Moon Knight bazuje na cechach, jakie ludzie lubią w Deadpoolu. Tyle, że nie można ciągle grać na tych samych emocjach. Linia DC Rebirth bije Marvel Now na głowę.
Nie jestem namiętnym czytaczem komiksów suprbohaterskich. Nie mam pojęcia, czym różni się Marvel od Marvel Now i szczerze mówiąc, wcale mieć pojęcia nie chcę. Tak się jakoś jednak złożyło, że trochę komiksów o Moon Knighcie przeczytałem i nawet lubię tego bohatera, dlatego pozwolę sobie zabrać głos. I napiszę, że:
1. Cechy, które upodobniają Moon Knighta do Deadpoola (niezależnie od tego, jakie to są cechy), Moon Knight miał dużo wcześniej niż Deadpool. Sukces Deadpoola pokazuje, że na tych samych emocjach mozna grać naprawdę długo.
2. "Moon Knight" Ellisa bardzo umiejętnie nawiązuje do wcześniejszych wcieleń tej postaci i zgrabnie prostuje różne dziwności, ktore w czasie pisania tego serialu się pojawiły. Powiedziałbym, że jest on - daną wiernym kibicom tej serii - obietnicą, że więcej głupot nie będzie, będzie za to dużo spójniej i ostrzej niż nieco wcześniej.
Ja wiem, że nie każdy musi czytać komiksy Marvela po kolei. Wiem jednak także, że ten, kto nie czyta po kolei, powinien starannie ważyć słowa i oceny, bo niektóre komiksy (np. "Moon Knight" Ellisa) są w mniejszym stopniu przeznaczone dla nowych czytaczy, a w wiekszym dla tych, którzy czytali, wiedzą i rozumieja, gdzie zaszła zmiana.
Mi ta zmiana się podoba, bo jest zmianą na lepsze, bo widzę w niej zapowiedź dymanicznego rozwoju zdarzeń i zalążek dramatu przez duże D. Nie czytałem tego "Moon Knighta" po angielsku, nie wiem, co będzie dalej. Ale po lekturze pierwszego tomu wstałem z zupełnie innymi odczuciami niż Itachi.
Widzę w tej serii potencjał, widzę pomysł, widzę dobrą realizację pewnej koncepcji i widzę, że zmierza to w dobrą stronę.
Nie mogę nikomu obiecać, że to będzie naprawdę dobra seria, ale uważam, że warto na nią zwrócić uwagę, bo staranność, z jaką Ellis odnosi się do poprzednich wcieleń Moon Knighta zapowiada, że ma on pomysł, jak oryginalnie rozwinąć opowieść o tej postaci, nie sprzeniewierzając się duchowi oryginału. A oryginał był zajebisty.