W nowym odcinku świątecznym dostaliśmy koncept wprost z Ameryki - prawdziwego superbohatera. I choć początkowo pomysł ten kompletnie do mnie nie trafiał, bo zawsze ceniłem Doctor Who za swój własny, mocno zakorzeniony w kulturze angielskiej styl, odcinek wypadł naprawdę sympatycznie. Był przepełniony nawiązaniami, a zwłaszcza tymi do Supermana. Przed tworzeniem odcinka scenarzysta potwierdził, że to jego ulubiony bohater z dzieciństwa, i prawdę mówiąc ciężko tego nie zauważyć. Do licznych błędów i zasług Doktora dzisiaj możemy doliczyć stworzenie superbohatera.
Tymczasem Peter Capaldi ogłosił swoje odejście z serialu po tym sezonie. Jestem tym bardzo zawiedziony. Od czasu wznowienia serialu, poza Christopherem Ecclestonem który pracował tylko przez jeden sezon, odtwórcy Władcy Czasu żegnają się z rolą co trzy sezony. 12 Doktor w wykonaniu Capaldiego akurat był tym, który zasługiwał by zabawić dłużej. Między innymi za swój świetny warsztat aktorski, a przede wszystkim przez niekompetencję scenarzystów, którzy mieli wyraźny problem ze sprofilowaniem jego charakteru. Dlatego też uważam że jeszcze jeden-dwa sezony należałyby się temu Doktorowi, by móc kompetentnie określić jego styl.
Trzej ostatni Doktorzy byli stosunkowo młodymi facetami, pełnymi energii i entuzjazmu. W 8 sezonie w końcu dostaliśmy Doktora wiernego klasycznym seriom - mniej entuzjastycznego, bardziej zdystansowanego. Capaldi jest w tej roli tak fantastyczny, że zapamiętam go naprawdę na długo. Nawet przy 11 Doktorze, który z pewnością był najbardziej energiczną inkarnacją, nie czułem takiego smutku przy odejściu. Liczę że 12 dostanie godne pożegnanie, i nie zastąpi go ponownie młody aktor w okolicach 30, jak to było przy 10 i 11.