Dzięki za ciekawe przykłady! Ale też wynika z nich, że wydawnictwo w latach 70. nie sypało już jak gruszkami nowymi postaciami, tylko wprowadzało je bardziej planowo. Ze świadomością systemu naczyń połączonych i faktu, że wykreowanie jakiejś postaci wpływa (a w każdym razie może wpływać) na całe uniwersum.
W "Niezwykłej historii Marvela" (tak, wszyscy wiemy, że 8azyli ją czytał) była też, o ile pamiętam, taka teza, że od pewnego momentu część autorów była niechętna kreowaniu nowych postaci, ponieważ uwierała ich świadomość, że nie będą mieli do nich żadnych praw i że ich losy wydawnicze będą toczyły się z zupełnie poza ich kontrolą (rozgoryczenie takie przeżył nieco później np. Miller w odniesieniu do "swojej" Elektry).