Rozumiem to *czucie* (i mi też większosć polskiego komiksu nie pasuje, niewykluczone, że z podobnych powodów), ale właśnie jemu staram się w miarę chłodno i analitycznie zaprzeczyć, po to żebyśmy zaczęli posługiwać się jakimiś precyzyjniejszymi określeniami. Innymi słowy chodzi mi o to, zeby nie sprowadzać wszystkiego do *sporu o underground* tylko spróbowac opisać polski komiks w bardziej adekwatnyn sposób. Tym samym przepraszam, że czasem w zapale dyskusji, sam zaczynam się gmatwać w niejasnej logice opozycji U/M i staję po którejś stronie sporu.
Produkt najlepeiej pokazuje to o czym mówię. Przylgnęła doń etykietka undergroundu, a przecież 1. tam jest dokładnie wszystko: prawie kazda stylistyka i tematyka 2. chłopaki (Śledziu, Myszkowski, Kurt, Janicki, Weatherspoon czy Simson i Marian) zarówno w historiach jak i wypowiedziach wykazuja zupełnie nieundergroundowe fascynacje.
Piszę o undergroundzie amerykańskim, bo dla mnie to jedno z dwóch sensowynch sposobów rozumienia tego słowa. Pierwsze, bardziej formalne, któere podałem w poprzedniem poście, to uogólnienie na temat tego co działo się w Ameryce, a tam zaszło połączenie taich a nie innych treści z takim a nie innym sposobem ich rozpowszechniania.
Same treści nie są ze swej natury undergroundowe, wystarczy spojrzeć na Mleczkę, który prawdopodobnie też byłby undergroundem w USA lat sześćdziesiątych i siedemdziesiatych, a w Polsce jest i był bardziej mainstreamowy niż Batman.