Autor Wątek: Korn  (Przeczytany 22261 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline CaveSoundMaster

Korn
« dnia: Październik 03, 2003, 04:06:51 pm »
O Kornie się różnie mówi. Chciałbym wiedzieć, jakie jest wasze zdanie. Czy rozwija sięw dobrym kierunku? Czy schodzi na psy? Czy każda płyta jest gorsza od poprzedniej? Czy się skomercjalizowali? Czy są monotematyczni?

Ja na przykład uważam, że są monotematyczni. Pierwsze dwie płyty były wspaniałe (a najlepsze było Life is Peachy ze swym Porno Creep - Porno Creep jest według mnie najlepszym utworem Korna).

Follow the Leader była cienka z tego względu, że już dało się odczuć, że natłok złych emocji Davisa minął i teraz nie wie już o czym śpiewać. Temat wyżywania się na oprawcach już się wypalił, więc wiele fragmentów tej płyty jest nieciekawa. Muzycznie fajny jest Freak on a Leash i taki utworek hiphopowy, zapomniałem jak się nazywa. Na pewno nie All In The Family z Fredem Durstem bo jest to utwór o niczym. Children of the Korn tez mi się nie podoba; plątanina f**ków, dicków i sucków bez sensu.

Wszystkie późniejsze dwie płyty :) są w sumie nieciekawe, acz mają parę fajnych fragmentów. "Hey Daddy" mi się bardzo podoba (choć czy to nie "autoplagiat" po "Daddy"?), "Wake up hate", "Thoughtless" w paru momentach...

Ale tak ogólnie to uważam, że Korn nie wie już o co grać. Nie musi już teraz krzyczeć na wszystkich, że się na nim wyżywają. Nie ma już tej mrocznej energii, złych emocji... Nie ma tam zbytnio emocji w ogóle. Davis miał pomysł, miał uczucia, które chciał nam przekazać. Pokazał, jak to jest na jego miejscu, co się tam u niego w środku dzieje. Ale zaczyna memłać ten temat w nieskończoność, a to już nie dobrze.
url=http://www.last.fm/user/CaveSoundMaster]Last FM[/url]

Offline Clayman_

Korn
« Odpowiedź #1 dnia: Październik 03, 2003, 04:10:36 pm »
nie jestem pewien czy podchodzenie do korna w stylu korn=davis ma sens
:<Życie bez rzadów Tuska jest dla mnie niczym...>:.

Ferrus

  • Gość
Korn
« Odpowiedź #2 dnia: Październik 03, 2003, 04:35:16 pm »
Nie lubie Korna, sama stylistyka zespolow takich jak Korn, Soulfly czy slipknot przyprawia mnie o wymioty, a tak jak psize CSM tak wlasnie koncza zespoly, ktore graja muzyke bez polotu pokroju f**k eveything we hate everyone

Offline Kormak

Korn
« Odpowiedź #3 dnia: Październik 03, 2003, 05:41:25 pm »
Dwie pierwsze płyty Korna były bardzo wporzo. Wtedy nikt tak nie grał jak oni, byli oryginalni. Dziwny niby śpiew-niby łkanie Davisa, dziwnie strojone gitary... no i dudy! Zespół miał pałer, oryginalne brzmienie, image (dresy!) itd. itd.
Niestety patent szybko się ograł, masa zespołów się pojawiła, chłopaki obrosły w tłuszcz, branża ich pokochała i zaczęły słuchać gospodynie domowe. Po trzeciej płycie już nie mają nic do powiedzenia. Im szybciej się rozpadną zanim zaczną rozmieniać na drobne tym lepiej.

Z tego całego numetalowego szitu moim zdaniem najlepiej broni się jednak zespół Deftones, o ile można ich zaliczać do tej bandy ćwierćmózgów śpiewających o tym jak to ich nikt nie lubił w liceum.

Moje ulubione kawałki Korna to "Shoots & ladders", "A.D.I.D.A.S.", "Neighbour", "B.B.K."

Offline CaveSoundMaster

Korn
« Odpowiedź #4 dnia: Październik 03, 2003, 06:30:13 pm »
Znowu muszę się podpisać pod zdaniem Kormaka. Aczkolwiek moja opinia jest trochę bardziej łagodna. Jak mówiłem, niektóre FRAGMENTY ostatnich płyt mi się podobają.
url=http://www.last.fm/user/CaveSoundMaster]Last FM[/url]

Offline surmik

Korn
« Odpowiedź #5 dnia: Październik 03, 2003, 06:41:10 pm »
Rzeczywiscie Deftones goruje nad roznymi Hybrydami czy innymi Meteorami ;o) Co do Korna to mi podobaja sie "Justin", "Twist" (? - nie pamietam czy tak sie ta piosenka nazywala...) no i utwor z soundtracku "Spawn"  -"Kick P.A.", ktory nagrali z ... niestety nie pamietam kim ;o) Ogolnie sciezka dzwiekowa ze Spawna to bardzo fajna sciazka dzwiekowa ;o)
Pozdrowienia,
Marek

Offline Rhobaak

Korn
« Odpowiedź #6 dnia: Październik 03, 2003, 06:48:12 pm »
Zgodzę się chyba z przedmówcami - dwie pierwsze płyty, ew. jeszcze 'Follow the LeadeR', a potem, niestety, coraz gorzej. 'Issues' jeszcze można znieść, ale 'Untouchables' jest już bardzo słaba - KoRn się wypalił...
It is sometimes a mistake to climb; it is always a mistake never even to make the attempt.
If you do not climb, you will not fall. This is true. But is it that bad to fail, that hard to fall?

Offline Kormak

Korn
« Odpowiedź #7 dnia: Październik 03, 2003, 08:02:19 pm »
Cytuj
Ogolnie sciezka dzwiekowa ze Spawna to bardzo fajna sciazka dzwiekowa ;o

a mi się właśnie nie spodobała, jakaś sztywniacka, może poza Slayerem & ATR. Genialne pary wykonawców sa na soundtracku "Judgement Night".

Anonymous

  • Gość
Korn
« Odpowiedź #8 dnia: Październik 03, 2003, 08:24:25 pm »
Korn...
Jak mam do wyboru KoRn lub to mowe cos co spiewa In The Shadows to sie nawet nie zastanawiam...
Nie lubie KoRna jako takiego, dziala mi na nerwy. Ale kilka piosenek, utworow, zapadlo na stale w moja plytoteke. Niestety, jestem slaba w tytulach ): jak poszukam to Wam tu napisze.

Offline Azel

Korn
« Odpowiedź #9 dnia: Październik 04, 2003, 07:25:49 pm »
Korn jest IMO bardzo dobrym zespołem, ale zgodze się z wami, że powoli się wypala. Muzycznie nie mam mu nic do zarzucenia (może poza schematami, ale mało zespołów ich niem), ale tekstowo to faktycznie się powtarzają - dość panie Davis w kółko o swoim dzieciństwie - jesteś już dorosly chłop :D

Korn - świetna płyta, rewelacyjny debiut. komentarze są zbędne

Life is Peachy - strasznie zakręcona płyta i przez to chyba najcięższa do przetrawienia, co bynajmniej nie oznacza, że jest najgorsza. co to to nie!!!

Follow The Leader - złagodzone brzmienie, eksperymenty. paradoksalnie najbardziej podobają mi się utwory z hip hopem na wokalu. ale i tak Dead Bodies Everywhere roxx

Issues - na początku rozczarowanie, ale po kilku razach płyta wchodzi bardzi ładnie. utwory są może i momenatmi zbyt podobne do siebie, ale płyta i tak się broni

Untouchables - rewelacyjne brzmienie - bardzo ciężkie i mięsiste (mówię tu o agresywnych utworach). drażnią mnie łagodne piosenki, ale da się przeżyć.

Take A Look in the Mirror - slyszałem na razie dwa utwory. Did My Time - jest przyzwoite, ale bez rewelacji. Right Now - troche podobne do poprzedniego, ale Davis w końcu się drze (ale i tak nie tak jak na pierwszych płytach). mam duz eoczekiwania wobec tej płyty, bo mam być ostrzejsza od poprzedniej. pożyjemy zobaczymy
url=http://www.carpenoctem.pl][/url]

www.muzyka.pl

Offline Zibi

Korn
« Odpowiedź #10 dnia: Październik 05, 2003, 02:31:51 pm »
Cytat: "Azel"
Untouchables - rewelacyjne brzmienie - bardzo ciężkie i mięsiste (mówię tu o agresywnych utworach). drażnią mnie łagodne piosenki, ale da się przeżyć.

Lagodne kawalki tez sa zawodowe :)

Offline Rex de Tenebris

Korn
« Odpowiedź #11 dnia: Październik 07, 2003, 11:47:31 am »
A mi się KoRn jak zawsze podobał (tylko dlatego, że byli pionierami), to mi sie nadal podoba, no moze oprócz pierwszej płyty, która kształtem trochę odbiegoa. Nawet na prubie czasami gramy I Did My Time, ale to tylko dla beki. Wyobraxcie sobie Death Metalowy zespół grający taką muze na koncertach.

Reasumujac. Dla mnie oni grają fajnie, nadal. Nie słyszałem nowej płyty, ale mój perkusista, który miał wydanie przed premierowe zachwalał kompilację.

Offline CaveSoundMaster

Korn
« Odpowiedź #12 dnia: Październik 08, 2003, 03:42:23 pm »
Właśnie słyszałem fragement Right Now. Podobają mi się zmiany stylistyczne w kwestii gitar, ale Davis mnie coraz bardziej wkurza. W kółko śpiewa to samo i TAK SAMO...
url=http://www.last.fm/user/CaveSoundMaster]Last FM[/url]

Offline Kormak

Korn
« Odpowiedź #13 dnia: Październik 08, 2003, 07:14:51 pm »
Cytuj
Davis mnie coraz bardziej wkurza. W kółko śpiewa to samo i TAK SAMO...

no popatrz, zupełnie jak M. Manson.... :P
sorry CSM, nie mogłem się powstrzymać :D

Offline CaveSoundMaster

Korn
« Odpowiedź #14 dnia: Październik 09, 2003, 04:02:33 pm »
Cytuj
no popatrz, zupełnie jak M. Manson....  
sorry CSM, nie mogłem się powstrzymać


No, no, no bo zacznę gryźć  :D

Muzycznie mogę się zgodzić, ale tylko jeśli bierzemy pod uwagę ostatni album. Reszta w jego najnowszym dziele to stylistyczna mieszanina Portrait of An American Family z HolyWoodem okraszona tematyką tych Kabaretów, dadaizmu itp. a opowiadająca o rozterkach Mansona w poszukiwaniu nowych środków wyrazu i kryzysie artystycznym, bezkompromisowości i jej konflikcie z próbą sprostania wymogom showbiznesu, o poszukiwaniu, o analogiach, o sztuce jako takiej, o jego relacjach damskomęskich (tego jeszcze nie było u Mansona)...

Jest pewna analogia. Marilyn właśnie doszedł do punktu w którym Korn zaczął się staczać i o tym ten album opowiada. Manson wierzy, że z tego wyjdzie. Z tymże Korn stacza się do jakiegoś czasu, a Manson dopiero zaczął. Co będzie dalej? Jak się potoczą losy tych dwóch kapel? Nie sądzę by Korn wrócił na szczyt. Przed Mansonem jest jeszcze znak zapytania. Niektórzy stracili już nadzieję. Ja nie, choć jest wielce prawdopodobne, że skończy jak Korn.

Ale jego najnowszy album nie jest bez wartości bo opowiada właśnie o tym wszystkim. Wystarczy posłuchać This Is The New Shit, wystarczy dostrzec w całym wieku Groteski autoironię. Złota Era stanowi wartość artystyczną, nie muzyczną, sam do podkreślał. Nie chce mi się szukać cytatów, ale musicie wierzyć mi na słowo. Całą swoją opinię buduję na podstawie wywiadów na przykład.

W zasadzie jednak album jest podstawiony pod publikę. O to chodzi, właśnię widzę Mansona z kaską w ręku śmiejącego się z tych co kupili. Powszechnie chwali się osiągnięciami w sprzedaży itp. Na pytanie "o co k***a chodzi" kwituje wszystko: "Irony, look it up". Uważam, że wszystko... większość jest celowa. Mam do tego prawo: MM napisał, że to czym jego muzyka jest, zależy od tego jak ją postrzegają. Twierdzą, że jest satanistyczna, proszę bardzo, to jest pewnie jej częścią. Twierdzą, że jest komercyjna, proszę bardzo, jest w tym trochę komercji. That's the way of art.

Ja tak postrzegam nowy album i to, że takie przemyślenia się pojawiły po jego przesłuchaniu, to że nie czuję kompletnej pustki, czuję się wbogacony, czuję że coś powiedział choćbym i ja sobie coś dopowiedział jest dowodem na to, że ten album jest dobry. Że ten album jest do mnie. Może nie do ciebie Kormaku, bo nie odnajdujesz w tym nic nowego, ciekawego, ekscytującego ale... ja odnajduje coś swojego. My się z Mansonem poprzez te albumy rozumiemy. To jak telefon, swoista miła rozmowy. Oczywiście czasami jestem zawiedziony, ale generalnie jest dobrze. Zobaczymy co będzie dalej.

A czy śpiewa tak samo? No, na Grotesce ma bardziej zachrypnięty głos... Z głośników dobiega kilka Mansonów na raz, coraz częściej MM śpiewa w wysokich rejestrach, aczkolwiek linia melodyczna jest coraz mniej rozbudowana (vide This Is The New Shit). Zmiany są, niewielkie, ale czuć różnicę jeśli się jest głęboko zaznajomionym z poprzednimi jego dokonaniami.

Dżizas ale się rozpisałem... O Mansonie mógłbym napisać książkę.
url=http://www.last.fm/user/CaveSoundMaster]Last FM[/url]