Zadajcie sobie jeszcze jedno pytanie: dlaczego chcecie być "znawcami" ?
Po to by być większym zrzędą ?
Bycie zrzędą to efekt uboczny bycia znawcą. I nikt go nie chce, a on i tak się pojawia. Zrzędzę, bo widzę, że ktoś mnie nabiera, wciska mi kit, udaje, że coś wymyślił, chociaż tylko zerżnął od kogoś innego. puszy się, chociaż powinien w pokorze powiedzieć: "Jestem malutki i jeszcze wiele się muszę nauczyć".
Po to aby każdy nowy komiks wywalić do kubła "bo to już kiedyś było" ?
No nie wiem.
Krytyk, który dązy do tego, żeby każdy nowy komiks wyrzucić do kosza, to marny krytyk. "Wyrzucanie do kosza" w ogóle nie powinno wchodzić w zakres obowiązków krytyka. On raczej ma powiedzieć temu, kto jeszcze komiksu nie kupił, co znajdzie w nim ciekawego. Nawet jak tam jest mało ciekawego, to jednak powinien powiedzieć, co ciekawego tam jest.
Dla mnie komix to porostu hobby (co ciekawsze jedno z wielu...) i lubię być zadowolony z każdego komixu jaki przeczytam.
A jesteś?
Przecież jest wiele innych rzeczy ciekawszych do zrobienia. Komix to tylko część życia a żeby być "znawcą" komixu na maxa to trza by było poświęcić co najmniej całe życie.
Masz rację. Całkiem sporo czasu trzeba poświęcić komiksowi, żeby być jego znawca na maxa. Dlatego mamy takich "znawców", jakich mamy.
Weźmy taki przykład:
Krytyk filmowy obejrzał "X-men 2" i twierdzi, że film jest płytki, przebajerowany, nierealny marna gra aktorska (bo przecież lepsza jest np. w "Locie nad kukułczym gniazdem"). Ale co to obchodzi widza ? Film ogląda się z przyjemnością, a przecież o to głównie chodzi. Bo przecież nie jest najlepsze to co jest najepsze, ale to co się komu podoba.
Tak samo jest z komiksem:
Gość ci rzuca nazwiskami których wogóle nie kojarzysz, proponuje ci kupić inny (o wiele lepszy) komix za granicą (zamiast pójśc poprostu do kiosku).
Do czego zmieżam ?
A no do tego, że "znawca" (ten o którym mówicie oczywiście) to osoba zuełnie abstrakcyjna i (co najważniejsze) niepotrzebna.
Weźmy zatem inny przykład: koleś kupuje sobie komiks Ostrowskiego, uważa go za zajebisty i jest zadowolony z zakupu. W dwa lata później trafia na komiksy Teda McKeevera i Mike'a Mignoli (nigdy wczesniej nie widział i nie słyszał o takich rysownikach) i stwierdza, że już gdzies widział takie rysunki. Z porównania wychodzi mu, że Ostrowski nie był wcale taki zajebisty, jak mu się wydawało i czuje się oszukany. I pyta, czemu nikt mu nie powiedział, że Ostrowski się "inspiruje". Uważa, że zmarnował czas na zachwycanie się epigonem i że mógł (przy odrobinie wysiłku) obcować z naprawde oryginalnymi i zajebistymi rysownikami, ale zabrakło kogoś, kto by mu wskazał, gdzie ich szukać.
Prawdziwy znawca poprostu wie czego chce, czego chcą inni, parę podstaw, poprostu się interesuje komixem, a nie tylko jego częścią. Wcale nie musi znać całej 70-letniej historii komixu i nie musi znać/mieć każdego tytułu/każdy tytuł wydany na świecie.
Komiks ma ponad 100-letnią historię, a co do kwestii "interesować się" i "znać", to chyba troszkę się pogubiłeś.
A osób znającychsię na komixie na tym forum jest wiele (moim skromnym zdaniem).
W tym miejscu zgadzam się z tobą całkowicie.