(...) mocno konwencjonalnym originem złego, który potworem stał się z powodów, nazwijmy to, społeczno-akcydentalnych. (...)
Jak dla mnie - konstrukcja społeczna Tytana ma tu drugorzędne, jeśli nie jeszcze dalsze znaczenie. Bardziej liczy się napiętnowanie genetyczną aberracją (i wyrastająca stąd ciekawość samego siebie), trudna relacja z matką (
jej chęć zabicia Thnosa po urodzeniu jest jakby odwróceniem innej popularnej narracji o pewnym młodocianym czarodzieju, w którym miłość macierzyńska i poświecenie życia za syna piętnowało bohatera do roli "zbawiciela"
) oraz ojcem (będąca wariacją na temat chętnie przez Aarona wałkowany, jak to już z Mikelem przegadaliśmy wcześniej).
Nie wiem, czy to napiętnowanie śmiercią jest zatem akcydentalne. Thanos ma zastanawiać się, co uczyniło go takim, jakim jest. I choć rozważania o przypadku i losie nie wybijają się nigdzie na pierwszy plan, to jednak dumania o sobie samym stawiają tę opowieść obok innych, w których pytanie o to, czy coś nam jest pisane, czy wszystko jest grą zbiegów okoliczności, należy do kluczowych. W przypadku "Powstającego Thanosa" moment narodzin wydaje się wiele rzeczy w jego życiu projektować.
sprawiają, że
oblicze Śmierci to jej twarz
(
dostrzegłem to z całą wyrazistością w scenie patroszenia
). Pozwala to erotyczne ambicje głównego bohatera wpisać w stary jak nowoczesna literatura wątek
kazirodczej fascynacji matką
. Staje się taka specyficzna relacja udziałem wielu niespełnionych wrażliwców.
Jak na komiks z tego rejestru - całkiem intrygująca to próba.