Drodzy forumowicze potrzebuję opinii
Mam nadzieję, że nie za późno, ale chciałem dorzucić swoje pięć groszy, przynajmniej do tych pozycji, które czytałem:
Kapitan Marvel. Typowa ramotka, która może zmęczyć tych mniej odpornych. Na pewno ciekawa rzecz jako prequel do wydanego w ramach WKKM "Życia i śmierci Kapitana Marvela". Wyjaśnione zostało m.in. w jaki sposób Rick Jones związał się z Kapitanem. Jeśli podobał Ci się Kapitan Marvel Starlina, to sądzę, że nie powinieneś być zawiedziony tym tomem, choć trzeba pamiętać, że ten WKKM-owy Kapitan jest o kilka klas lepszy. Jeśli nie czytałeś "Życia i śmierci...", to ten tom możesz ze spokojem odpuścić.
Nick Fury. Ja na ten tom czekałem z niekłamaną niecierpliwością, bo zawsze chciałem się dowiedzieć co działo się z Nickiem po jego "wycofaniu się" z Shield. I dokładnie takie wyjaśnienie zawarte jest w tym tomie. Przyjemnie czytało się przygody w większości nieznanych mi herosów, których zebrał Fury w jedną grupę, chociaż trzeba pamiętać, że jest to typowy akcyjniak, bez większej głębi, czy zaskoczeń. Historia w miarę zamknięta (z tego co pamiętam w ostatnim zeszycie był jakiś cliffhanger, ale chyba niezbyt istotny).
Na plus dodatkowy zeszyt dziejący się w trakcie II WS, w którym Fury (będący wtedy sierżantem i mający jeszcze oboje oczu) daje łupnia hitlerowcom. Naprawdę zabawne rozwiązania fabularne i, jak na tamte czasy, wciągające dialogi (nawet pomimo ich mnogości).
Ludzka pochodnia. Jeden z najbardziej pozytywnych zaskoczeń tej kolekcji i jednocześnie bardzo przyjemny tom, choć to typowa superbohaterska opowieść. Fabuła jest banalna: dwóch przyjaciół z dawnych lat łączy swoje siły, aby uratować świat, a przynajmniej znaczną jego część. Natomiast samo wykonanie jest naprawdę perfekcyjne. W tle wspólne relacje pomiędzy bohaterami i zbliżająca się śmierć jednego z nich (nie spojleruję, to jest zaznaczone na początku tej opowieści). Dodatkowo na plus fakt, że jest to totalnie zamknięta historia.
Falcon. Główna historia to pierwszy solowy występ Wilsona i jednocześnie zamknięta historia. Całość przyjemnie się czytało, ale były pewne głupotki
(np. porwanie prezydenta przez gang z Harlemu)
, które na szczęście wywoływały raczej tylko uśmiech, a nie zażenowanie.
Dodatkowa historia to oczywiście pierwsze pojawienie się Falcona i ze względu na wartość historyczną stanowi bardzo ciekawy wątek. Natomiast sama fabuła, treść i rysunki to typowa ramotka z lat 60-tych.
Fantastyczna czwórka. Tutaj mówię zdecydowane nie. Poniżej moja opinia na temat tego tomu:
- Najgorszy - Fantastyczna Czwórka. Oj, męczyłem się strasznie z tym komiksem. Po lekturze tej historii w pełni rozumiem negatywne znaczenie słowa "ramotka". Nieustanne wyjaśnianie toczącej się akcji, ciągłe powtarzanie tych samych frazesów (w czym prym wiedzie Dr Doom) i infantylność to znaki rozpoznawcze tego komiksu. Wiadomo, że takie rzeczy powtarzają się w komiksach superbohaterskich z lat 60' i 70', ale pomimo tego twórcom niejednokrotnie udawało się opowiedzieć ciekawą historię (pozostając przy FF można wspomnieć chociażby Nadejście Galaktusa). Tutaj nic nie potrafiło mnie zaskoczyć - pojedyncze historie poszczególnych członków grupy były mi zupełnie obojętne, kwestia pochodzenia potomka Dooma była nazbyt oczywista, a finałowy pojedynek pomiędzy Doomem a Richardsem był najzwyczajniej w świecie nudny. Długo męczyłem się z tym komiksem i jak na razie jest to najgorszy tom kolekcji (a sądziłem, że nic nie przebije głupotek popełnionych w Visionie).
Power Man. Wbrew głosom innych mnie podobał się ten tom. Zarówno starsza historia opisująca pierwsze wspólne przygody Cage'a i Randa, jak i nowsza umiejscowiona niedługo po uchwaleniu Registration Act były bardzo przyjemne w odbiorze. Gorzej było z rysunkami w tej drugiej historii, ale na to spuśćmy zasłonę milczenia.