No i tu pojawia się kwestia ulubionej konwencji. Ta nostalgiczna, zwrócona ku latom pięćdziesiątym z jednej, z drugiej ku kultowi małomiasteczkowości amerykańskiej, ma w sobie niezaprzeczalnie dużo uroku. Wiec rozumiem z czego wynika zdystansowanie wzgledem "Fatale", bo nadprzyrodzony kryminał Brubakera nie do konca zgadza się z wizją Hill Valley, pewnie! (Swoją drogą, choc to nie lata pięćdzisiąte, to na skrzyżowaniu Twojej konwencji z domieszanymi pierwiastkami "Przystanku Alaska" leży Stars Hollow, miasteczko z serialu "Gilmore Girls", pewnie znanego, ale może nie; jeśli nie, warto zajrzeć, nawet jesli to już tylko Ameryka poczatku tego stulecia).
Kłopot zaczyna się zresztą dopiero wtedy, gdy o preferancjach naszych zaczynamy mówić jako o wyznacznikach "dobrych" i "złych" komiksów. Strasznie to się miesza i prowadzi do (po częsci zasadnych przecież) niepokojów, jak te cytowane wyżej (Death archiwalny, Leyek bezsenny w związku z tym, co napisał pierwszy). Prawo luźnej dyskusji chyba...