Wydaje mi się, że wrzucasz kilka róznych zjawisk do jednego worka.
Mniejszy format (amerykański) bywa poręczny (szczerze mówiąc wolę go niż duży format albumowy) i czasem to sami rysownicy wolą być tak wydawani.
Adler i Piątkowski rozmawiali o wydawaniu serii zeszytowej (mniejsza ilość stron i regularność publikacji) już z Egmontem - można powiedzieć, ze to pomysł, który długo chodził im po głowie... W wypadku "48 stron" przejście do formatu zeszytowego ma sens: w albumie ich dowcip nuży, zbyt wielkie zagromadzenie absurdalnego humoru zniechęca do czytania - trzeba go sobie dawkować.
Myślę, że z dowcipewm w "Wilq" jest podobnie, chociaż ja zawsze czuję niedosyt...
Mały format i objętość "Pantofla panny Hofmokl" to - zdaje się - efekt lenistwa twórców: komiks był zapowiadany jako pełnowymiarowy album już rok temu, ale autorzy nie dali rady, więc podzielili sobie pracę na etapy...
Seryjność to z kolei sposób na przywiązanie do siebie czytelnika - im częściej jakiś tytuł powraca, tym większa szansa, że ludzie jeszcze o nim pamiętają... Gdybym z góry wiedział, że miał czekać na drugą część jakiegoś komiksu dwa lata, to mocno bym się zastanawiał, czy kupować pierwszą. Gdybym kupił pierwszą część komiksu i potem czekał na drugą dwa lata, to pewnie tej drugiej już bym nie kupował - chyba że pierwsza była naprawdę zajebista...
Systematyczność i regularność to podstawa - i to się sprawdza. Niewiele ma to wspólnego z amerykanizacją, więcej z właściwą promocją na rynku...