Największą zaletą "Abry Makabry" jest bez wątpienia humor. Muszę też przyznać, że chociaż Orcenaugorze tu i ówdzie wytykano (zapewne zasłużenie) różne błędy, to podziwiam go za to, iż stara się, aby dialogi brzmiały śmiesznie i zarazem nie raziły sztucznością. Najbardziej rozbawiła mnie końcówka 4. zeszytu, co oczywiście nie ma nic wspólnego z brakiem współczucia dla biednej strzygi Tabithy...
A scenariuszowo i graficznie jest w porządku, Niles i Templesmith trzymają poziom znany z "30 dni nocy" i "Mrocznych dni".