Więc uważam, ze tytuł spoko, a wy się czepiacie.
Mnie się niestety tytuł nie podoba. Naprawdę wolałbym "Ant-Man i Wasp". Po części dlatego, że jest jednorodny, ale nie tylko dlatego. Przede wszystkim dlatego, że jest niejednorodny
i odchodzi od wcześniej przyjętych przekładów. Gdyby to był na przykład film "Ant-Man and Captain America", to tłumaczenie "Ant-Man i Kapitan Ameryka" przyjąłbym z otwartymi ramionami.
Zawsze bardzo doceniam - bardzo lubię - pracę wykonaną przez pasjonatów, którzy pokazują, że chodzi im nie tylko o kasę, że naprawdę kochają to, co robią, zależy im na wysokim poziomie swoich "wyrobów" i szanują swoich odbiorców. Przykładowo w zakresie wydawców cenię Ongrysa za to starania, jakie wkłada w przygotowywanie swoich albumów. Uwielbiam Dona Rosę za to, jak wierny jest faktom z historii Barksa i jakie szczegółowe badania naukowe przeprowadzał na potrzeby swoich opowieści. Lubię starwarsowe komiksy Ostrandera i Duursemy (Ty pewnie też polubisz, gdy do nich dojdziesz) za multum nawiązań do najbardziej niszowych zakamarków uniwersum SW i dbałość o zachowanie szeroko pojętego "kanonu". Sam chyba kiedyś nawet pisałeś, że podobają Ci się takie historie Marvela, które czerpią z długiej historii tego uniwersum i szanują pracę wcześniejszych twórców.
No i z mniej więcej tych samych powodów krzywię się na tłumaczenia tytułów wielu filmów Marvela - bo nie widzę tu zaangażowania, szacunku dla fanów komiksu czy choćby chęci wykonania porządnej, gruntownej roboty tłumaczeniowej, tylko dążenie po linii najmniejszego oporu do najbardziej "gładkiego", "rynkowego" tytułu.* Taka, można powiedzieć, postawa korporacyjna przeciwstawiona zaangażowaniu pasjonata. I to mnie smuci.
Zdaję sobie sprawę, Lucasie, że Twoje lektury to w znaczącej większości oryginały - może to wpłynęło na Twój odbiór? W każdym razie ja przez polskie tłumaczenia komiksów Marvela oswoiłem się z nazwą "Wasp". Tak ta bohaterka nazywała się w kilku historiach, które czytałem, i chyba taką konwencję już przyjęto. Jest konsensus i jest uzus.
Tymczasem wchodzi sobie taki film i osoby odpowiedzialne za tytuł albo nie wpadają na pomysł, że może warto sprawdzić materiały źródłowe, albo ich to po prostu nie obchodzi, bo kto by się martwił jakimiś kolorowymi zeszycikami. My tu kasę chcemy robić! I zrobimy po swojemu, bo tak wolimy, a co! Gdyby tu chodziło tylko o tę nieszczęsną Osę, to może jakoś jeszcze bym to przełknął, ale niestety to się robi ogólna tendencja: od "Civil War", z którego zrobiono "Wojnę bohaterów" zamiast "Wojny domowej" po "Infinity War", która zamiast "Wojny Nieskończoności" staje się z jakichś powodów "Wojną bez granic". Nawiasem mówiąc, denerwuje mnie też jako przykład lenistwa "Spider-Man: Homecoming", bo nie widzę powodu, dla którego nie można było wymyślić jakiegoś polskiego tytułu.
Sorki, że się tak rozpisałem, ale musiałem to z siebie wyrzucić
-------------------------------------
* Przy czym nie wiem, czy to decyzja samego tłumacza, producentów, marketingowców czy kogoś tam innego, więc nie przypisuję odpowiedzialności imiennie. Widzę tylko efekt końcowy.