To ja mam podobne odczucie, ale... z Pasażerami i Towarzyszami. Świetnie mi się czytało Pasażerów wiatru, a Towarzyszów Zmierzchu ciężko i kompletnie już nawet nie pamiętam o co chodziło w tym komiksie.
Nawet nie pamiętam czy udało mi się przebrnąć przez pierwszy album Towarzyszy (w odległych czasach, gdy to czytałem, po prostu nie mogłem przez to przebrnąć), a Pasażerów czytałem jednym tchem. Dlatego też od jakiegoś czasu nie sugeruję się w 100% opiniami innych (recenzje czytam, a i owszem, bo może rzuci mi to jakieś inne światło niż sucha zapowiedź z wydawnictwa) i sprawdzam na sobie co mnie się podoba, a co nie. Taka
Monstressa to dla mnie słaba rzecz, a
Hugo rewelacyjna (nie mam sentymentu do starego wydania, bo nie pamiętam jak to tam wtedy było przetłumaczone).