych przez pedantycznego komiksiarza