Jestem po lekturze "Czarnych Akt" i trzech tomów "Stulecia". Ogólne wrażenie mam takie, że dla Moore'a ważniejsza jest chyba zabawa w te przeróżne nawiązania niż jakość scenariusza. Niektóre zabiegi fabularne są za łatwiutkie, Moore w pewnych momentach wyraźnie lekceważy zarówno czytelników, jak i bohaterów (szczególnie Minę Harker). Jednak "Czarne Akta" to świetny album, a Moore stworzył w nim coś, czego nie można określić inaczej niż koronkowa robota. Ze "Stulecia" najmniej podobał mi się 1. tom, głównie z powodu niemiłosiernie zgrzytliwego, nie potrafiącego zadomowić się w komiksowej konwencji pomysłu z songami. Dwójka jest niezła, ale najlepiej wypada moim zdaniem "2009" – całkiem wciągający i ożywczo prowokacyjny tom. Osobna sprawa to zamykające każdą część "Stulecia" kawałki prozy pt. "Poddani Księżyca", oczywiście korespondujące z fabułą komiksu. Czyta się je świetnie, co w linii prostej prowadzi mnie do myśli: czy byłoby w ogóle możliwe wydanie u nas "Ligi Niezwykłych Dżentelmenów", gdyby nie przetłumaczyła ich Paulina Braiter? Śmiem wątpić!
I jeszcze jedno – chyba nawet w trakcie czytania "Wahadła Foucaulta" Eco nie ganiałem tak często do komputera w celu sprawdzenia szerokiego spektrum zagadnień w internecie, jak podczas lektury "Ligi".