(...) przyjrzyj się stronie Ministerstwa o Karcie Dużej rodziny i odpowiedz sobie szczerze na pytanie jaki jest cel tej karty i jaki jest jej sens.
Przyznam, że Twoje rozważania o celu, sensie i moralności męczą mnie okropnie, bo są z jednej strony szalenie naiwne, a z drugiej nadmiernie uproszczone.
Z niezrozumiałych dla mnie przyczyn zakładasz, że działanie Ministerstwa nalezy bezwzględnie uważać za moralnie słuszne, a a niemoralne uznawać te poczynania ludzi, którzy chcą się podzielić z innymi swoim przywilejem, najczesciej przy tym nic na tym nie zyskując.
Jeśli chcesz być fair wobec tych, których tak surowo oceniasz, to powinieneś wziąć pod uwagę także i możliwość, że ktoś, kto korzysta z danego przez Ministerstwo przywileju w sposób niezgodny z założeniami tego Ministerstwa, robi to w ramach buntu wobec władzy, której nie ceni, nie szanuje i nie uważa za swoją lub też ma ją w d..., bo władza ta na innych polach pokazała, że ma w d... jego.
Myslę też, że przy ocenianiu faktu dzielenia się przywilejem z kimś, kto dostępu do tego przywileju nie ma, powinieneś brać pod uwagę to, że dzielący się robi to z sympatii, przyjaźni lub solidarności z drugim człowiekiem i kieruje się w swoim działaniu milością bliźniego lub też traktuje ów przywilej jak towar wymienny: udostępnia go komuś drugiemu, bo jemu samemu jest na nic, a w zamian uzyskuje coś, co jest mu w utrzymaniu owej dużej rodziny niezbędnie potrzebne.
Krótko mówiąc, oceniając drugiego człowieka powinieneś kierować się względami czysto ludzkimi i własnym człowieczeństwem, a nie znajomością jakichś biurokratycznych przepisów i politycznych założeń.