Autor Wątek: Teoria komiksu McClouda  (Przeczytany 3626 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline todor

Teoria komiksu McClouda
« dnia: Grudzień 31, 2016, 08:27:21 am »
   Minął jakiś czas od wydania Zrozumieć komiks McClouda i chciałbym zapytać jak odnosicie się do teorii zawartej w tej publikacji.Do zadania pytania zmotywowały mnie dwa posty:
gobender:
 Natchniony rewelacyjnymi opiniami na forum, nabyłem Stwórcę, mimo iz nie planowałem tego robić ze względu na rysunek. Jestem w połowie i coraz szerzej otwieram oczy ze zdumienia poszukujac usilnie tej rzekomej wirtuzerii. Padło też gdzieś o "komiksie trudnym w odbiorze". Well.. jest trudny w odbiorze, bo jest tak żenująco pretensjonalny i banalny, że musze się  zmuszac, żeby to czytać. Rysunek, któremu brak jakiegokolwiek wyczucia, stylu, pomysłu, też nie pomaga. Wygląda wręcz amatorsko, podobnie jak scenariusz, który sprawia wrazenie jaby napisał go nastolatek. Zobaczymy, moze to taki twist, i druga połowa nagle okaże się genialna
Epekina:
 Bo u McClouda wszystko wydaje się obliczone, wyliczone zgodnie z teorią, tak aby scenariusz jego komiksu odzwierciedlał całe spektrum jego teoretycznej spekulacji. A jest w nim mało umiejętności dobrego opowiadacza, narrratora. Z drugiej strony polecam Skład Główny, moim zdaniem najlepszy kmiks obyczajowy.Może nieco naiwny czasami, ale jest to gorzka naiwność, zresztą podporządkowana, nota bene pięknej, wizji organicznej wspólnoty.koniec cytatu


   No właśnie. Dla mnie Stwórca był tak koszmarnie słabym komiksem że przeczytałem 30 stron i pozbyłem się komiksu.Więc jak to jest z teorią McClouda związaną z tworzeniem komiksu. Napiszę jak ja ją postrzegałem.
   Zacząłem  od przeczytania Making comics i byłem nim zafascynowany. Więc gdy pojawiło się polskie wydanie Zrozumieć komiks niezwłocznie je zakupiłem. I jak te dziecko wierzące że każdy kto do niego mówi ma rację, łyknąłem wszystko nie zastanawiając się nad prawidłowością twierdzeń. A potem przeczytałem Stwórcę i no właśnie odbiłem się od tego komiksu. Jeszce jakiś czas postrzegałem teorię McClouda za prawidłową bo przecież można być niezłym teoretykiem a słabym praktykiem. Tak mi się zdawało. Chyba do czasu aż ukułem własną definicję komiksu.
I po to założyłem ten temat. Żeby skonfrontować moje postrzeganie komiksu z wizją McClouda i/lub z innymi forumowiczami.
   Moja definicja. Komiks- narracja obrazami podczas której może dojść do użycia słów . Ja wiem moja definicja pojawiła się w głowie nagle i spektakularnie. Nie jest tworem który został przetworzony z prostszego, niepełnego sformułowania w szczegółowy opis. I to kontrolowany przez narysowaną publikę. Ale dla mnie wydaje się prostsza.
   Kolejne założenie. Artyści komiksowi wolą tworzyć postacie w konwencji uproszczonej ponieważ lepiej jest to  odbierane podczas czytania. Nawet twórcy realistyczni wolą częściowe uproszczenie niż fotograficzną dokładność. Pytanie ile zająć może tworzenie komiksu w konwencji prerafaelitów. Nawet artyści współcześni malujący w konwencji digital painting potrafią męczyć jedną ilustrację przez miesiąc. Więc jak to jest lepiej się czyta uproszczoną kreskę czy chodzi o warsztat.
   Następne założenie. Niedopowiedzenie. Komiks jest sztuką w której czytelnik dopowiada historię. I to jest bardzo okrutne. Równoprawne traktowanie czytelnika z twórcą. Rzeczywiście wina jest taka sama? To twórca narysował gościa z siekierą podchodzącego do drugiej osoby na jednym kadrze i krzyk niesiony nocą na drugim. I co ja jestem winny że połączyłem w głowie te dwa fakty w morderstwo? Z jaką intencją McClaud narysował te dwa kadry. Nos mnie swędzi że po to by mnie przyłapać na winie. A czy inni twórcy też rysują z taką intencją. Jeśli tak to straszne z nich fallusy. Tylko że nie wszyscy tak robią. Są artyści którzy każą ci wierzyć w zabójstwo ponieważ chcą w ten sposób coś opowiedzieć a nie pokazać jakim zwyrodnialcem jesteś.
   Założenie. Sześć przejść między kadrami. Wszystkie są pełnoprawne? Przyjrzyjmy się ostatniemu. Przejście niepowiązane merytorycznie z wcześniejszym i następnym kadrem. Po co artysta je narysował? Żeby czytelnik sam sobie opowiadał historię? To co pan artysta nie umie pociągnąć fabuły? Może chce przyłapać mnie na niedopowiedzeniu? Fallus z niego. Z mojego punktu widzenia to przejście jest błędem warsztatowym, a McCloud uważa że ma ono sens.
   Założenie. Fakt że czytając komiks można przerwać linię czasu, zawrócić lub pójść w dowolnym kierunku jest fascynujący i stwarza nowe możliwości narracji. Wyobraźcie sobie komiks w którym można otworzyć dowolną stronę i spojrzeć na dowolny kadr po czym pójść w dowolną stronę. Tylko że fabuły już nie będzie. To będzie po prostu album z obrazkami i to się komiksem nie będzie nazywało.
   Założenie. Artyści ,zarówno scenarzyści jak i rysownicy uczą się wysubtelniać i poprawiać warsztat słowa zupełnie niepotrzebnie ponieważ komiks jest sztuką używającą uproszczeń. O warsztacie rysownika już pisałem a co ze słowem. Pisarze i poeci stworzyli tyle stylów. Komiksiarze nie mogą? Czy nie chcecie by nauczyli się a później nas lepszego uwydatniania emocji za pomocą słowa umieszczonego w dymku.
   Kolejny punkt. Co to jest sztuka? McCloud mówi że sztuka zaczyna się tam gdzie kończy się zajmowanie potrzebą przeżycia i prokreacji. Obrazuje to kadrem w którym człowiek wywala język na zwierza któremu zdołał uciec. Ale to jeszcze nie sztuka to okazanie emocji. Sztuka jest tam gdzie pokazuję emocje by coś komuś opowiedzieć. Oczywiście artysta może przeżywać emocje ale jeśli robi to tylko po to by pokazać jaki jest jego stan jest bardzo egocentryczny czyż nie. Czy nie większym będzie artysta który pokaże jak radzić sobie jakąś emocją?
   Kolejny punkt.Etapy czy raczej jakości sztuki. Jest ich u McClouda sześć poziomów. Zastanawiają mnie dwa najwyższe. Podobno nie można ich połączyć. Ale dlaczego komiks w którym liczy się jego odbiór emocjonalny i komiks w którym historia służy zrozumieniu czegoś istotnego  nie mogą być jednym komiksem.
   Tyle od mnie. A jak wy postrzegacie teorię Zrozumieć komiks.
« Ostatnia zmiana: Grudzień 31, 2016, 08:37:06 am wysłana przez todor »

Offline wilk

Odp: Teoria komiksu McClouda
« Odpowiedź #1 dnia: Grudzień 31, 2016, 09:04:01 am »

   Moja definicja. Komiks- narracja obrazami podczas której może dojść do użycia słów .
Może też dojść do użycia wielu innych elementów, których nie wymieniasz w swojej definicji. Jeżeli tak, to dlaczego umieszczasz jeden z tych elementów w definicji skoro nie jest on niezbędny dla tej definicji?


   
   Kolejne założenie. Artyści komiksowi wolą tworzyć postacie w konwencji uproszczonej ponieważ lepiej jest to  odbierane podczas czytania. Nawet twórcy realistyczni wolą częściowe uproszczenie niż fotograficzną dokładność. Pytanie ile zająć może tworzenie komiksu w konwencji prerafaelitów. Nawet artyści współcześni malujący w konwencji digital painting potrafią męczyć jedną ilustrację przez miesiąc. Więc jak to jest lepiej się czyta uproszczoną kreskę czy chodzi o warsztat.
   
Z tego co pamiętam ta uproszczona konwencja jest stosowana nie dlatego, że jest lepiej odbierana przez czytelników, a dlatego, że im bardziej uproszczony rysunek tym jest on bardziej pojemny. Kilka kresek i kółko u góry może oznaczać kogokolwiek. Fotografia przedstawia tylko jedną, jedyną osobę. Taki rysunek pozostawia też większe pole dla własnej interpretacji przez czytelnika. Na pewno nie chodzi tu o warsztat. Gdyby chcieć pominąć jakiekolwiek uproszczenia, wszyscy powinni się zachwycać fotokomiksami takimi jak niegdyś w Bravo bo przecież nie ma tam żadnego uproszczenia.


 
   Następne założenie. Niedopowiedzenie. Komiks jest sztuką w której czytelnik dopowiada historię. I to jest bardzo okrutne. Równoprawne traktowanie czytelnika z twórcą. Rzeczywiście wina jest taka sama? To twórca narysował gościa z siekierą podchodzącego do drugiej osoby na jednym kadrze i krzyk niesiony nocą na drugim. I co ja jestem winny że połączyłem w głowie te dwa fakty w morderstwo? Z jaką intencją McClaud narysował te dwa kadry. Nos mnie swędzi że po to by mnie przyłapać na winie. A czy inni twórcy też rysują z taką intencją. Jeśli tak to straszne z nich fallusy. Tylko że nie wszyscy tak robią. Są artyści którzy każą ci wierzyć w zabójstwo ponieważ chcą w ten sposób coś opowiedzieć a nie pokazać jakim zwyrodnialcem jesteś.
   
Albo ja nie rozumiem Twojej wypowiedzi albo Ty nie zrozumiałeś tego co McCloud chciał przekazać. Niedopowiedzenie oznacza tylko tyle, w komiksie co najmniej tak samo ważne jak pokazywanie tego co jest uwidocznione w rysunkach jest to co jest ukryte - to co dzieje się niejako między kadrami. Przecież jest oczywiste, że jeżeli na jednym kadrze jest ręka z siekierą a na drugim krzyk to celem autora jest przynajmniej sugestia, że doszło do zbrodni. Niedopowiedzenie w tym przypadku działa nie tylko tak, że sugeruje nam zabójstwo ale także tak, że ręka z siekierą płynnie opada, a przecież widzimy ją tylko uniesioną, zastygłą w czasie. W sumie w filmie można też uzyskać podobny efekt. Stąd zawsze byłem i jestem zwolennikiem koncepcji, że film to brat komiksu.


Nie rozumiem tej tezy o równoprawnym traktowaniu czytelnika. Nie pamiętam, aby coś takiego było w zrozumieć komiks.


   
   Założenie. Fakt że czytając komiks można przerwać linię czasu, zawrócić lub pójść w dowolnym kierunku jest fascynujący i stwarza nowe możliwości narracji. Wyobraźcie sobie komiks w którym można otworzyć dowolną stronę i spojrzeć na dowolny kadr po czym pójść w dowolną stronę. Tylko że fabuły już nie będzie. To będzie po prostu album z obrazkami i to się komiksem nie będzie nazywało.
   
Naprawdę? Ja jestem w stanie sobie wyobrazić taki komiks. Nie wiem czy jest technicznie wykonalny ale to inna kwestia. Powstało już tak wiele eksperymentalnych komiksów, że nie zdziwiłbym się gdyby już coś takiego od dawna istniało. Z pewnością turucorp albo absolutnie mieliby do powiedzenia więcej na ten temat. Gdyby zechcieli rzecz jasna. :)


 
   Kolejny punkt. Co to jest sztuka? McCloud mówi że sztuka zaczyna się tam gdzie kończy się zajmowanie potrzebą przeżycia i prokreacji. Obrazuje to kadrem w którym człowiek wywala język na zwierza któremu zdołał uciec. Ale to jeszcze nie sztuka to okazanie emocji. Sztuka jest tam gdzie pokazuję emocje by coś komuś opowiedzieć. Oczywiście artysta może przeżywać emocje ale jeśli robi to tylko po to by pokazać jaki jest jego stan jest bardzo egocentryczny czyż nie. Czy nie większym będzie artysta który pokaże jak radzić sobie jakąś emocją?
   
Definicja sztuki u McClauda co prawda wydaje mi się jednak za szeroka, tym niemniej czy naprawdę trzeba "komuś coś opowiedzieć" aby nazwać to sztuką? Opowieść jest warunkiem niezbędnym dla sztuki? Nie sądzę.

Offline absolutnie

Odp: Teoria komiksu McClouda
« Odpowiedź #2 dnia: Grudzień 31, 2016, 09:32:09 am »
   
Moja definicja. Komiks- narracja obrazami podczas której może dojść do użycia słów .




Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę z tego, że jest mnóstwo definicji komiksu. I że większość z nich została ukuta przez teoretyków, a nie przez teoretyzującego rysownika (jakim jest Scott McCloud) i to z nimi powinieneś się zapoznać, zanim dojdziesz do wniosku, że masz w tym temacie coś nowego i ważnego do powiedzenia. W Polsce najnowszą książką na ten temat jest "Wprowadzenie do kognitywnej poetyki komiksu" Pawła Gąsowskiego. Jej autor dość drobiazgowo wałkuje teorię McClouda, może więc warto do niej zajrzeć. Jest dostępna choćby tutaj:
https://www.sklep.gildia.pl/literatura/314935-pawel-gasowski-wprowadzenie-do-kognitywnej-poetyki-komiksu


Ponadto, powinieneś zdać sobie sprawę z tego, że teoria jest siatką pojęć, za pomocą których próbujemy uchwycić jednostkową i unikalną jakość pojedynczego dzieła (każdego z osobna). Ciężko się o tych pojęciach dyskutuje w oderwaniu od dzieł. McCloud wprowadza swoje pojęcia posługując się konkretnymi przykładami. Sprawdzać ich przydatność też należy na przykładach. Po prostu sięgnij po jakiś komiks i poszukaj w nim tego, o czym McCloud pisze. Weź chociażby "Codzienną walkę" Manu Larceneta - to komiks, który niewątpliwie jest arcydziełem i w którym znajdziesz nietypowe i zaskakujące przejścia pomiędzy kadrami oraz inne rozwiązania teoretycznie opisane w "Zrozumieć komiks".




Twój post jest za długi i podejmuje zbyt wiele wątkow. Chętnie z tobą podyskutuję, ąle nie o wszystkim naraz.
Imaginary enemies are not hard to conjure into being.

Offline turucorp

Odp: Teoria komiksu McClouda
« Odpowiedź #3 dnia: Grudzień 31, 2016, 12:00:27 pm »
Naprawdę? Ja jestem w stanie sobie wyobrazić taki komiks. Nie wiem czy jest technicznie wykonalny ale to inna kwestia. Powstało już tak wiele eksperymentalnych komiksów, że nie zdziwiłbym się gdyby już coś takiego od dawna istniało. Z pewnością turucorp albo absolutnie mieliby do powiedzenia więcej na ten temat. Gdyby zechcieli rzecz jasna. :)

Proszsz... Komiksy OuBaPo, komiksy paragrafowe, komiksy abstrakcyjne, do wyboru, do koloru ;)

Offline Garf

Odp: Teoria komiksu McClouda
« Odpowiedź #4 dnia: Grudzień 31, 2016, 03:20:07 pm »
Twój post jest za długi i podejmuje zbyt wiele wątkow. Chętnie z tobą podyskutuję, ąle nie o wszystkim naraz.

Faktycznie, liczba kwestii trochę przytłacza. Na początek mogę zauważyć, że ta definicja:

  Komiks- narracja obrazami podczas której może dojść do użycia słów .

równie dobrze może odnosić się np. do filmu i teatru.

Jeżeli o mnie chodzi, to w dużej mierze uważam definicję McClouda ("celowa sekwencja sąsiadujących ze sobą obrazów plastycznych i innych, służąca przekazywaniu informacji i/lub wywoływaniu reakcji estetycznej u odbiorcy"/"juxtaposed pictorial and other images in deliberate sequence, intended to convey information and/or to produce an aesthetic response in the viewer") za bardzo przydatne narzędzie robocze, choć trzeba zauważyć, że żadna definicja nie jest doskonała, bo zawsze zdarzą się różnej maści przypadki graniczne.

Jeśli dobrze pamiętam, to sam McCloud mówił na panelu w Łodzi, że sytuacja jest tutaj taka jak z chmurą: z ziemi wyraźnie widzimy chmurę, ale gdy się do niej zbliżymy, to nie rozróżnimy, gdzie się ta zawieszona w powietrzu para zaczyna, a gdzie kończy. Tak samo nie da się określić wyraźnych granic definicji.

Jedną z rzeczy, jakie osobiście lubię dodawać do definicji McClouda, jest cezura czasowa: tak jakoś mam, że jestem mniej od niego skłonny do nazywania "komiksami" dzieł historycznych w rodzaju rysunków jaskiniowych czy tkaniny z Bayeux. Wolę opisywać je nieco szerszym mianem "sztuka sekwencyjna" (zapożyczonym od Eisnera), obejmującym także "komiksy właściwe". Tak więc wracam do tego, od czego McCloud odszedł, i na własny użytek uznaję publikację "Yellow Kida" jako początek komiksu, choć jest z tym tak z jak datami przyjmowanymi na rozgraniczanie epok historycznych: czysto arbitralny wybór dla ułatwienia klasyfikacji (jak zresztą pokazują różne "protokomiksy" takie jak dzieła Töpffera).
http://garfield.com/ -  codziennie świeży Garfield!

Przypuszczalny skład kolekcji "Star Wars" od De Agostini i opisy tomów:
Część pierwsza (tomy 1-31): http://www.forum.gildia.pl/index.php/topic,9912.msg1417973.html#msg1417973
Część druga (tomy 32-46): http://www.forum.gildia.pl/index.php/topic,9912.msg1418058.html#msg1418058
Część trzecia (tomy 47-70): http://www.forum.gildia.pl/index.php/topic,9912.msg1418124.html#msg1418124

A Kamala Khan to Ms Marvel, a nie Miss Marvel, do jasnej ciasnej!

Offline absolutnie

Odp: Teoria komiksu McClouda
« Odpowiedź #5 dnia: Grudzień 31, 2016, 04:15:03 pm »

Jedną z rzeczy, jakie osobiście lubię dodawać do definicji McClouda, jest cezura czasowa: tak jakoś mam, że jestem mniej od niego skłonny do nazywania "komiksami" dzieł historycznych w rodzaju rysunków jaskiniowych czy tkaniny z Bayeux. Wolę opisywać je nieco szerszym mianem "sztuka sekwencyjna" (zapożyczonym od Eisnera), obejmującym także "komiksy właściwe". Tak więc wracam do tego, od czego McCloud odszedł, i na własny użytek uznaję publikację "Yellow Kida" jako początek komiksu, choć jest z tym tak z jak datami przyjmowanymi na rozgraniczanie epok historycznych: czysto arbitralny wybór dla ułatwienia klasyfikacji (jak zresztą pokazują różne "protokomiksy" takie jak dzieła Töpffera).


Osobiście jestem zdania, że rację ma Kunzle i że to Töpffer jest ojcem komiksu, chociaz kiedyś głosowałem za "Yellow Kidem". Mam w domu tę cegłę, zawierającą wszystkie jego prace i uważam, że to sa komiksy.

Mam też książkę Kunzle'a "Rodolphe Töpffer. Father of the Comic Strip" i uważam, że padające tam argumenty są słuszne, a wywód mnie przekonuje.

Co do tego, że wcześniejszych rzeczy (zwłaszcza tych, które są tkaninami, malowidłami na ścianach lub wazach czy rzeźbami) lepiej nie nazywać komiksami - pełna zgoda. Eco już przed takim utożsamieniem przestrzegał.
Imaginary enemies are not hard to conjure into being.

Offline kelen

Odp: Teoria komiksu McClouda
« Odpowiedź #6 dnia: Grudzień 31, 2016, 05:09:41 pm »
Cytuj
Naprawdę? Ja jestem w stanie sobie wyobrazić taki komiks. Nie wiem czy jest technicznie wykonalny ale to inna kwestia. Powstało już tak wiele eksperymentalnych komiksów, że nie zdziwiłbym się gdyby już coś takiego od dawna istniało. Z pewnością turucorp albo absolutnie mieliby do powiedzenia więcej na ten temat. Gdyby zechcieli rzecz jasna. :)

Ja pozwolę sobie przytoczyć z własnego "doświadczenia" Adventure Time #10, gdzie można obrać różne ścieżki w zależności od "wyboru" i zakończyć z różnym zakończeniem. Ten zeszyt jest chyba w 3 tomie wydania zbiorczego wydanego u nas.

Co prawda to nie do końca chyba się wpisuje w pytanie, ale był też chyba polski doujinshi z Death Note'a, gdzie można było przeczytać komiks jak leci, natomiast po drodze strony miały też alternatywną numerację, która pozwalała poznać historie od innej strony - niestety nie pamiętam więcej szczegółów, ani tytułu. Taka ciekawostka.
Archiwum audycji Prosto z Kadru: https://www.youtube.com/user/ProstozKadru

Offline turucorp

Odp: Teoria komiksu McClouda
« Odpowiedź #7 dnia: Grudzień 31, 2016, 06:20:21 pm »
Ja pozwolę sobie przytoczyć z własnego "doświadczenia" Adventure Time #10, gdzie można obrać różne ścieżki w zależności od "wyboru" i zakończyć z różnym zakończeniem.

Ech, no i to wlasnie nazywamy "komiksem paragrafowym" (vide chociazby polska edycja "Tutaj")

Offline Garf

Odp: Teoria komiksu McClouda
« Odpowiedź #8 dnia: Grudzień 31, 2016, 06:29:55 pm »
Osobiście jestem zdania, że rację ma Kunzle i że to Töpffer jest ojcem komiksu, chociaz kiedyś głosowałem za "Yellow Kidem". Mam w domu tę cegłę, zawierającą wszystkie jego prace i uważam, że to sa komiksy.

Mam też książkę Kunzle'a "Rodolphe Töpffer. Father of the Comic Strip" i uważam, że padające tam argumenty są słuszne, a wywód mnie przekonuje.

Niestety, nie miałem okazji zapoznać się z tą książką, ale sądząc po tych pracach Töpffera, które miałem okazję oglądać, zgadzam się całkowicie co do tego, że mają one wszelkie cechy gatunkowe komiksu (trochę niezręczne sformułowanie, bo brzmi to, jakby istniała jakaś checklista w tym względzie, ale wiadomo z grubsza, o co mi chodzi).

To właśnie jeden z dowodów na to, że granice definicji muszą być nieostre, aby nie wykluczyć takich przypadków, jak komiksy Töpffera. Mój umowny wybór "Yellow Kida" był motywowany tym, że był on niejako zwiastunem eksplozji komiksów prasowych w pierwszych dekadach dwudziestego wieku, które to zdarzenie uważam za kluczowe dla formowania się różnych konwencji stosowanych do dziś i konsolidacji komiksu jako odrębnego medium.

Naprawdę? Ja jestem w stanie sobie wyobrazić taki komiks. Nie wiem czy jest technicznie wykonalny ale to inna kwestia. Powstało już tak wiele eksperymentalnych komiksów, że nie zdziwiłbym się gdyby już coś takiego od dawna istniało. Z pewnością turucorp albo absolutnie mieliby do powiedzenia więcej na ten temat. Gdyby zechcieli rzecz jasna. :smile:

Wydaje mi się, że nawet niektóre znane mi komiksy Disneya częściowo podpadałyby pod to. Mówię tu o opowieściach z "rozwidloną fabułą" w stylu: "Jeżeli uważasz, że Donald powinien tu skręcić w lewo, przejdź na stronę 32. Jeżeli sądzisz, że lepiej jechać prosto, przejdź na stronę 40".
http://garfield.com/ -  codziennie świeży Garfield!

Przypuszczalny skład kolekcji "Star Wars" od De Agostini i opisy tomów:
Część pierwsza (tomy 1-31): http://www.forum.gildia.pl/index.php/topic,9912.msg1417973.html#msg1417973
Część druga (tomy 32-46): http://www.forum.gildia.pl/index.php/topic,9912.msg1418058.html#msg1418058
Część trzecia (tomy 47-70): http://www.forum.gildia.pl/index.php/topic,9912.msg1418124.html#msg1418124

A Kamala Khan to Ms Marvel, a nie Miss Marvel, do jasnej ciasnej!

Offline absolutnie

Odp: Teoria komiksu McClouda
« Odpowiedź #9 dnia: Grudzień 31, 2016, 06:55:09 pm »
Niestety, nie miałem okazji zapoznać się z tą książką, ale sądząc po tych pracach Töpffera, które miałem okazję oglądać, zgadzam się całkowicie co do tego, że mają one wszelkie cechy gatunkowe komiksu (trochę niezręczne sformułowanie, bo brzmi to, jakby istniała jakaś checklista w tym względzie, ale wiadomo z grubsza, o co mi chodzi).

To właśnie jeden z dowodów na to, że granice definicji muszą być nieostre, aby nie wykluczyć takich przypadków, jak komiksy Töpffera.
Cała książka "Coś więcej, czegoś mniej" - którą otwiera omówienie pracy Topffera, a zamyka opis "Tutaj" - oparta jest na szukaniu cech, które pozwolą na zaliczenie danej pracy do grona komiksów (czy nawet powieści graficznych) lub wyłączenie ich z tego grona. Jest tam trochę dyskusji z McCloudem i trochę dyskusji z innymi. Przede wszystkim zaś jest zapis lektury konkretnych prac: komiksów, parakomiksów, quasi-komiksów, oraz absolutnie-nie-komiksów, które jednak ktoś wcześniej nazwał komiksami lub powieściami graficznymi. Nad tym zapisem unosi się przeświadczenie, że granice definicji muszą być nieostre, bo twórczość polega na ich nieustannym naruszaniu i przesuwaniu.

Imaginary enemies are not hard to conjure into being.

Offline kelen

Odp: Teoria komiksu McClouda
« Odpowiedź #10 dnia: Grudzień 31, 2016, 07:03:19 pm »
Ech, no i to wlasnie nazywamy "komiksem paragrafowym" (vide chociazby polska edycja "Tutaj")

Napisałeś to "ech" jakbym z jakiegoś powodu popełnił jakąś zbrodnie swoim postem :P
Archiwum audycji Prosto z Kadru: https://www.youtube.com/user/ProstozKadru

Offline turucorp

Odp: Teoria komiksu McClouda
« Odpowiedź #11 dnia: Grudzień 31, 2016, 10:11:08 pm »
Napisałeś to "ech" jakbym z jakiegoś powodu popełnił jakąś zbrodnie swoim postem :P

Eeeee... nie, sorry, to tak z rozpędu ;)