Co niczego nie zmienia - Brown to grafoman, a Ellroy to jednak też literatura gatunkowa. Dobra, jeden poczytny, drugi niezły, ale Faulknerem żaden z nich nie jest (zresztą - tego jakoś ostatnio nikt nie wydaje). SD wydała np. parę książek Hansa Fallady czy hipsterskiego Franzena, ale to nie zmienia faktu, że większość ich oferty jest poniżej poziomu tych kilku ostatnio wydanych komiksów (jak to ktoś wyżej zauważył). Więc po co zaraz pozować na jakąś misję?
I jeszcze to urocze zdanie z wywiadu: "Te książki w unikalny sposób łączą też kwestie naukowe, m.in. teorie fizyczne i historię sztuki z wiarą i duchowością". To o Brownie. No, powiedziałbym, że słowo "unikalny" to tutaj gruby eufemizm.