Przeczytałem niestety tylko krótki fragment, ale pierwszymi wrażeniami mogę się już podzielić. Przede wszystkim nie możesz, jak to powiedziałes, "dać sobie spokoju", ponieważ nie ulega wątpliwości, że masz zadatki na całkiem niezłego pisarza
. A jeżeli jakimś cudem dałbyś sobie spokój z prozą, to bądź pewien, że wkrótce przypomnę Ci o tym fatalnym błędzie (jak nie ja, to ktoś inny)
. Ogółem forma wypowiedzi jest w porządku. Zdania całkiem ładne, lecz momentami przydługawe i zbyt skomlikowane. Widać to zwłaszcza przy opisywaniu walki. Nie można tam stosować takiej samej budowy, jaką widać, gdy opisujesz np. przyrodę: "Kiedy ten zwalił się na jedną, mniej zranioną kończynę wypuszczając broń z ręki, nieznajomy, wykorzystując impet pierwszego uderzenia, poprawił skośnym cięciem przez klatkę piersiową, obryzgując krwią powstałych z miejsc ludzi za plecami umierającego bandyty" - jak dla mnie i pewnie wielu ludzi, takie zdania będą po prostu męczyć. A już na pewno wtedy, kiedy walka okaże się szermierczym turniejem, zamiast zwykłą lekcją pokory
. W czymś takim TRZEBA wręcz stosować krótkie, zwięzłe zdania lub robić coś w taki sposób, aby zewsząd czuło się dynamizm. Inną sprawą jest krwistość, którą zrozumiem w niektórych momentach, w niektórych książkach. Czytając, wydawało mi się, że narrator relacjonuje ekspresową operację, a nie walkę na miecze. Na dodatek operację bez znieczulenia. Generalnie, gdyby uciąć zbędne "upiększacze" w niektórych zdaniach, z pewnością całość by na tym nie ucierpiała. Boleję nad tym, że nie znam treści opowiadania i - co zresztą jest jedną z najistotniejszych rzeczy - płynącego z niej przekazu, morału, myśli przewodniej. Późno już i czytanie o tej porze, skończyłoby się twardą poduszką - klawiaturą. Jednym słowem masz wielkie podstawy by coraz głębiej zanużać się w ten właśnie gatunek. Pozdrawiam serdecznie i życzę świąt i takoż nowego, szczęśliwego roku!