Superman Wyzwolony. Komiks, po którym oficjalnie ogłaszam: nie zamierzam już więcej kupować żadnego komiksu autorstwa Scotta Snydera, poza Batmanem (bo główna seria z tą postacią). Czytałem "Severed" - nie przestraszył niczym, nie porwał oryginalnością, czytałem Dark Mirror - tu mu się udało, przyznaję, tzw. wyjątek potwierdzający regułę*, czytałem Przebudzenie - pierwsza część nieźle, druga słabizna, Batman - do ideału wiele brakuje, ale da się czytać. I proszę mi tu nie wciskać żadnych Amerykańskich Wampirów czy Potworów z Bagien czy Wytches.
Superman Wyzwolony cierpi na tradycyjną przypadłość komiksów Snydera: jest jakiś pomysł, nawet niezły, ale im dalej w las i im więcej postaci/wątków tym mniej się to wszystko klei. Brakuje logiki, wydarzenia się dzieją z powodu, że się dzieją, a jak trzeba to hokus pokus, szast-prast i gotowe, jakaś sprawa załatwiona.
Jedyne co ten komiks ratuje to rysunki Jima Lee i Dustina Nguyena, choć do innych prac tych panów, trochę im brakuje.
Jak to napisał już nayroth, Generał Lane to kopia Generała Rossa z Hulka, a ucieczka Luthora z "super"więzienia to śmiech na sali. Czy wspomniałem, że to ucieczka sparaliżowanego na trzy godziny odpowiednim środkiem Luthora we wcześniej skonstruowanej (wewnątrz tegoż więzienia) przez siebie zbroi?
Wykorzystanie postaci innych niż Batman, Superman i Wonder Woman: brak. Hal Jordan wspomniany jedynie, że coś tam zrobi, Cyborg wspomniany, coś tam zrobił, a reszta? E, po co ich fatygować. Szast-prast, Kal-El z pomocą wąskiego grona przyjaciół, sam sobie poradzi, bo to w końcu jego solowy występ w komiksie, kurde bele!
W tym komiksie nie występuje magia, choć jak wiadomo w świecie DC korzysta z niej wiele postaci, choćby Kapitan Marvel/Shazam, ale wszystko to co się dzieje i jest przypisane zaawansowanej technologii (kompletnie nie wyjaśnione czemu coś działa - działa to działa, na co drążyć temat?) jest tak pokręcone i absurdalne, że gdyby za przyczynę podstawić magię, a nie technologię, miałoby to więcej sensu.
Inne nielogiczności? Wraith
spada na Nagasaki jako druga bomba, nie ma wzmianki, że los mieszkańców był inny, przeciwnie,Perry White ma lornetkę z miejsca tragedii. Czyli zostały zabite tysiące ludzi. A Superman to zupełnie ignoruje, ba, nawet jest szansa na przyjaźń między dwoma kosmitami!
.
Zamiast się więcej rozpisywać, na koniec słowo o fabule. Koncepcja tak przewidywalna, że aż boli, podobnie jak pomysł z
prawdziwym wrogiem czającym się za drugim wrogiem
. Terroryści z "wniebowstąpienia" to banda idiotów, a zakończenie...
Superman/Wraith na słonecznej kokainie od Luthora rozwalający armadę obcych genetycznie identycznych z Wraithem, ładujących akumulatory przy słońcu, logika, tak bardzo
. Nie mówiąc już o tym, że trudno byłoby coś takiego przegapić, ale nie tylko to. I reperkusje finału:
skoro wszystkie głowice jądrowe zostały zniszczone to jest dość prawdopodobne, że niektóre państwa wykorzystałyby okazję do wszczęcia wojny z sąsiadami lub eskalacji już istniejących konfliktów, jak Indie z Pakistanem czy kraje arabskie z Izraelem
, i co wtedy zrobi Superman, skoro, jak jest powiedziane w komiksie, usuwanie krwawych dyktatorów prowadzi do zastąpienia ich kolejnymi, a nie usuwanie to zgoda na przelew krwi ludności?
*głupie stwierdzenie, wiem