Po zakończeniu "Fatale" uświadomiłem sobie, że warto chyba założyć osobny wątek poświęcony twórczości
Eda Brubakera.
O jego komiksach pisać możemy już w tematach "Mucha Comics", "DC Deluxe", "Egmont" i nawet "WKKM". Jednym słowem od jakiegoś 2013-2014 r. jego komiksy są w Polsce chętnie wydawane - i sądzę, że możemy spodziewać się jeszcze większej ich ilości (tu ukłon w stronę Muchy i zdystansowane skinienie w kierunku Sideci).
Zachęcam więc do wymiany opinii na temat tego fachmana od czarnego kryminału w świecie superhero, amerykańskiego chrześniaka Alana Moore'a, człowieka który potrafi pisać poważnie na niezbyt poważne tematy (postironisty?)...
A na początek chciałbym w kilku słowach podsumować zakończoną właśnie serię "
Fatale" - prawdopodobnie najlepszy dzieło Brubakera jakie dotąd czytałem.
Z jednej strony jest to "tylko" kolejna wariacja na temat kryminału noir oraz prozy Lovecrafta. Jak to bywa w takich przypadkach, główne postacie charakteryzuje pewien schematyzm, zaś tajemnice (z definicji) nie zostają do końca odsłonięte. To może niektórych odbiorców zniechęcać lub irytować, bo "spodziewali się więcej".
Niemniej komiksowi temu nie można odmówić bardzo gęstego klimatu, wynikającego ze świetnego wymieszania konwencji noir oraz okultystycznej opowieści grozy. W iście Moore'owsko-Gaimanowskim stylu zarysowane zostały też postacie drugoplanowe - bohaterowie poszczególnych epizodów (mi do serca przypadła najbardziej nieszczęsna kapela z 4 tomu).
Nie wolno też pominąć wkładu Seana Phillipsa w spójny, niezwykle posępny, "fatalistyczny" klimat tego dzieła. Jego ekspresyjna kreska przypominała mi nieraz grafiki Egona Schielego, innym razem (zwłaszcza w przedostatnim zeszycie i scenie
) wspinała się na wyżyny liryzmu.
Nie jest to komiks bez wad, nie jest to wielkie dzieło literackie ale czytałem go z autentycznym napięciem, a poszczególne epizody od czasu do czasu same "wyświetlają mi się" w pamięci. Dawno nie miałem przyjemności z komiksem tak jednolitym, przemyślanym, solidnym i dobrze trafiającym w mój gust.