Oczywiście przejaskrawiam i oczywiście zdarzają się wyjątki, stany pośrednie itp.
Oprócz tego przez one-shoty rozumiem nie tylko prawdziwe one-shoty, ale po prostu rzeczy krótkie i skończone w odróżnieniu od prawdziwych tasiemców. W tym sensie nawet Watchmen to one-shot, choć wiem, że nie powinenem tak mówić.
Po trzecie, nie tyle zapominam o czytelnikach, co pamiętam i piszę przede wszytkim o swoich własnych preferencjach (nawet jeśli ubieram to pseudoobiektywne stwierdzenia) - w końcu o tym jest wątek.
Po czwarte, rozumiem, że serie mają na przykład tę zaletę, że możesz traktować jej bohaterów jak przyjaciół, którzy na stałe zagościli w twoim życiu, ale w takim przypadku wolę jednak paski i komiksy nie stawiające tak bardzo na ciągłość fabuły, a nie typowe tasiemce. Dobrym przykładem jest dla mnie Love&Rockets Hernandezów, składające się z dość krótkich samodzielnych epizodów.