Przeczytałem (czy raczej przeczytaliśmy z potomkiem) "Spider-man Marvel Team-Up". Cóż, wg mnie nie był to najlepszy numer Kolekcji... Zawsze jednak chciałem dowiedzieć się na czym ten "Team-Up" polegał.
Byrne nie jest jeszcze w swojej najlepszej formie jaką znamy z "Dark Phoenix Sagi" i "Days of the Future Past" oraz dalszych zeszytó "X-men", za to Claremont paple jak nakręcony. Historyjki są bardzo powierzchowne ale faktycznie nadrabiają dynamiką i pomysłami na spotkania bohaterów i ich przeciwników. Dla miłośników uniwersum Marvela to gratka nie do przecenienia. Przy tym właściwie każda historia ma swoje "wartości dodane". I tak:
Dyptyk z Iron Fistem - nie za dobrze znam tę postać - tylko z kilku występów gościnnych oraz historii Brubakera i Fractiona ALE tym bardziej chciałem zaznaczyć, że te dwa zeszyty są świetnym wprowadzeniem do początku ich współczesnego runu, tj. "The Last Iron Fist Story" (które być może zostanie u nas wydane przez Muchę).
Historia z Tigrą (tak perwersyjny komiks dziś by chyba nie przeszedł) - o dziwo wydaje się bardzo podobna do "Ostatnich łowów Kravena", tzn. struktura fabularna jest na tyle podobna, że zaryzykuję tezę, że deMatteis mógł się inspirować właśnie tym komiksem...
Historia z Man Thingiem - to z kolei debiut D'spayre'a.
W historii z Havokiem widzimy z kolei scenę, którą znamy już z "Korvac Sagi" - Beast porywa Quinjet, by dołączyć do X-men, wbrew zakazowi agenta Gyricha.
A najbardziej podobał mi się w sumie dyptyk z Kapitanem Brytanem (vs. Arcade, którego zawsze jakoś lubiłem).
Na marginesie mam jeszcze takie pytanie:
Ostatnio przeczytałem całą "Sagę o Potworze z Bagien" Moore'a. Teraz czytając zeszyt "Marvel Team-Up" z Man-Thingiem (dotąd czytałem zaledwie 2 lub 3 zeszyty, w których się pojawiał - bodaj "Hulka"), stanęło przede mną odwieczne pytanie: jak to jest z tym Man-Thingiem i Swamp Thingiem?
Na oko wygląda to tak, że "Man" debiutował jednak nieco wcześniej, ale "Swamp" zdobył nieśmiertelną sławę dzięki Moore'owi i jego kontynuatorom. W sumie jednak obie postacie i klimat jaki roztaczają są tak podobne, że chyba mamy tu do czynienia z obustronną inspiracją.
Czy dobrze rozumiem?
Ciekawe zresztą, że nawet przed "Swampem" Moore'a obu wydawnictwom zależało na tym, by posiadać w swoim świecie tak podobne, tak niszowe i tak dziwaczne postacie...