dyskurs Wam schodzi z kwesti kto co lubi na kwestie kto jak argumentuje, ale ja ciagle przez mgłę widzę dlaczego ktoś coś lubi, za to coraz bardziej zapętlam się w opowiesci o argumentacji
Ja Preachera lubię, Ennisowi udało się stworzyć ciekawe postacie, mają charakter i zapadają w pamięć, nie pieprzą bzdur, żyja sobie jak umieją w świecie, który okazuje się bardziej popieprzony niż oni sami, a do tego Ennis stwarza wrażenie, że ten swiat jest prawdziwy, taki jak dzieje się gdzieś właśnie i wrażenie to udaje mu się utrzymać nawet, gdy wymysla aniołki i demony - to jest a zarazem nie jest zwyczajny świat;
i tu pojawia się Dillon - takie rysunki zapewniają historii życie takie jakie fabularnie założył sobie Ennis - to mają być zwyczajne a zarazem nie zwyczajne rysunki, nie trzeba tu artyzmu McKeana, Ennis potrzebował rysownika, który odda charakter postaci, przedstawi zwykłe plenery, ludzkie środowisko, różne gęby, smutek, strach, ból i ironie zwykłego bytowania na ziemskim padole, rysunki mają przemawiać prostotą, ale zarazem wyrażac emocje. Tu bohaterem nie jest sztuka, kolor, czy szczególny, wysublimowany rysunek czy jego dokładność, tu bohaterem są ludzie, ich emocje i rozmowy - a to udaje się Dillonowi przedstawić bardzo dobrze - potrafi rysować komiks. Preacher jest przykładem komiksu, w którym rysownik poddaje się scenarzyście, bo tego wymaga historia, swiat przedstawiony. Ja to akceptuję, uważam za zabieg i współpracę bardzo udaną.