Serenicus wiem, że Magic ma o wiele więcej dodatków, ale tam bardziej liczą się typy. Albo zostajesz w starym typie, albo przeżytki pozostawiasz w spokoju, a zakupujesz dodatki i wkładasz szmal w nowy typ. Co do LOTR'a to nie twierdzę, że jest słaby, na początku był bardzo dobry, ale później miało się jego już dosyć, szczególnie że Decipher nie dał pograć. Co rusz wymyślałem jakiś niezwyciężony deck, a za miesiąc mogłem ujrzeć bany kart używanych w takiej talii. Moją ulubioną była wersja na dawaniu niewielu punktów za przechodzenie, czyli płaszczyki, osiołki, A Talent for not Being Seen, pathfindery, gondor's vengeance, deft in their movements, a mroczne karty na orkach z Morii, mieczykach, threat of the unknown, a wszystko to na celu aby jak najszybciej przewijać deck raczej bez robienia krzywdy przeciwnikowi, choć czasem udawało mi się wystawić 12 orków + troll z maczugą co było, dla nieprzygotowanych na taki wariant, nie do przejścia. Nie będę mówił o mechanice gry, ale Star Wars dlatego mi się bardziej podoba ponieważ jest większe urozmaicenie. Nie tyle co podróżowanie po lokacjach lądowych, orbitalnych, asteroidalnych, ale o wiele większe możliwości. Objectivy koloryzujące grę, dające możliwość wykonywania powiedzmy "misji", poza tym SW posiada większe pole do popisu pod względem taktycznym, no i gra nie polega na obmyślaniach jak przeżyć następny ruch, ale to wszystko to oczywiście moje subiektywne zdanie. Obie gry są karciankami typowo strategicznymi i ludzie, którzy nie lubią myśleć, pozostaną przy, jak ja to nazywam, mordobiciach, np. Doom Trooper, Veto czy Magic, choć oczywiście nie mam nic do tych gier. Pierwszą zawsze lubiłem i miała wspaniały klimat, druga choć marna, ale o Rzeczypospolitej w najciekawszych swoich czasach, w Magicu natomiast są różnego rodzaju decki szybkie lub przekombinowane. Nie mówię że w tych grach nie potrzeba myślenia, a wręcz przeciwnie, trzeba główkować, ale wszystko tam opiera się na konkretnym wydarzeniu na stole, na jednej akcji, a w grach Deciphera (wyłączając Young Jedi) wszystko wygląda inaczej, są o wiele bardziej rozbudowane na większym zakresie strategii i taktyki, co jak już mogliśmy zauważyć nie każdy to lubi.
Albo jeszcze inna sprawa, niby dwie podobne do siebie karcianki Star Trek CCG, a Shadowrun. W obu chodzi o mniej więcej to samo. Tyle, że decipherowski Star Trek oczywiśćie jest o wiele bardziej rozbudowany, nie tylko daje większe możliwości wystawiania pułapek, do tego tworzących comba (oczywiście przy dobrych taliach), ale oprócz wychodzenia na misje można się postrzelać okrętami używając przy okazji różnych to kart manewrów, no Borg to w ogóle nie wychodzi na misję tylko wszystkich... wciela