Nie wiem, ja postrzegam pornografię bardzo szeroko i widzę różne jej poziomy.
To mi wygląda na leciuchną obsesję...
Jakbys widział ją wszędzie
Przykładowo - spory odsetek teledysków na stacjach muzycznych ociera się dla mnie o pornografię.
a drobne rozróżnienie pornografii od erotyzmu? To chyba nie to samo, co? Ktoś napisał, że erotyzm to ciało, pornografia to mięso. W "Szmince" nie ma erotyzmu. Nie ma pornografii. Jest napis "tylko dla dorosłych", a więc osób, potrafiących załapać kontekst i dystans. Przedkładających wymowę historii nad scenę wytrysku kolesia ubranego w bielizne z sex-shopu.
Nie uważam przy tym, by porgnografia musiała wywolywać podniecenie.
A co ma wywoływać? Manię wielkości? Poprawę samopoczucia? Lepsze trawienie?Deszcze lipcowe?
To kategoria bezsensowna, bo badanie intencji nadawcy mija się z celem.
Są dwie szkoły analizy wszelkich dzieł - jedna mówi o konieczności osadzeniu dzieła w kontekście - epoki, życiorysu twórcy, społeczności itp. A druga o "ponadczasowym uduchowieniu" czy jakiegokolwiek eufemizmu by tu użyć. I są dwa rodzaje percepcji - pozioma i yyy.... chyba poprzeczna (poprawcie, jesli sie myle). Pozioma, to ta, że na sztuce śmiejesz się, jak aktor się przewraca, a poprzeczna pozwala Ci uzmysłowić sobie, że to fiknięcie to jego dramat, bo się np. ośmieszył przed ukochaną. Odnosząc do pornografii - poprzeczna, to że dostrzegasz całość kontekstu (i sceny nagości w przywołanym "Szninklu" są elementem dramatycznej fabuły). Pozioma - że pocisz się na sam widok cyca.
(przepraszam znawców teorii za nieprecyzyjność określeń, ewentualnie prosze skorygować, ale tylko tyle mi zostało z czasów nie naznaczonych bourbonem:))
Co do Szminki - dla mnie to jest komiks z elementami pornograficznymi. I to właśnie takimi raczej nie nastawionymi na wywołanie podniecenia, lecz obrzydzenia.
Pornografia mająca wywołać obrzydzenie? Jakaś nowość... Zatem podciagnijmy pod to konferencję prasową Giertycha...