Nie twórzmy dwóch list. Dajmy szansę polskiemu komiksowi na wyprzedzenie wielu zachodnich i cenionych tytułów. Osobna lista może stać się mało interesującym gettem. Przecieź po zakończeniu głosowania powstanie baza danych, z której będzie można stworzyć wiele interesujących rankingów.
Pobieżny ogląd zestawień za 2014 rok pokazuje kłopotliwość takiej propozycji. W generalnym top 10 najwyżej uplasowanym polskim komiksem było "Zdarzenie 1908" (prestiżowa 37. lokata), dalej: "Smert' Lachom" (54 pozycja), "Powstanie. za dzień, za dwa" (57.) i "Blaki. Czwórka" (59.) Do tego miejsca się zgadza mniej więcej z polską czołówką, tyle że "Powstanie" w generalnej liście ma miejsce trzecie, podczas gdy w polskiej było pierwsze. Ale już "Josephine" spada bardzo (zwłaszcza symbolicznie: w ogólnej 130 lokata, na polskiej liście nr 7). O interesujących "Wybranych" Łukasza Gontarza i Igi Nowak pewnie bym nie usłyszał, gdyby nie odrębne zestawienia (8. miejsce na polskiej liście, ale na ogólnoświatowej nie ma ich w ogóle). Dziś cieszę się, że znam ten komiks i dziękuję głosującym w zeszłym roku za mądre wskazanie. I twórcy pewnie też mieli jakąś tam satysfakcję, że ich praca się podobała.
Już z oddanych w tym roku głosów płynie jasna lekcja, że ogólnoświatowy ranking popularnych tytułów siłą rzeczy znosi polskie publikacje na margines uwagi. Dlatego kategoria komiksu narodowego ma sens, pozwala na rozważenie tego, jak się sprawy układają na polskim podwórku. Nie dlatego, ze uważamy je za gorsze od innych komiksów, ale dlatego, że chcemy zobaczyć, co zwróciło uwagę czytających polski komiks w tym roku. I tyle. Podobnie jak greg0 - nie wiem, dlaczego komuś to przeszkadza.
Jeśli ktoś, jak isteklistek, komiksów polskich nie czyta, ale wykazując troskę o polski rynek komiksowy wyraża lęk, że ktoś, kto nie czyta, mógłby się zniechęcić jeszcze bardziej (to możliwe??) takim osobnym rankingiem popularności "dla ubogich", to podejrzewam, że polski rynek komiksowy poradzi sobie bez tych paru ostatecznie przez polską listę zniechęconych. Wierzę, że tych zachęconych może być jednak więcej. I tak myślą też ludzie wręczający nagrody na festiwalach nie tylko komiksowych. Czy ktoś ma potrzebę dowodzić, że nagrody takie jak Złote Lwy w Polsce czy Cezary we Francji są bez sensu, bo każdy może sobie powalczyć o Złotą Palmę albo Oskara? Albo argumentować, że trzeba zrezygnować z przyznawania Nike czy Nagrody im. Wisławy Szymborskiej, gdyż ci naprawdę mocni powalczą sobie kiedyś o literackiego Nobla?