Odkopię jeszcze wiadomość
Antariego sprzed kilku stron, bo teraz mogę się do niej odnieść
Ostatnio miałem też okazję obejrzeć "Crisis on Earth-X" czyli wielki 4 odcinkowy crossover między Supergirl, Arrow, Flash i LoT. Ogólnie moim zdaniem poradzili sobie o wiele lepiej niż w zeszłym roku poczynając od fabuły, kończąc na efektach. Historia była o wiele bardziej spójna i autonomiczna. Spora ilość trykotów na ekranie wcale nie przeszkodziła, a wręcz polepszyła doznania płynące z seansu. [tutaj był spoiler] (chyba jeden z lepszych aktorów z tej gromadki). Bardzo dobrze wypadł też Reverse Flash (świetny powrót do roli Toma Cavanagh, widać ile frajdy sprawia mu ta rola). Jedyne co wzbudziło mój niesmak to BARDZO mocne forsowanie elementów LGBT, co było widoczne już w zeszłym roku przy okazji "4 nights crossover". Jaki jest tego powód? Czy każda nowa postać musi być homoseksualna lub przynajmniej bi? Jakie to ma znaczenie dla fabuły? Rozumiem, że każda z grup musi mieć swojego avatara na ekranie ale dlaczego eksploracji tego wątku jest poświęcone aż tyle czasu antenowego? To trochę tak jakby w trakcie Top Model opowiadać o historii motoryzacji. Mnie osobiście widok Snarta liżącego się z jakimś chłoptasiem zniesmaczył Zwłaszcza, że to chyba ostatnia rola tego aktora w Arrowverse, a jeżeli jeszcze kiedy powróci to tylko w tej wersji... Ogólnie oglądało się całość dość przyjemnie z kilkoma zgrzytami. Dałbym tak 4/5.
Problemem w "Crisis on Earth X" (będę to nazywać tak, ponieważ twórcy obstają że jest to film telewizyjny a nie tylko crossover seriali, nawet w kolejnych częściach lektor mówił "poprzednio w Crisis on Earth X", a nie "poprzednio w [wpisz tytuł danego serialu]" nie jest LGBT, tylko ogólne podejście do wątków romantycznych których było za dużo, były niepotrzebne, i nawet nie było na nie miejsca. Mimo to byliśmy zalewani romantycznymi wyznaniami, dramatami, i wszelkiej maści głupotami które wrażenie zrobią tylko na dziewczynach z gimnazjum. Seriale DC potrafią być dobre kiedy trzymają się swojej kategorii, jaką jest trykociarska bezmózga rozrywka. Ale kiedy w tle pojawiają się jeszcze romanse i miłosne dramaty nagle staję się to wszystko niestrawną mieszanką.
Co do "jakiegoś chłoptasia" o którym mówisz to przecież jest to jeden z bohaterów tej historii a nie jakiś znowu bohater 3 planu. Wcześniej pojawił się w filmie animowanym wchodzącym w skład uniwersum tych seriali, gdzie już tam przedstawiono go jako homoseksualistę (a przynajmniej tak o nim mówili twórcy, ja sam filmu nie widziałem, ale wiem że już podczas jego premiery autorzy przedstawiali Ray'a jako geja). Więc akurat to że i tutaj zaznaczono jego orientację mnie nie burzy. Pocałunki z partnerem też nie, bo skoro męczono nas zbytecznym widokiem miziających się heteroseksualnych par, to i to mogę przetrwać. Masz prawo uznawać to za obrzydliwe, ale jednak bądźmy sprawiedliwi w ocenie zjawiska.
Mnie natomiast nuży w tych serialach jak twórcy próbują przekazywać komentarze polityczne. Robią to kompletnie nieudolnie, wręcz się przy tym ośmieszają. Widać że scenarzyści i producenci seriali DC (tych które są ze sobą fabularnie połączone, "Gotham" się do tego na szczęście nie zalicza) chcą wnieść swój komentarz do pewnych spraw, ale chyba troszkę za ciency w uszach na to są. Miło że próbują, ale niech lepiej się skupią na lepszej jakości scenariuszach i pomysłach na prowadzenie sezonów, bo to im idzie tylko trochę lepiej od prób prawienia politycznego komentarza. Najbardziej w oczy razi mnie tutaj "Supergirl". Gdybym był feministką, to bym się obraził że ktoś próbuje przekazywać te wartości w tak kuriozalnie przerysowany i dziecinny sposób.
Co do samego "Crisis on Earth X", bo jak na razie pisałem nie o tym co trzeba... dobrze się bawiłem. Tradycyjnie nie brakowało budżetowych braków, ale mimo niepotrzebnych wątków i scen miłosnych to była naprawdę sprawnie poprowadzona rozrywka. Kojarzyło mi się to trochę z wczesnymi seriami "Doctor Who", takie to uroczo tandetne, ale dzięki zabawie jaką się z tego czerpie nie zwracamy na to uwagi. Szkoda że na siłę wepchnęli tutaj te pożal się boże obyczajowe problemy toczące seriale DC, bo wtedy można by ten film oglądać jako niezależną całość, i myślę że ludziom lubiącym tandetne science-fiction to by się mogło naprawdę spodobać. Dobrze że nie traktowali nazistów zbyt poważnie, i świadomie użyli ich tak kiczowato jak tylko mogli (właściwie to mogli bardziej, ale nie zagłębiajmy się już w to).