Green Lantern/Green Arrow: Włóczęga bohaterów to był jeden z najbardziej oczekiwanych przeze mnie tomów z pierwszej 60-tki WKKDC, niestety po lekturze jestem rozczarowany. Może za dużo sobie obiecałem po tym co czytałem o tej serii, i w całej tej euforii nie wziąłem pod uwagę, że to jednak superhero z początku lat 70-ych i nawet jeśli poruszane tu będą poważne kwestie, to poruszane będą w niepoważny sposób? Ale nie to jest najgorsze, bo biorąc poprawkę na to kiedy powstał komiks, można docenić ten klimat. Za to nie mogłem zdzierżyć, że po czterech zeszytach tej wędrówki po "prawdziwej Ameryce", na początku kolejnego zeszytu GA stwierdza "tak sobie myślę, chyba powinniśmy zakończyć tę włóczęgę..." i cudownym zbiegiem okoliczności ich przygody przenoszą się w kosmos
Czyżby czytelnicy narzekali na zbyt przyziemne przygody i trzeba było się dostosować? Szkoda. I szkoda, że nie było nam dane poznać całego runu, zwłaszcza, że później był ten słynny zeszyt poruszający kwestię uzależnienia od narkotyków.
Za to rysunki Adamsa to mistrzostwo! Zdecydowanie jeden z najciekawszych rysowników tamtych lat, obok Byrne.