No i pochłonąłem Miraclemana... No i pochłonął mnie Miracleman...
Ale po kolei.
Zaczęło się od tego, że popełniłem błąd. Zacząłem go czytać w sobotę rano wiedząc, że nie zdążę go skończyć.
W rezultacie wszystko co robiłem w ten weekend (włącznie z oglądaniem Doktora Dziwago i prowadzeniem samochodu przez setki kilometrów) jest nasycone bylejakością i pośpiechem (bo się śpieszyłem by to tu to tam uczknąć jeszcze choć kilka stron) lub rozkojarzeniem (bo moje myśli były gdzie indziej)
Bo było NIESAMOWICIE!!!!
Wiem, że na tym forum współistnieją zarówno ludzie popierający odczytywanie komiksów w kontekście historycznym jak i ludzie oczekujący, że stary komiks będzie się czytał tak samo dobrze jakby powstał dziś.
Tym pierwszym powiem, że czytałem setki komiksów superhero z analogicznego okresu i jakbym nie wiedział, że to ta sama data to bym powiedział, że ktoś mnie robi po rogach. TO jest niesamowite. Wyobraźnia Pierwotnego Autora jest przebogata.
Tym zaś, którzy oczekują uniwersalności powiem, że nie wyobrażam sobie, by wszyscy CI, którzy pisząc współczesne komiksy ewidentnie muszą wzorować się na tym co Moore już dawno zrobił byli w stanie utrzymywać podobny poziom za każdym razem. Może są tam przede mną komiksy podobne lub lepsze. Ale moze ich być tylko kilkanaście. Może kilkadziesiąt. Chcę je przeczytać. Wy zaś chcecie przeczytać ten. Uwierzcie Mi!
Na tym etapie mojej podróży mogę powiedzieć, że jest to drugi lub trzeci najlepszy komiks superhero jaki czytałem w życiu (choć oczekuję, że przede mną jeszcze parę, które to przebiją. choć będzie im ciężko). Trochę mu brakuje do pierwszego miejsca, bo nie jest tak poukładany jak - mój faworyt - Watchmen. Tam czytając czujemy, że to wszystko do siebie pasuje, że każdy szczegół ma znaczenie (co się zresztą potwierdza). Tutaj tego nie czułem. czułem wielkość, nie czułem precyzji. nie na takim poziomie.
Ale na pewno jest to superhero komiks NAJMROCZNIEJSZY (sorry, Swamp Thing. próbowałeś, no ale weź...). Pewne kadry są tak sugestywne, tak makabryczne (mój koszmar - scena ze
zdartymi z rodziny skórami wiszącym na sznurku razem z praniem
) że nawet taki stary wyjadacz horrorowy jak ja jest jednocześnie poskładany i ukontentowany.
Zresztą co tam o superhero. To jeden z najlepszych komiksów jakie przeczytałem w życiu. A na pewno najlepszy z wydanych w tym roku. Szybko przebiegam mentalna listę co tam jeszcze było i nie widzę nic co by u mnie zapowiadało się lepiej. Będę ucieszony jeśli się pomylę, ale teraz nie widzę.
Nie będę recenzował, bo nie umiem. Nie napiszę tych wszystkich rzeczy co w recenzji byc powinny. Ale dam kilka wskazówek i wyjasnień:
1) NIE CZYTAJCIE WSTĘPNIAKA!!!!
ten kto podjął decyzję by tekst de Freitasa dać na początek popełnił błąd. A jeśli de Freitas wiedział, że to na wstęp to sam się nie popisał...
Ci co nie czytali poza garścią spoilerów i tak nic z tego nie wyniosą bo to się czyta świetnie zaraz po lekturze, jak wiesz o czym ten gość mówi
2)
Pytaliście tu o te historie wrzucone jakby nie na miejscu...
W opisie jest jasno wyjaśnione, że są wrzucone tam, gdzie zostały wydane (albo bardzo blisko)
Próba przeniesienia ich bardziej "chronologicznie" jest bez sensu. Nie ma miejsca gdzie się je da czytać by pasowały. Wszędzie indziej jest za wcześnie albo za późno.
Ale chociaż podczas czytania powodują drobny dyskomfort potem przynosi to stukrotne plony gdy już wszystko zaczyna się rozwijać.
Czytajcie jak jest. Nie panikujcie. Wszystko jest OK.
3) Golden Age
Gdyby ktoś się zastanawiał czy trzeba znać Marvelmana Anglo powiem, że nie ma obowiązku. Wszystko jest wyjaśnione w samej historii.
Ale...
Ja przeczytałem dwa tomy Marvelman Classic.
I pozornie dało mi to tylko jeden (mało, prawda?) dodatkowy smaczek bo wiedziałem czemu na stronie 87 stoi koleś przypominający
Robin Gooda sorry... Robin Hooda
Ale tak naprawdę jak się przebrnie przez te sensowne inaczej twory kultury lat 50-tych (mój ulubiony jak Marvelman cofa się w czasie latajac wstecznie wokół Ziemi do Prehistorii (!) gdy planeta była płaska by pomóc Herkulesowi ją zaokrąglić) to dopiero wtedy widać co - z punktu widzenia bohaterów opowiedzianej historii - znaczą dane ujawnione
na nagraniach w bunkrze - strona 87
i jak bardzo abstrakcyjne były
scenariusze, przy pomocy których testowano odporność świadomości Miraclemanów
A z meta punktu widzenia można docenić jak wielki szacunek do oryginału miał Pierwotny Autor, z jakim wyczuciem potraktował pracę swojego poprzednika i jak bardzo to wszystko co wymyślił trzyma się przysłowiowej kupy...
Ale, jak mówiłem, obowiązku nie ma...
4) Tłumaczenie
Ja zazwyczaj (po kilku wtopach) kupuję komiksy amerykańskie i brytyjskie w oryginale (ceny jeśli są dalej w sprzedaży, są podobne, lub częściej tańsze)
Ale przy wydaniu Muchy (jedynym w swoim rodzaju)postanowiłem zaryzykować i sprawa tłumaczenia była moją największą obawą
Nie mam oryginału, nie będę porównywał. Ale przy czytaniu ani razu nie miałem wrażenia, że coś jest nie tak.
Wszystko się ładnie ułożyło, nie mam cienia podejrzeń, że coś skopano. Tak że bardzo Panu Sidorkiewiczowi dziękuję. I jak będę miał wątpliwości czy kupić oryginał czy polską wersję a będzie jego tłumaczenie to kupię.
Podsumowując:
Jeśli kiedykolwiek się ze mną zgodziłeś/aś w ocenie jakiegoś komiksu, a nie masz tego to kup! Koniecznie!!!
Nie patrz na ceny (bo PRAWDZIWY fan nigdy tego nie robi) tylko kup.
Nie czekaj, nie wrzucaj na przyszłoroczne wishlisty tylko kup. I od razu przeczytaj.
Nie mogę zagwarantować że na pewno CI się spodoba. Ale jeśli się nie spodoba, to naprawdę nie ogarniam i pewnie nigdy nie ogarnę czego Ty poszukujesz w komiksach superhero...