Gildia Komiksu (www.komiks.gildia.pl) > Komiksy japońskie

Osamu Tezuka

<< < (9/9)

Szczoch:
Przeczytałem drugi tom "Do Adolfów", a zatem kilka aktualizacji do mojej zamieszczonej wyżej wypowiedzi o tomie pierwszym.

Czytało mi się jeszcze lepiej, niż tom pierwszy. Jest to niewątpliwie jeden z mocnych kandydatów do miana "komiksu roku".
Dramatyzm, czy wręcz tragizm całej historii narasta w tempie równomiernym i w drugiej części drugiego tomu osiąga wręcz trudny do zniesienia poziom. Przyznaję, że rozdziały dotyczące degrengolady moralnej Adolfa Kaufmanna czytało mi się z prawdziwie ciężkim sercem.
Ogromnym plusem tej wielkiej historii jest także jej spójność i narracyjna (oraz wizualna) dyscyplina, które pozwalają okiełznać tak rozbudowaną i wielowątkową opowieść.
W drugim tomie nawet Shoei Toge - postać która początkowo wydała mi się jakby wyciągnięta z innej estetyki lekkiego komiksu przygodowo-sensacyjnego - przestała mnie irytować.
Na plus oceniam także rozwinięcie postaci trzeciego Adolfa, tj. Hitlera: powstała ciekawa mieszanina zbrodniczego umysłu, zagubienia, kompleksów i groteskowych wybuchów - aż się przypominał o tyle lat późniejszy "Upadek". Może samo rozwiązanie jego wątku było dość dziwne, ale jednak je "kupuję" - to taki "tezukizm".
Trochę gorzej odebrałem przedostatni rozdział rozgrywający się w Izraelu - ale jego skrótowość i "dodatkowość" wynikają chyba z tego, że jest to już tylko swoiste post scriptum do zakończonej historii.

Na marginesie:
Ujęła mnie również niezwykle "japońska" nota od wydawcy powołująca się na szczególną pozycję tego komiksu w dorobku Tezuki oraz jego życzenie, aby tytuł ten reprezentował jego twórczość na świecie.
Aż sobie pomyślałem, czy my doczekamy się kiedyś dzieła komiksowego, które chcielibyśmy promować na świecie mówiąc z przekonaniem: Patrzcie, to nasze, przez nas wykonane i to nie jest nasze ostatnie słowo.

gobender:
Takie cóś się pojawiło na preorderze:



https://www.amazon.co.uk/gp/product/4768309143/ref=oh_aui_detailpage_o00_s00?ie=UTF8&psc=1

Sokratesik:

--- Cytat: Szczoch w Styczeń 16, 2017, 11:40:24 am ---"Do Adolfów" cz. 1

Oprócz rozbudowanej narracji, wielu wątków i ciekawego tła, komiks ma także swoisty walor "edukacyjny".
Jednocześnie nie jest to komiks bez wad. Mnie trochę przeszkadzało swoiste "wybielanie" "strony japońskiej", przynajmniej na tle jednoznacznie negatywnie przedstawionej "strony niemieckiej". Trochę zbyt prosto moim zdaniem przedstawiony został "zwrot ideologiczny" Shoeia Toge, który (to praktycznie nie jest spoiler) odkrywszy śmierć brata, wbrew indoktrynacji, propagandzie i blokadom informacyjnym, od razu wie, że za morderstwem stali naziści.
Są to jednak drobiazgi, które bledną w obliczu "wsysającego" potencjału tej historii, jej złożoności i dramatyzmu.



--- Koniec cytatu ---
Pozwoliłem sobie wybrać trzy fragmenty Twojej recenzji do małej ( trochę tylko) polemiki
Walor edukacyjny - tu tylko chciałem podkreślić Twoje słowa.Wg. mnie to powinna być lektura obowiązkowa w każdym cywilizowanym kraju.Co do wad - "wybielanie strony japońskiej"... Wydaje mi się, że to nie wybielanie, tylko jakby "częściowe pominięcie" "zasług" Japończyków. Nacjonalizm Japoński nie został potraktowany równie mocno jak Niemiecki, jednak - po pierwsze historycznie nie nabrał on jednak aż tak potwornych kształtów, po drugie - już z samych notek historycznych można wyłowić co autor chce o tym swoim nieszczęsnym kraju przekazać. Trochę przypomina mi się"Hiroszima 1945". Japońscy artyści (przynajmniej w tych mangach) krytykują postępowanie swego narodu w czasie wojny, ale... W tej mandze tematem przewodnim jest eksterminacja Żydów, jednak wg autora zrzucenie bomb atomowych było najokrutniejszym rozdziałem w dziejach ludzkości. Można mieć wrażenie, że Japończycy czują się podobnie pokrzywdzeni po drugiej wojnie światowej, jak Niemcy po pierwszej. Uczą, że wojna jest straszna, zdając się zapominać, kto tę wojnę wywołał. Przynajmniej takie moje (może mylne) odczucie.
Trzecia sprawa - zbyt proste przedstawienie niektórych wątków, czy postaci. Cóż, to jednak manga, ta rządzi się innymi prawami niż komiks europejski, czy amerykański. Dla mnie manga czasami przypomina taki film z powycinanymi klatkami. Ale przyzwyczaiłem się i wg mnie to nie wada, tylko manga  :wink: Z drugiej strony może dlatego nie przepadam za mangą.Natomiast "Do Adolfów" to dzieło wybitne. Poza walorami historycznymi, jest i kryminał, jest sport, jest wielowątkowość - jest... No piękne to jest. Najlepsza manga jaką czytałem.


 

Amer:
Dwutomowe wielkie dzieło japońskiego twórcy wycisnęło ze mnie ogrom emocji. Czytanie komiksu przerywane było pogłębianiem wiedzy o wojnie na Pacyfiku. Bardzo podobał mi się pomysł z międzyrozdziałowymi dodatkami w postaci kalendarium.

Zachwycił mnie przede wszystkim szczegółowy rysunek. Ile trzeba pracy, żeby w tak drobiazgowy sposób podchodzić do obiektów architektonicznych, pojazdów czy statków. I powtarzać ten wysiłek kadr po kadrze, z których część była niema (dla niejednego czytelnika taki kadr to kwestia ulotnego spojrzenia i przesunięcia wzroku na następny rysunek).

Nadto nie zaniedbany został dalszy plan: mało tu kadrów bez tła, a jeśli już takie kadry są, to są usprawiedliwione przez akcję (np. wzburzenie czy zaskoczenie postaci wypada ekspresywniej, gdy za narysowaną twarzą nie ma tysiąca detali). Gdy się do tego doda fakt, że mowa o ok. 1200-stronicowej pozycji najczęściej z pięcioma i więcej kadrami na stronie, to trudno nie być pod wrażeniem.

Zaskoczyła rzadka rysunkowa groteska. W niektórych scenach postacie były celowo przerysowane, skarykaturyzowane, zwłaszcza gdy w grę wchodziły ich silne przeżycia. Z jednej strony taki sposób budził zdziwienie (treść i forma nie współgrały ze sobą), z drugiej - było to coś świeżego i dawało radość z obcowania z inną kulturą. Aczkolwiek zagadka istnienia pewnej epizodycznej lilipuciej postaci z ostatnich rozdziałów drugiego tomu mogłaby zostać rozwiązana (aluzja do czegoś? kogoś?).

Gatunkowo dzieje się tu bardzo wiele. Fragmentarycznie jest to nawet komiks sportowy i marynistyczny. Ta szczegółowość fabularna potrafiła zdziwić, bo gubiony bywał główny wątek całej historii. Ale też komiks ten należy traktować znacznie szerzej niż to, co zareklamowano na okładce. To w zasadzie panorama japońskiego społeczeństwa w przededniu japońskiej inwazji na Chiny, a później już w trakcie trwania wojny z USA. Dobrze było wejrzeć oczami Japończyka w japoński militaryzm i oszołomstwo i wiele spraw poznać od wewnątrz.

To, co wyprawiano z dokumentami o pochodzeniu Hitlera, zakrawało momentami o śmieszność. Święta wiara w to, że ich ujawnienie cokolwiek zmieni, nie znalazłaby potwierdzenia w rzeczywistości (chociaż to fikcyjna opowieść, więc może i by znalazła potwierdzenie w komiksowych realiach). W Niemczech działało prężnie Ministerstwo Propagandy, które nie pozwoliłoby tego rodzaju faktom ujrzeć światła dziennego, a alianckie ulotki zrzucane z powietrza dałoby radę prosto ośmieszyć. Z kolei poza granicami Niemiec już po agresji na Polskę Hitler i tak był przeważnie persona non grata, więc kwestia jego genów była marginalna wobec palącego problemu unicestwienia jego armii.

Mogę zrozumieć, że w sprzymierzonej z Niemcami Japonii, w której obowiązywała coraz bardziej opresyjna cenzura (o czym dowiadujemy się z kalendarium), można było liczyć tylko na polityczne podziemie i niezbyt zadowalający nakład, ale przecież swoje propozycje odkupienia dokumentów składały obce wywiady. Czego bał się Sohei Toge? Dla mnie sprawa była prosta, należało tylko wybadać, które państwo dokumenty te zwróci przeciw Hitlerowi, a które zachowa je dla siebie. A może coś przeoczyłem?

Na największą uwagę zasługuje postać Adolfa Kaufmanna. Nie byłem w stanie oglądać jego przemiany i tych wszystkich sadystycznych czynów. Bo zawsze najgorsza była myśl, że podobne rzeczy działy się, dzieją i będą się dziać i przytrafiać kolejnym niewinnym ofiarom. Sceny kaźni (m.in. przypalanie piersi papierosem) najpierw przekartkowywałem naprzód, coby sprawdzić, czy torturowani wyjdą z tego cało. W związku ze zbliżającym się Mundialem 2018 w Rosji przekładam lekturę "Mausa" na później. Nie mogę się na przemian bawić i dołować.

Nie zgadzam się z przedmówcami twierdzącymi, iż czyny Japończyków zostały wybielone. Prawdą jest, że przy tak opasłych tomach można było powiedzieć więcej, zwłaszcza o japońskich zbrodniach wojennych na cywilach w krajach podbitych. Tego zabrakło, ale powiedziano/narysowano i tak bardzo dużo. Metody przesłuchań japońskiej bezpieki bliźniacze ze sposobami niemieckimi. Kraj ukazany jako agresor, pakujący się w konflikt, który przyniósł cierpienie tysiącom niewinnych japońskich cywili (przy okazji dostało się też Amerykanom: niby bombardowali tylko fabryki, cele wojskowe i mogące przysłużyć się wojsku jak lotniska, porty, ale coś im te bomby za często schodziły na zwykłe domostwo; a zrzucenie dwóch bomb atomowych to dla mnie oczywista zbrodnia - podobnie jak nalot dywanowy na Drezno). Wspomniano też Nankin i nieuzasadnione mordy i tortury (temat na osobny komiks).

Po lekturze zaduma i smutek. 8/10.

gobender:
Ayako HC w maju od Waneko

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[*] Poprzednia strona

Idź do wersji pełnej