Sentymentalnie, u mnie niezmiennie żółto-czarny "Wywiadowca XX wieku", na którym nauczyłem się sztuki czytania i który zaszczepił we mnie nieskończone uwielbienie dla mistrza Wróblewskiego.
W aspekcie finansowym - ciężka sprawa, gdyż nie licytuję białych kruków. To chyba byłby Dallas Barr, ale nie jestem pewny, bo nie śledzę cen.