Stopień komplikacji? Oj tam, oj tam - przy spadkach może być jeszcze gorzej jeśli rodzina jest dość duża.
Akurat podany przez mnie przykład to nie jest samoistne dzieło, istnieje tylko i wyłącznie jako adaptacja/przeróbka innego utworu, stąd takie dywagacje co do praw. Nie podejrzewam żeby w latach 60. podpisywano umowy z opisaniem praw do wizerunku na różne pola eksploatacji, ale faktem jest, że taki Pieczka zgadzając się na granie Gustlika, nie musiałby się zgadzać automatycznie na to, że to jego wizerunek będzie wykorzystany w komiksie. Teraz wszystko wpisuje się dokładnie do umów, ale wtedy?
Chyba wystarczy stwierdzić, że nie miało się styczności wcześniej z adaptacją i po ptakach? Zresztą zgoda na wykorzystanie wizerunku ciąży na tym, kto tworzy dzieło (produkuje w sensie technicznym), no chyba że robi na czyjeś zlecenie, ale wtedy zazwyczaj wpisuje się klauzulę, że to zleceniodawca gwarantuje prawa. Nie podejrzewam, żeby Wróblewskiemu, czy Kobylińskiemu w ogóle przez głowę przeszło zastanawianie się nad tym aspektem tyle lat temu.
Wyobraź sobie analogiczną sytuację teraz - komuś spodobała się Wataha, czy inne M jak Miłość
i (zachowując podobieństwo do aktorów, czyli wykorzystując ich wizerunek) tworzy obecnie taki komiks. Działoby się, czy nie działo? Można, czy nie można?
A co z prawami od twórcy książki? Można narysować komiks na podstawie kryminału Bondy i nie przejmować się, że to ona napisała dzieło, które się wykorzysta jako podstawę swojego dzieła?
Tu jest ciekawiej - najpierw ksiązka, potem serial, a na jego podstawie (ach te wizerunki) komiks.
Aż mam chęć pogadać zapodać temat na innym forum.
A moderator może to powinien przerzucić do innego wątku. Tak jak z Fantasmagorii..