trawa

Autor Wątek: Nikt nie chce grać w rolplejki  (Przeczytany 9575 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline darksphere

Nikt nie chce grać w rolplejki
« Odpowiedź #15 dnia: Grudzień 27, 2003, 10:36:12 am »
Niekryjmy także tego ,że sposób rozrywki zależy od "inteligiencji" ,a nie od wieku  :twisted:  . Znam ekipy 28 - 30 latków ,dla których (wczesniej czy później) sesja jest sposobem na zadawanie wyimaginowanych tortur kazdej istocie stawianej na ich drodze przez MG  8)
Młodsi często lepiej grają swoje postacie. Brak balastu doświadczenia i świeżość pomysłów. Dużą pozytywną cechą młodych graczy i mistrzów (mniejszość :P MG ) jest chęć przeżywania przygód, a nie zdobywanie kolejnych punktów doświadczenia........

 :)  Pozdrawiam RPG-owych TROLLi  :)

Offline Adam Waśkiewicz

Nikt nie chce grać w rolplejki
« Odpowiedź #16 dnia: Grudzień 29, 2003, 10:53:12 am »
Jeszcze jedna rzecz, o której nikt nie wspomniał, a która jest zjawiskiem - niestety - dość powszechnym.

 Otóż o ile granie w erpegi traktowane jest jako rozrywka, i zdarza się (w wielkich bólach) znaleźć ludzi do grania (chociaż nierzadko zachowują się oni, jakby robili przy tym nie wiadomo jaką łaskę), o tyle prowadzenie często postrzegane jest jako niewdzęczny obowiązek, niemalże katorga i dopust boży.

 Chociaż prowadzenie wymaga więcej wysiłku niż granie, i wiąże się (przynajmniej dla osób którym, jak mnie, improwizacja wychodzi tak sobie) z koniecznością pewnych przygotowań do każdej sesji; to muszę powiedzieć, że zupełnie nie rozumiem tej, coraz częstszej, tendencji, do traktowania roli Mistrza Gry jako ciężkiej kary, od której erpegowcy wymigują się jak tylko mogą, broniąc się przed nią kłami i pazurami, woląc spędzić czas na graniu w Magica, gadaniu o niczym, czy wspominaniu starych dobrych czasów i narzekaniu na to, że nikt nie chce erpegować.
 Sam nierzadko byłem świadkiem sytuacji, w której grupa RPGRaczy zbierała się na sesję, na której okazywało się, że nikt nie zamierza nic prowadzić, że wszyscy nastawili się na granie, i w efekcie MG był wyznaczany (wrabiany?) losowo, albo na drodze licytowania się, kto pierwszy wymięknie, i zgodzi się prowadzić; często też kończyło się na tym, że nie prowadził nikt.

 Jak myślicie, z czego może wynikać takie podejście, zwłaszcza wśród ludzi, których Gambit określił mianem "Starej Gwardii", którzy sami siebie postrzegają jako elitę erpegowców, Mistrzów gry będących w stanie prowadzić niemalże wszystko i w każdych warunkach.

 Pozdrawiam,
 Adam

Offline Gambit

  • Koortynator Działu
  • Szafarz bracki
  • *
  • Wiadomości: 3 498
  • Total likes: 0
  • Płeć: Mężczyzna
    • Gildia Gier Komputerowych
Nikt nie chce grać w rolplejki
« Odpowiedź #17 dnia: Grudzień 29, 2003, 12:59:51 pm »
Usuwam z przykazu Adama Waśkiewicza!

Offline korben

Nikt nie chce grać w rolplejki
« Odpowiedź #18 dnia: Grudzień 30, 2003, 01:36:11 pm »
Cytat: "Adam Waśkiewicz"

 Otóż o ile granie w erpegi traktowane jest jako rozrywka, i zdarza się (w wielkich bólach) znaleźć ludzi do grania (chociaż nierzadko zachowują się oni, jakby robili przy tym nie wiadomo jaką łaskę), o tyle prowadzenie często postrzegane jest jako niewdzęczny obowiązek, niemalże katorga i dopust boży.


Myślę, że jedną z możliwych przyczyn jest, paradoksalnie, nadmiar wiedzy o RPG :). Ktoś opisał wcześniej sytuację, gdy zdenerwowany przemądrzałym graczem MG proponuje mu poprowadzenie, a ten wycofuje się rakiem. Sztandarowy przykład moim zdaniem. Kiedyś, "za dawnych, lepszych lat" ;), gdy Magia i Miecz dopiero uczyła sama siebie i nas o RPG, prikaz był jeden - grać. I grało sie chętnie, bo prostota fabuł nikogo nie raziła, więc mistrzowanie było proste. Minęły jednak lata i polskie RPG dojrzało. Dość spojrzeć na liczne poradniki dotyczące mistrzowania. Liczba porad oraz wyłaniający się z nich "wymagany" poziom MG po prostu onieśmiela. Każdy kto choć trochę zainteresowany był dotrzymywaniem kroku postępowi zna te liczne rady i ilość zmiennych, o których należy pamiętać. Sytuację "pogorszyło" pojawienie się gier spod znaku Świata Mroku. Okrzyknięte rewolucją w RPG, znacznie podniosły poprzeczkę. Nagle okazało się, że wszystko stanęło na głowie. MG nie był już osobą, której podstawowym zadaniem jest znajomość reguł i fabuły. Ba, o regułach zaczęto mówić, że tylko przeszkadzają i nie są dłużej potrzebne. W ich miejsce MG zobowiązany był do nauki sztuki aktorskiej i psychologi, a do tego powinien być hollywoodzkiej klasy scenarzystą. Był przecież okres (a może ciągle trwa) gdy każdy deklarował, że prowadzi "mrocznie i tajemniczo". Role Playing rozrosło się do niebotycznych rozmiarów, zaś Game jakoś zmalało i zostało zapomniane w tym całym zamęcie. I chociaż mam wrażenie że sytuacja powoli się normalizuje, to nie dziwę się, że po całej tej rewolucji wielu Mistrzów Gry nie jest już tak chętnych do prowadzenie gier. Myślę, że wielu z nich boi się wygórowanych wymagań graczy, boi się, że nie sprosta. Cztając opływające w zachwyt relacje z sesji z naprawdę utalentowanymi MG, czują, że zostali w tyle. Młodsi MG być może nie mają tego problemu. Przeżywają pierwsze zachłyśnięcie się tym wspaniałym hobby i na czytanie tych setek porad po prostu nie mieli czasu. Radośnie kroczą więc tą samą drogą, którą i myśmy kroczyli (co oczywiście wywołuje falę oburzenia wśród już wykształconych Elit :)). Lecz gdy te grupy poznających wspólnie RPG przyjaciół zasiądą do lektury e-zinów, gdy poznają zasady zaawansowanego gamemasteringu, no cóż... założę się, że wówczas drużynowi MG też zwątpią :).
Podsumowując: myślę, że problemem jest to, że mamy armie wykształconych graczy-teoretyków, lecz niewielu doświadczonych praktyków. Każdy wie jak powinno być ale nie każdy - jak do tego doprowadzić. A trafiające się tu i ówdzie historie o graczach, dających do zrozumienia swoim MG, że są ciency i gra jest nudna, tylko pogarszają sytuację...
rzekonanie to luksus tych, co stoją z boku...

Offline High Elf

Nikt nie chce grać w rolplejki
« Odpowiedź #19 dnia: Grudzień 30, 2003, 06:16:54 pm »
Ostatnio moja drużyna straciła 3 z 5 osobników. Przyszło chyba z 7 osób chętnych do gry w RPG. Postanowiliśmy ich sprawdzić - trzech z nich wyszło zalanych śmiechem, że my gramy w gry planszowe (graliśmy na planszy aby ułatwić im przyswojenie RPG). Kolejni dwaj totalnie nas olało. Dwie ostatnie osoby chciały grać - ale to straszne tępaki (na każdy kawał debilny śmiech, ciągłe żarty o pedałach, jęczą gdy ich BG nie trafia). Sorry ale skompletowanie drużyny przy takim IQ jest niemożliwe.
ziałam w imieniu Zakonu Rycerskiego Świętego Jana Chrzciciela Szpitala Jerozolimskiego. Nie polecam wchodzić mi w drogę ;)


Offline korben

Nikt nie chce grać w rolplejki
« Odpowiedź #20 dnia: Grudzień 30, 2003, 07:00:39 pm »
Ah tak, jeszcze jedno. Chciałem zwrócić uwagę na sprawę, która mnie niezmiernie bawi. Pamiętacie może wojnę Elit przeciw Kubusiom? Padały wówczas ze strony Elit takie stwierdzenia, że tęsknią za czasmi, gdy RPG było mało znane i "chamstwo i gówniarzeria" nie pchały się do tej formy rozrywki. Były to czasy Magii i Miecza i Portala. Teraz nie ma ani tego, ani tego. MAG zdaje się zwolnił tempo na rynku gier, za priorytet stawiając sobie rynek księgarski. Portal jeszcze próbuje. Myślę, że Elity, Stara Gwardia tak zwana, są bardzo zadowolone :). Bo z mojego, niezbyt wprawdzie fachowego, punktu widzenia wynika, że najlepsze lata polskie RPG ma za sobą. Może analityk rynku by się ze mną nie zgodził ale zawsze miałem wrażenie, że wydawnictwa papierowe były głównymi filarami, na których opierało się wszystko, co z RPG związane. Nadawały rytm, wyznaczały trendy, skupiały wokół siebie RPG-ową Polskę. Promowały... Nie chciałbym czarno widzieć ale myślę, że po zniknięciu z rynku MiM-a i Portala (co same w sobie jest znakiem czasów) RPG w Polsce toczy się w dużej mierze siłą rozpędu. Wydaje mi się wobec tego, że coraz mniej osób będzie chciało "grać w rolplejki".
rzekonanie to luksus tych, co stoją z boku...

Offline Adam Waśkiewicz

Nikt nie chce grać w rolplejki
« Odpowiedź #21 dnia: Grudzień 31, 2003, 09:01:35 am »
RPG w Polsce przeżywa swoje wzloty i upadki, ale nie wydaje mi się, by miało zejść do poziomu popularności, jaki miało przed ukazaniem się polskich wydawnictw poświęconych grom fabularnym i polskojęzycznych edycji najpopularniejszych systemów.
 
 W tej chwili dedeki wpływają na dynamiczny przyrost liczby graczy (oraz ich swego rodzaju homogenizację), ISA ma w przyszłym roku rozpocząć wydawanie periodyku poświęconego erpegom - więc nie jest tak źle. Ukazują się nowe systemy (Arkona, Neuroshima, wkrótce Monastyr).

 Nie uważam, by ewentualny spadek popularności RPG miał być dla kogokolwiek z ich miłośników powodem do radości - nawet jeżeli gros nowych graczy miałoby stanowić "chamstwo i gówniażeria". Mam nadzieję, że znaczna część z tych osób z czasem wyrobi się, i przyczyni do wzrostu popularności tej formy rozrywki i jej upowszechnienia.

 Pozdrawiam,
 Adam

Offline Gambit

  • Koortynator Działu
  • Szafarz bracki
  • *
  • Wiadomości: 3 498
  • Total likes: 0
  • Płeć: Mężczyzna
    • Gildia Gier Komputerowych
Nikt nie chce grać w rolplejki
« Odpowiedź #22 dnia: Grudzień 31, 2003, 09:43:23 am »
Usuwam z przykazu Adama Waśkiewicza!

Offline kamill

Hmm
« Odpowiedź #23 dnia: Grudzień 31, 2003, 10:35:11 am »
Jeśli chodzi o erpegi, to przychylam się do opinii, że ta forma rozrywki traci na popularności. Obserwuję to wśród moich znajomych od ładnych paru lat - ten poszedł do pracy, ten "wyrósł", ten wsiąkł w karcianki, tamten w MMORPG. Prawda jest taka, że rolplejki wymagają kupy przygotowań, umawiania się, koncentracji i dobrej woli. A przecież (co zresztą autorka tekstu słusznie zauważyła) mamy wspomniane karcianki czy MMORPGi - łatwiej, szybciej, prościej.
I tylko trochę żal wielogodzinnych posiedzeń z bandą spoconych kolegów i koleżanek, tych niekończących się dyskusji o tym jak włamać się do więzienia, jakie czary przygotować na jutro i czy kupić 20 m konopnego sznura:(
Szkoda.

Ale powód dla którego chciałem tu się dopisać jest troszkę inny. Otóż artykuł "Nikt nie chce grać w rolplejki" przypomniał mi bardzo nieprzyjemną historię, jaka zdarzyła mi się jakiś czas temu:
Stało się tak, że w pewnym momencie zaczęliśmy grać w stałym składzie. Wszyscy się jakoś dotarli, poznaliśmy i polubiliśmy się, zaczęliśmy grywać właściwie tylko ze sobą. Trudno było wymarzyć sobie lepszą sytuację - stała drużyna to przede wszyskim gra na wyższym poziomie (kto dobrze odgrywa rozpacz przy nieznajomych na konwencie?), znajomość swoich gustów i potrzeb, itd, itp.
Jednak w pewnej chwili coś zaczęło cichutko zgrzytać - zacząłem zdawać sobie sprawę z faktu, że zaniedbaliśmy inne, że tak powiem, poziomy naszej znajomości. Zgrana niegdyś paczka, z którą można było wyjść do kina, do knajpy, poerpegować czy pożalić się na okrutnych szefów/rektorów/rodziców przestała istnieć - graliśmy, graliśmy i graliśmy.
Kiedy więc zdałem sobie z tego sprawę, zacząłem lekko oponować. Gdy ktoś rzucał: "a może zagramy?", ja odpowiadałem "a może przejdziemy się do kina?". No i rozpętałem burzę.
Nie chcę tu zostać źle zrozumianym - nie zrezygnowałem z grania w ogóle, próbowałem tylko co jakiś czas zaproponować coś innego. Szybko okazało się, że nic innego ich nie interesuje. Chcą tylko grać i to tylko u mnie. Początkowo było to nawet miłe, pomyślałem że może rzeczywiście jestem nienajgorszym MG. Ale szybko mi przeszło - żądali mistrzowania przy każdym spotkaniu, niezależnie od tego czy byłem przygotowany, czy może zarwałem poprzednią nockę, czy może wybierałem się następnego dnia na egzamin.
Niestety, jestem ludziem dość układnym i głupio było mi odmawiać. Prowadziłem więc i efekt tego był taki, że albo wychodziła z tego straszna kicha (kiedyś kończą się pomysły na improwizacje), albo zawalałem inne sprawy. Doszło do tego, że na każdą myśl o erpegach wywracały się we mnie kiszki.

Skończyło się tak, że od dwóch miesięcy nie prowadziłem, a najbardziej chętny do gry kumpel nie odezwał się do mnie od tego czasu ani słowem.

Już wyobrażam sobie co możecie myśleć - oho, facet nie umiał wychować sobie graczy. Być może, choć wątpię - od początku dawałem im do zrozumienia, że oprócz RPG interesują mnie też inne sprawy tego świata. A im bardziej dawałem, tym bardziej byli natarczywi (aż do obraźliwych stwierdzeń, obrażania się itp.).
Nie wiem... a może jestem skończonym nudziarzem i dopiero jako MG rozwijam skrzydła?
W każdym razie dedykuję tę historyjkę autorce artykułu z życzeniami by nigdy nie musiała pisać "wszyscy chcą grać w rolplejki" :)

P.S. Pewnemu mojemu kumplowi zdarzyła się dość podobna sytuacja. Musiał aż zmienić numer komórki...

Offline darksphere

Nikt nie chce grać w rolplejki
« Odpowiedź #24 dnia: Grudzień 31, 2003, 04:19:51 pm »
Ostatnie posty w tym topicu strasznie mną wstrząsnęły. Nigdy nie brałem pod uwagę takiej opcji: "Gracze chcą grać - nikt nie chce być MG?" Faktem jest ,iż bycie MG "etatowym" jest męczące ,ale że aż do tego stopnia...........................

Offline kamill

to nie tak
« Odpowiedź #25 dnia: Styczeń 03, 2004, 01:18:32 pm »
To nie do końca tak, że bycie MG to katorga. Gdyby tak było, grałbym zamiast prowadzić.
Podobno faktycznie większość MG wolałaby być graczami, ale ja tam do nich nie należę. Lubię prowadzić o wiele bardziej niż grać...
W moim przypadku gracze po prostu wleźli mi na głowę... :(

Offline Petra Bootmann

Nikt nie chce grać w rolplejki
« Odpowiedź #26 dnia: Styczeń 03, 2004, 04:07:20 pm »
Cytuj
Chciałem zwrócić uwagę na sprawę, która mnie niezmiernie bawi. Pamiętacie może wojnę Elit przeciw Kubusiom? Padały wówczas ze strony Elit takie stwierdzenia, że tęsknią za czasmi, gdy RPG było mało znane i "chamstwo i gówniarzeria" nie pchały się do tej formy rozrywki.

Teraz Kubusie nazywane są Kaczorkami lub Krasnoludkami :)

A poważnie mówiąc: W rolplejki nie gram może zbyt długo, a przynajmniej nie gram "dłużej niż niektórzy forumowicze mają lat" jak to gdzieś określił bodajże Adam. Ale w tym czasie nie spotkałam się z pojęciem "Stara Gwardia". W grupie, w której grywałam, nowi byli stosunkowo szybko wpuszczani do towarzystwa, starsi, bardziej doświadczeni prowadzili, ale nikt nigdy się nie bał, że inny go wygryzie. Może to specyfika mojego klubu? A może ta, dla mnie wręcz mityczna, "Stara Gwardia" jest tak hermetyczną grupą, że jedynie krążą o niej legendy?

Dobrze lub niedobrze, ale gry Role Playing rozwinęły się, pojawiły się nowe teorie na ich temat (np. tylko zaznaczone przeze mnie kostkofilia/kostkofobia - por. Portal 12, marzec 2002), ale z tym walczyć nie można. Można zaproponować od czasu przygodę "dla złota i PeDeków" (niektórzy nadal  tak grają - patrz wypowiedzi Molobo na www.dnd.rpg.pl), można przymknąć oko na niedociągnięcia początkującego MG jeżeli są równoważone innymi plusami - ale Gra się rozwija wraz z Graczami.
zucam kamieniem.

Offline Hex

Mg to chyba komputer ...
« Odpowiedź #27 dnia: Styczeń 12, 2004, 08:12:56 am »
no wiecie ja jestem Mg/gracz więc nie mam chyba takich wielkich problemów... ale u mnie sytuacja wygląda diametralnie inaczej. My mamy grupkę ludzi, (dokładnie 5 osób) stała paczka... 2 mg/graczy i reszta gracze. Ale ostanio raze przestali mnie akceptować jako  Mg bo stwierdzili razem: że grać najpierw z drugim Mg a póżniej ze mną to jak zejść z poziomu trudnegoo na średni ( :cry: ).
Nie ma problemu że nie można nie grać, chodź ostatnio mam więcej zajęcia ( wiec i najmniej czasu ) jako jedyny z naszej drużyny i dodatkowo czasem nasz MG się buntuje i mówi że ja mam prowadzić bo on chce grać, ale do teraz udało się nam go namówić żeby dalej prowadził bo ja chce prowadzić a on grać, ale inni nie chcą. ( nie wiem czy nie namieszałem)
Po za tym właśnie problem z Tym że MG mają coraz więcej roboty ... gracze mają grać a MG muszą oddać realistykę, słowami straszyć graczy, coraz dokładniejsze opisy  najważniejsze szybka akcja i jakieś problemy do rozwiąania ... ochhhh przy okazji jeszcze musisz znać wszystkie regóły i jeszcze dodatkowo musisz znać czary, specjalne umiejętności, potwory i 10000 innych dupereli ... kurde (przepraszam za wyrażenie jęli kogoś uraziłem prosze napisać) ale normalnie komputer ... czyż nie ... to jest lekko trudne ...  ja staram się iść MG na ręke bo wiem co to sracić noc na przygodę ... uważam też że gracze powinni raz poprowadzić bo zawsze ( powtarzam moim zdaniem ) można "nauczy ich respektu" :)) .. o wiecie o co chodzi dowiedzą się co to jest przygotować przygodę i Ci którzy marudzą będą marudzić mniej... (mam nadzieje że rozumiecie ... jeśli to postaram się to jakoś uprościć)


   pozdrowienia

            HEX
Bądź nadzwyczaj drobiazgowy, aż do sztywnej formalności. Bądź niezwykle tajemniczy, aż staniesz się niezgłębiony. W taki sposób możesz stać się panem losu swego przeciwnika."
- Sun Tzu, Sztuka Wojny
"nie ważne kim jesteś, ale kim możesz się stać"

Offline śmigło

Nikt nie chce grać w rolplejki
« Odpowiedź #28 dnia: Styczeń 12, 2004, 06:45:25 pm »
ja raczej do wypowiedzi poszczegolnych osob odnosic sie nie bede, wiec tak ogolnie do tematu:
1. przeczytalem artykul(stylistycznie ladny i poprawny) ale - trudno brac go na serio skoro dalas ogloszenie w sklepie i liczylas ze ktos tam wpadnie i wszystko bedzie cukierkowo??????
2. stara gwardia legenda? hmm... ja moge szczerze powiedziec ze gram juz od wielu wielu lat(gram to wlasciwie zle slowo) i nie slyszalem zadnych legend o sobie. a tak na serio to owszem gracze doswiadczeni zawsze beda patrzec z gory na "malolatow" ale rpg chyba nie sluzy do tego zeby leczyc swoje kompleksy - bo jesli tak to soby zachowujace sie tak a nie inaczej w stosunku do innych maja powazny problem z wlasnym "ja" , ego , badz poprostu psychika.
3. czas - zawsze go brak - ale przeciez nikt tu nikogo nie zmusza + szukanie graczy na sile , badz wyznaczanie mistrza gry w sposob losowo-silowy to chyba ponownie nie hobby zwane rpg. przeciez glownie chodzi o wspolna zabawe , a nie wspolne pieklo ( a jesli to zawsze mozna sie rozwiesc).
4. z wiekszosci waszych postow wynika ze stykajac sie z rpg macie naprawde duzo zlych doswiadczen - tylko zastanowcie sie ze "gre" i cala jej otoczke tworza wszyscy, wiec zwalanie jeden na drugiego to chyba jakis misfire. no i pytanie czemu tyle tego zlego?
5. dobra grupa ludzi , przede wszytskim znajaca sie i przede wszystkim pasjonujaca sie ta zabawa to klucz do wszystkiego - bo niestety(ale na szczescie) to nie jest gra pionkami , modelami itp ale zabawa w odgrywanie bardziej lub mniej rzeczywistego zycia, zdarzen i sytuacji. wiec osoby ktorych to nie kreci badz do tego daru nie maja nie powinny sie zmuszac i najwazniejsze nie powinny byc zmuszane.
6. dark age of rpg w Polsce? to chyba jakies nieporozumienie - zobaczcie na ilosc wydawnictw (zarowno spolszczonych jak i zagranicznych) ktore mozna dostac w ksiegarniach czy internecie(ale to juz inny rozdzial). problem nie tkwi w ilosci materialu dostepnego na rynku, ilosci graczy dostepnych na rynku badz ilosci prowadzacych - problem to ze rpg stalo sie w pewnym momencie moda, moda kitora jak kazda moda przeminela, zostawiajac wielu rozczarownych "mlodych" , zawiedzionych "starych" i szyderczo smiejjacych sie "matuzalemow rpg" - ktorzy moga tylko powiedziec - "od razu wiedzielismy ze tak bedzie, wiec o co caly ten halas?"
podsumowujac- artykul o tyle ciekawy ze sklania(wrecz zmusza) do polemiki , artykul o tyle chybiony ze na prozno szukac czegos tam gdzie tego nie ma.
tyle ode mnie , pozdrowienia.
ps. ja ostatnio prowadzilem z trzy lata temu (o ile dobrze pamietam to v:handbook to the sabbath) , gram tez juz raczej rzadko , ale gram kiedy mam na to ochote, poprowadze tez ... kiedys jesli bede mial na to ochote.
nic z przymusu.
we charge traidition with being an exuse for idleness, unpersonality and regression"
b.a.n.
"we destroy you"
b.d.n.

Offline High Elf

Nikt nie chce grać w rolplejki
« Odpowiedź #29 dnia: Styczeń 13, 2004, 02:31:22 pm »
Ja tam lubię być Mistrzem Gry. Ciekawe jest stawianie komuś na drodze nowych przygód i niebezpieczeństw samemu będąc nietylkalnym.
ziałam w imieniu Zakonu Rycerskiego Świętego Jana Chrzciciela Szpitala Jerozolimskiego. Nie polecam wchodzić mi w drogę ;)


 

anything