Niesamowite są te dywagacje na temat stosunku objętości do ceny. Z każdym dniem coraz bardziej zaskakujące wnioski się tu wysnuwa. Niektórzy tutaj nie kupią komiksu, który ich interesuje bo kosztuje 45 zł a nie 40 zł. To chyba jakiś nowy rodzaj rodzimego kolekcjonera, który dobór tytułów na półce uzależnia od ceny i osiąga większą satysfakcję z taniego zakupu niż samej lektury. Nie ważne czy tytuł jest gniotem czy nie - ważne, że jest tani, więc jak tu nie kupić. A później okazuje się, że małe, tanie zakupy robią duże kwoty, które można by przeznaczyć na coś lepszego, choć z pozoru droższego.
Ja byłbym w stanie kupić nawet 2-stronicowy komiks za 100 zł jeżeli posiadałby dla mnie wartościową, satysfakcjonującą zawartość. Cena nie gra roli - jeżeli mnie nie stać to będę oszczędzał/zarobię tak długo aż mnie będzie stać. Z kolei nie grzeje mnie zupełnie zakup 10 gniotów po 10 zł. Nawet jakby rozdawali za darmo to bym nie brał, bo po co mi śmieci w domu?