Skończyłem całość i na potrzeby jednego przemyślenia pozwolę sobie na akt nekromancji.
Nie będę tego zastrzegał w każdym zdaniu toteż odgórne (skądinąd oczywiste) założenie: wszystko poniżej to moja subiektywna opinia. Każdy ma prawo zupełnie się nie zgodzić.
O ile generalnie przyjdzie mi potwierdzić wnioski, które wcześniej zaprezentował Antari względem zjazdu poziomu serii od tomu 7 o tyle moje wrażenie jest takie, iż głównym (a być może wręcz jedynym) powodem tego faktu jest
śmierć dwóch postaci: Hattie i (przede wszystkim) Henry`ego.
Siłą pierwszego cyklu (obok klimatu jako takiego) są relacje między postaciami. W pierwszym tomie najważniejszym wątkiem jest relacja dziewczyn i
. W dalszych tomach najbardziej klimatyczna jest relacja
. I tutaj muszę się do czegoś przyznać: jako dawny miłośnik "Wampir:Maskarada" jestem mocno wyczulony (przeczulony...?) właśnie pod kątem relacji interpersonalnych. Ta pierwsza sprawiła, iż sięgnąłem po resztę serii zaś druga przykuła mnie na 5 tomów ze szczególnym uwzględnieniem świetnej końcówki piątego. To właśnie te motywy są najważniejszym elementem i główną siłą całego cyklu. Tom szósty jako antologia jest o tyle ciekawy o ile rzuca światło na wydarzenia z przeszłości głównych postaci. Reszta historyjek jest najwyżej poprawna i w sumie nie są niczym więcej niż zapychaczem. Natomiast to co dzieje się w tomach 7-8 ma swoją przyczynę w zniknięciu najważniejszych relacji osobistych i pozbawienia serii ładunku emocjonalnego. W tych tomach klimat "wampiryczny" (tak jak rozumiem go w wydaniu RPG) znika na rzecz przyziemnej akcji. I o ile w t. 7 ma ona jeszcze jakiś potencjał (motyw z pamiętnikiem w dechę), o tyle tom 8 jest zwyczajnie przeszarżowany i sprawiający wrażenie funkcjonowania zupełnie poza kontekstem. Pierwsze odczucie jest takie jakby ktoś chciał powtórzyć motyw Astonishing X-Men Whedon`a (mowa oczywiście o "Torn" i "Unstoppable"), ale to zwyczajnie nie ten tytuł. W tomie 8 klimatu nie ma już za grosz. Zostaje samo - podszyte grubą warstwą przesady - efekciarstwo. Skutek jest taki, iż 1-5 są bezwzględnie do przeczytania. 6 ma swoje plusy. 7 i (zwłaszcza) 8 to obniżka formy. Przeczytać można, ale to już zdecydowanie nie ten poziom satysfakcji.
I tyle względem generaliów natomiast pozostaje jeszcze jedna rzecz
a propos szczegółów: pomysł na wcześniejszą relację
jest zupełnie z czapy. W pierwszym tomie w najmniejszym stopniu nie widać żeby mieli jakąkolwiek wspólną przeszłość, a późniejsze "wyjaśnienie" rozejścia się ich dróg jest zwyczajnie słabe. W efekcie ten wątek jest całkowicie niewiarygodny i wprowadzenie go zupełnie chybione. Lepsze pozostaje wrogiem dobrego.