Autor Wątek: Nikt nie chce grać w rolplejki  (Przeczytany 9576 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline Petra Bootmann

Nikt nie chce grać w rolplejki
« Odpowiedź #30 dnia: Styczeń 13, 2004, 06:10:17 pm »
Cytat: "śmigło"
skoro dalas ogloszenie w sklepie i liczylas ze ktos tam wpadnie i wszystko bedzie cukierkowo??????
Na nic nie liczyłam. Najpierw robiłam zapisy i kontaktowałam się z nimi telefonicznie (potwierdzenie pojawienia się).
Cytuj
wyznaczanie mistrza gry w sposob losowo-silowy
To akurat jest b. częste. I mało kto chce się "poświęcić".
zucam kamieniem.

Offline śmigło

Nikt nie chce grać w rolplejki
« Odpowiedź #31 dnia: Styczeń 13, 2004, 10:50:03 pm »
to zwracam szanownej pani honor :)
natomiast zmuszanie kogos do prowadzenia sesji to dla mnie najzwyczajniej niepojete(nie spotkalem sie z czyms takim).
+ mistrz gry(jakie to szlachetne miano) to przede wszystkim powinna byc osoba, ktora:
- ma wyobraznie i pomysl
- ma dar improwizacji
- ma dar odpowiedniego podejscia do ludzi i dar mowienia ( bo sesja typu ee... , yyy... itp. to raczej jakis belkto a nie gra w rpg)
- ma ochote sesje poprowadzic!
czizes co to sie teraz poprobilo?
kiedys poprowadzenie kumpli przez wlasnorecznie stworzony swiat to byla dopiero przygoda. mysle ze ludzie ogolnie rozleniwiaja sie, zwlaszcza w sferze "gier i zabaw" stad pojscie na wszelkiego typu latwizny. tylko pytanie - moze zamaist odbebnic na sile sesje lepiej ja sobie odpuscic , pojsc na piwko czy cokolwiek niz sie meczyc? czasami ustepstwo to zloty srodek , nawet jesli trzeba pojsc na ustepstwo z wlasnym ja.
we charge traidition with being an exuse for idleness, unpersonality and regression"
b.a.n.
"we destroy you"
b.d.n.

Offline Hex

Nikt nie chce grać w rolplejki
« Odpowiedź #32 dnia: Styczeń 15, 2004, 12:52:28 pm »
Cytat: "śmigło"
+ mistrz gry(jakie to szlachetne miano) to przede wszystkim powinna byc osoba, ktora:
- ma wyobraznie i pomysl
- ma dar improwizacji
- ma dar odpowiedniego podejscia do ludzi i dar mowienia ( bo sesja typu ee... , yyy... itp. to raczej jakis belkto a nie gra w rpg)
- ma ochote sesje poprowadzic!


Ten mistrz gry to rzeczywiście ktoś doskonały ..... wiesz naprawdę trudno kogoś takiego trafić.... jeśłi ty na kogoś takiego trafiłeś to gratuluje :)

Kogoś kto ma wszystkie te punkty na raz ... naprawdę jestem pod wrażeniem ilu takich ludzi jest na świecie ....
Bądź nadzwyczaj drobiazgowy, aż do sztywnej formalności. Bądź niezwykle tajemniczy, aż staniesz się niezgłębiony. W taki sposób możesz stać się panem losu swego przeciwnika."
- Sun Tzu, Sztuka Wojny
"nie ważne kim jesteś, ale kim możesz się stać"

Offline śmigło

Nikt nie chce grać w rolplejki
« Odpowiedź #33 dnia: Styczeń 15, 2004, 10:35:13 pm »
czy ja wiem czy taki mistrz to doskonalosc - raczej powinien to byc jakis standard + u mnie przygody prowadzily tylko dwie osoby , moj kumpel i ja i pomimo tego ze te punkty spelniamy nie uwazam zebysmy byli ze tak powiem jakimis wyroczniami lub doskonalosciami rpg. jakbym chcial doskonalego mistrza to musialbym znalezc nekromante i kazac sobie za drobną oplata (najlepiej w postaci stosu swiezych cialek) wskrzesic np. homera , a co najmniej jakiegos wieszcza narodowego ... hmm moze micka albo slowackiego. taki koles to by potrafil wskrzesic w druzynie ducha. dobry bylby tez sienkiewicz 0 glownie do rozbudowanych opisow scenerii i otoczenia.
we charge traidition with being an exuse for idleness, unpersonality and regression"
b.a.n.
"we destroy you"
b.d.n.

Offline Adam Waśkiewicz

Nikt nie chce grać w rolplejki
« Odpowiedź #34 dnia: Styczeń 16, 2004, 08:48:46 am »
Cytat: "śmigło"
Jakbym chcial doskonalego mistrza to musialbym znalezc nekromante i kazac sobie za drobną oplata (najlepiej w postaci stosu swiezych cialek) wskrzesic np. homera , a co najmniej jakiegos wieszcza narodowego ... hmm moze micka albo slowackiego. taki koles to by potrafil wskrzesic w druzynie ducha. dobry bylby tez sienkiewicz 0 glownie do rozbudowanych opisow scenerii i otoczenia.


 NIekoniecznie, a może nawet jeszcze gorzej. Pomijając już trudności w komunikacji (zna ktoś klasyczną grekę?) wcale nie jest pewne, że wielcy poeci czy pisarze byliby dobrymi Mistrzami Gry. Umiejętność konstruowania interesującej fabuły i dobrego opowiadania to jedno (zresztą fakt, że ktoś dobrze pisze, nie oznacza, że dobrze by opowiadał), dobry MG powinien jeszcze znać zasady prowadzonego systemu, umieć improwizować.

 I jeszcze nie jest powiedziane, że wyżej wymienionym gry fabularne przypadły by do gustu. Także w sumie usługi nekromanty mogłyby zdać się psu na budę.

 Pozdrawiam,
 Adam

Offline śmigło

Nikt nie chce grać w rolplejki
« Odpowiedź #35 dnia: Styczeń 17, 2004, 12:49:27 pm »
racja , kwestia bariery jezykowej moglaby sie okazac kluczowa. powinien znac zasady - lepiej od graczy , mialem okazje uczestniczyc w sesji , w korej mg byl skarbnica wiedzy pewnego popularnego systemu, moglby chyba nawet pouczac tworcow - ale powiem prawde ze gralem z taka osoba pierwszy i ostatni raz. bo jakbym chcial sluchac wykladow na temat wyzszosci rzutow kostkami w systemie A nad sys. B to pewnie zapisalbym sie na jakis wydzial matematyczny politechniki. znajomosc zasad jest wazna ale nie nalezy popdporzadkowywyac zasadom wszystkiego. ogolnie jest dobrze jesli mg orientuje sie w zasadach( do tego odrobina improwizacji i da sie juz zrobic cos duzego).
+ pozdrowie znajomego nekromante.
we charge traidition with being an exuse for idleness, unpersonality and regression"
b.a.n.
"we destroy you"
b.d.n.

Offline DeX

Nikt nie chce grać w rolplejki
« Odpowiedź #36 dnia: Styczeń 20, 2005, 04:10:57 pm »
Przeczytałem artykuł i nasuwają mi się pewne refleksje.
Myśle, że podstawową sprawą jest potrzeba poświęcenia dużej ilości czasu na granie w RPG.
Potrzeba czasu na zagranie sesji co najmiej kilka godzin, ba przedtem trzeba dać trochę czasu graczom, żeby się wygadali, opowiedzieli co tam u nich, każdy powiedział swoją anegdotkę i właśnie usłyszany kawał.
Bardzo, często bywa tak, że grają dobrzy znajomi, dawno się nie widzieli i muszą pogadać co u nich słychać.
Musi być czas na wygadanie się, pośmianie, inaczej gracze będą jak powiedziałaś: ej pokaże ci nową kolekcję motyli.
Trzeba stworzyć postacie, dać trochę czasu na stworzenie klimatu i wczucie się w bohaterów.
Najlepiej grało się w Liceum, każdy miał czas, w tym samym momencie, a teraz temu weekendy nie pasują, bo studiuje zaocznie; temu dzień powszedni; bo się uczy itp.
Zbierasz ludzi, namawiasz ich, ale ich podejście jest takie, RPG, fajna sprawa, ale, tak za bardzo się im nie chcę, może przychodzą tylko dlatego, że ty ich namawiasz, ale mają dużo zajęć i mogą spędzić tylko chwilkę.
Co do sesji w klubach, nie spodziewaj się po nich za dużo.
Co do poznawania nowych ludzi, zauważyłem, że najpierw jest lepiej ich poznać w normalnej sytuacji, a potem dopiero zagrać.

Piszesz, że graczę rozwalają ci sesję, chodzą, robią herbatę. Typowe oznaki nudy. Jeśli gracze to osoby lubiące grać w RPG, lubiące ten świat, to po prostu przynudzasz.
Może dlatego, że gracie w losowo wybrany system. Przed grą warto się spytać jakie są oczekiwania graczy, czego oczekują, jeśli chcą wyrzynki i walki na topory nie dawaj im intryg dworskich.
Może nudzą ich przygotowane przygody, może chcą totalnej improwizacji, chaosu, częstych zmian.
Acha, nikt nie lubi przygód liniowych, nikt nie lubi filmu, o którym wiemy jak się skończy, gracze chcą być zaskakiwani, chcą kształtować przygodę, chcą poczuć wolność. Inaczej kupiliby książkę.
Robiąc coś nieoczekiwanego i głupiego, próbują uratować zabawę, czyli dobrze się bawić.
Ja nie tworzę doskonale przygotowanych przygód, raczej jakiś pomysł na fabułę, opis NPC, kilka ciekawych wydarzeń. Bo ja też jako MG nie lubię wiedzieć jak skończy się przygoda, chcę być zaskakiwany.
Fabułę staram się tworząc wydarzenia, które na pewno się wydarzą, zmienią całkowicie grą, gracze nie mogą ich zmienić.
Np: Gracze podróżują statkiem, wybucha bunt, nie wiem jak zachowają się gracze, może będą prowodyrami, może będą wszystkich uspokajać, może staną po stronie kapitana. To ich decyzja. Jednak to byłoby za nudne, w pewnym momencie napada na nich statek piracki, mija kilka godzin, nawet jako MG nie wiem co się stanie, odeprą atak, zginą, przyłączą się do piratów, wtedy wybucha sztorm.
Gracze mają pełną dowolność, ty nie musisz improwizować fabuły, tylko logicznie reagujesz na akcję drużyny.

PS: Czasami sesje po prostu nie wychodzą, trzeba się z tym pogodzić.
PS1:Jeśli nie możecie wybrać mistrza gry, zagrajcie W "Barona Munchousena", na każdego spada odpowiedzialność opowiedzenia historii.
PS2:A mi się właśnie wydaje że RPG rozkwita, przynajmiej w trójmieście.

Offline Aniol Jutrzenki

Nikt nie chce grać w rolplejki
« Odpowiedź #37 dnia: Styczeń 20, 2005, 06:10:37 pm »
Zgadzam sie ideologicznie w kazdym calu z Dexem.
Fabula i wydazenia w sesji, oglad postaci NPCow, ktorzy biora udzial - nastepuje duza swoboda gry, dynamicznosc swiata. Scenariusz i cala sesja, cokolwiek by nie powiedziec jest dla graczy, o gracza, z graczami w roli glownej. Nie MG jako gwiazda show.
MG jest rezyserem opowiesci, ktora ma ich zainteresowac. Gracze sa znudzeni? Hmm...to raczej nie ich wina.
Problemem jest oczywiscie rozna natura graczy, ich motywacja do grania oraz umiejetnosci. Sa gracze, ktorzy nijak nie wpasuja sie, jak ktos tutaj podal przyklad, intryge dworska. Trzeba im dac cos innego.
Gram u jedengo misrza gry od 2 lat juz chyba w kampanie na 3 osoby - wiele odpadlo, ale to nie jest powod zeby nie grac dalej - duzo pracy wlozylismy w nasze postacie, z MG wymieniamy uwagi co jest okey, co nie tak, gracze tez zywo dyskutuja o swoich postaciach i ich motywacji. Nic na sile, nic na czas, ale tez wszyscy sa zainteresowani graniem.

Problem inicjatywy, organizacji i wykonania - to jest kwestia dla jakiej sesje nie odbywaja sie i nie mozna uskutecznic sesji. Ciezko jest czasami MG zebrac sie w sobie i przystapic do planowania sesji i gry. Czasem ciezko to zorganizowac - powiadomic kazdego, dogadac 10 osob, zeby mialy czas w tym samym dniu. Czasem gdy juz przychodzi sesja, MG ma problem z organizacja jej - jest zmeczony albo ma inne problemy.
To samo dziala na graczy.

RPG to nie jest obowiazek - jest to rozrywka. Kazdy zdaje sobie z tego sprawe - gracze czy MG. Nie daje sie postawic wyzej RPG niz zycia, to jest fakt oczywisty (o czym napisal Gambit). Ale przy odpowiednim podejsciu gracza, wcale nie jest to zle - po prostu nawet wiecej energii wlozy w to aby kazda sesja byla dobra, unikalna i by bawil sie dobrze.

Co do artykulu Petry, to nie jest on zly, mowi prawde - ale ja tez tak kiedys myslalem jako mlodszy starzem MG. Potem, przemyslalem sprawe. Petra wg. mnie opisuje raczej objawy, nie przyczyny tak na prawde zjawiska nieznalezienia graczy czy tez znudzenia ich. U kazdego z podanego przez nia przykladu lezy jakas przyczyna - to jej nalezaloby poswiecic uwage.

Offline Teukros

Nikt nie chce grać w rolplejki
« Odpowiedź #38 dnia: Styczeń 21, 2005, 02:12:44 pm »
Ach, dopiero po roku przeczytałem tekst Petry. A dobry jest...
Z większością sytuacji opisanych przez Petrę sam się spotkałem. Całkiem niedawno, wspólnie z koleżanką - graczką spiskowaliśmy (dosłownie), aby doprowadzić do rozegrania sesji. Nie dało się grać "tak po prostu" - trzeba było pokonać sporo przeszkód, od niewygodnych gości do nie pozmywanych naczyń. Oczywiście na koniec trzeba było przekonać MG, że chce poprowadzić... Może to wydawać się śmieszne (i pewnie takie było), ale doprowadzenie do sesji wymagało autentycznego wysiłku i determinacji z naszej strony.
Opisane przez Petrę (i zauważone przeze mnie) objawy nie należy jednak traktować jako coś w rodzaju choroby, toczącej środkowisko erpegowców. Są to raczej naturalne postawy, różny stopień zaangażowania i podejście do gry. Są osoby, które nie potrafią poważnie podejść do sesji. Za nic nie pojmą, że jak się nie przychodzi, to trzeba zadzwonić, jak się przyjdzie, to się nie śpi, itp. I trudno, nie ma innego wyjścia, jak pozbyć się takich osobników i szukać nowych graczy - do skutku. Wcześniej też tacy byli, ale też RPG było mniej znane i mniej popularne, w konsekwencji grali ludzie którzy naprawdę chcieli.
Odnośnie "katorgi MG". Cóż, jak dla mnie faktycznie jest to nieprzyjmny obowiązek. Do białej gorączki doprowadzają mnie teksty w stylu "chcesz zagrać w x, a nikt tego nie prowadzi ? To poprowadź sam !". Grrrr....

Offline Aver

Nikt nie chce grać w rolplejki
« Odpowiedź #39 dnia: Styczeń 21, 2005, 03:15:34 pm »
W moim otoczeniu jest masa chętnych graczy i tylko jeden człowiek który zgadza się prowadzić - Ja - zgadzam się ponieważ nie uważam żeby prowadzenie nie było czymś tragicznym (Wręcz przeciwnie - fajnie się wcielić w arcyboga :D). Jedynie co mnie wkurza to że gracze strasznie nalegają na kolejne sesje (Czy oni nie rozumieją że sesji się nie da przygotować w jeden dzień?) i to że nie ma żadnej graczki (Tak tak to chyba największy minus ;) ).

Pozdrawiam Aver
 good general does not lead an army to destruction just because he knows it will follow.

The Tactica Imperium

Offline Łowca w strugach deszczu

Nikt nie chce grać w rolplejki
« Odpowiedź #40 dnia: Październik 21, 2005, 04:22:54 pm »
1
„Nikt nie chce grać w rolplejki”

 - to że ktoś nie może zebrac grupy obcych ludzi na seans RPG to jest całkiem zrozumiałe. Ludzie się boją nwych doświadczeń, nie wiedzą z kim mają do czynienia, boją się zaufać innym, nie chca wyjśc na naiwniaków we wąłsnych oczach, kiedy zabawa z obcymi okaże się utopią. Ale kiedy nie można grać z ludźmi z którymi łaczy nas już wspólna historia i doświadczenia w świecie  RPG np. w Cyberpunku  - to jest to problem. Tworzymy druzyne od 1,5 roku a tu raptem 3 spośród 5 mówi „nic z tego ?”.
My nigdy nie gralismy w RPG, my gralismy tylko w Cyberpunka(po naszych solidnych modyfikacjach), bo tamten świat był w pewnym momencie naszą pasją. Inne systemy nie wchodziły w rachubę.
Nigdy nie rozumiałem tych którzy potrafią grac w 4 systemy RPG  jednocześnie. Każdy z nas miał swoje “ja“w tej samej czasoprzestzreni i poświęcał temu właśnie światu przyszłości maksimum inmwencji i angażu. Naszą drużynę łączyła ta sama pasja do  SF.
Ja sam nie chciałbym grac z tymi którzy traktuja System SF, jako chwilową odskocznię od np. Fantazy. Albo kochasz świat SF takjak i ja albo zabijasz nudę, a ja szukam traktujacych sf  tak samo jak ja. Szukam ludzi ze swojego gatunku.

ZGRANE GRUPY RPG
Los chyba każdej grupy ludzi spotykajacych się na seanse RPG, jest podobny.
Po jakims czasie pewne osoby deklaruja powolne odchozdzenie od „mafii”, czym podpisują na siebie wyrok, w oczach tych którzy Systemu potrzebuja, i dla których jest on narkotykiem dla podświadomości.

Dlaczego niegdys „fascynaci” odchodzą?;
Rzadko zdarza się by wszyscy gracze zaangażowali się w sytem jednocześnie, zaczynając np. 20 stycznia 1997r. Ten kto zaczyna 20 stycznia 1997 r i ekscytuje się Seansem nie wie, że jego Towarzysz siedzi w systemie od 1994roku więc ma 3 lata doświadzczeń z tą fikcyjna czasoprzestrzenią. Przyzwyczaił się do tego co oferował system -np.”łatwego zabijania”, „kariery” „swojej pozycji” - tamten świat stał się dla niego elementem codziennosci, podczas gdy nowicjusz chłonie wszystko z zapartym tchem.
Polak który jest w USA od tygodnia  podziwia Wieżowce NY, ekscytuje się jego architekturą. Polak który jest tam od 3 lat przywykł do tego co wydawało mu się piękne.  
Gracze doświadczeni zaczęli tak pefekcyjnie egzystowac w świecie gry, poznali każdy zakamarek systemu, tamtego świata, zrobili w np. Night City, wielkie kariery jako zabójcy, stali się milionerami, bussinesmenami, szanowanymi osobistościami, że nawet zdarzały się przypadki że zakochali się w fikcyjnych kobietch i pozakładali rodziny - ba porzucili mroczne N.C i wyjechali do słonecznej Australii bo zapragnęli Słonca i błękitu oceanu - nie chcieli już  mroków, wiezowców i przemocy - chcieli miłości akceptacji i kobiety - tak nie śmiejcie się.
ie lękajcie sie śmierci, to tylko przejście do piekła.

Offline Łowca w strugach deszczu

Nikt nie chce grać w rolplejki
« Odpowiedź #41 dnia: Październik 21, 2005, 04:28:32 pm »
2
HISTORIA MOJEJ DRUZYNY:
Nasza Grupa RPG to „segment starej gwardii”-bardzo doświadzceni gracze zaczynjacy pierwzse kroki w Cyberpunku 2020, już w koncu podstawówki, lub I L.O czyli ok. 1993r/92/91.-:
1."Fors" - Japonski Morderca kultywujący tradycje Samurajów
2."Mar" - izraelski "Snajper"
3."Paj" - chiński "Ochroniarz"
i Segment „ nowicjuszy” czyli:  
4."Serv" - latynoski boss kilku ulic.
5.i ja "Aleks" - aryjski zabójca "bliskiego zasięgu".
Zaczynający w koncu 1997r.
Ale w tej brygdzie należy wyłonic jeszcze inny podział na PANCERNYCH fascynatów SF, i ZDYSTANSOWNYCH, których dystans przejawiał się już od samego początku styczności z RPG.

PANCERNE OSBISTOSCI naszej ekipy - czyli ludzie dla których było warto robić Seanse to :
1."Fors"
Pozytywny pasjonat sf. Maniak kultury Japonii i historii sztuk walki(zielony pas w karate)
Kocha dobre ksiązki i filmy sf - jako mistrz prowadził rewelacyjnie, i tworzył "zagmatwane" scenariusze rozgrywane na najwyższym poziomie adrenaliny.- dawał z siebie 100%. Grał wcześniej w innej drużynie naszego miasta - zaczynał kiedy miał 15/14 lat. Wprowadzał kulture azjatycka do systemu - dzielnice, gangsterów, zwyczaje itd. Robił coś w stylu "Blade Runnera w Tokyo".

2."Aleks" - aryjski zabójca "bliskiego zasięgu".(z polskim pochodzeniem)-czyli Ja
 Właśnie zaczynałem w 97. Stawiałem pierwsze kroki jako Mistrz Gry po kliku sesjach, -robiłem "pracochłonne" scenariusze, wciagajacy klimat sf., - dawałem z siebie 100%. Kazałem graczom zawiazywać szalikami oczy. Sesje trwały od Piątku 20:00 do Niedzieli 9:00 rano. Załatwiałem chate i niezbedne rekwizyty - wieza muzyka, świeczki itd. Wszystko starałem się zapisywać, i wyrysowywać w Brulionie by na stałe weszło to w nasze wyobrazenie „USA 2020”.

3."Serv" - latynoski boss kilku ulic.
Zaczynał razem ze mną pod koniec 1997r. On dał mi cynk co to RPG, i o co w tym chodzi.
Pasjonat SF- tworzył dobre scenariusze, lecz wkładał w nie zbyt mało pracy(koperty zdjęcia, listy rekwizyty klimatyczne itd.)  - prowadził sesje dobrze, ale problematyka opowieści była małoadrenalinowa. Za mało impetu, emocji, i dobrej fantastyki było w jego projektach.  Jako gracz - świetny partner, - pochłaniał rzeczywistość gry, i kochał "czas przyszłości". Czesto załatwiał lokal- włąsną chatę, warsztat samochodowy - świetny organizator.
Trzon grupy stanowił 1 Starogwrdzista i  2 nowicjuszy.

ZDYSTANSOWANE OSOBISTOŚCI naszej ekipy:
4.."Mar" - izraelski "Snajper"
DEKADENT - w życiu prywatnym - "ZERO radości" i w zwiazku z tym Dekadent w RPG. Iść na Seans do niego jako MISTRZA to iść na pogrzeb siostry stryjecznej dziadka ciotki mej matki. Zaczynał ok. 1993r. Najstarszy w drużynie.
 - czyta książke za ksiązką z nudów. Seans RPG był dla niego ciekawym spędzaniem czasu. Zaangazowany jako bohater w cudzym scenariuszu, -Jako Mistrz: ? - "Cięzka jest praca górnika". Pomysły i entuzjazm na wprowadzanie własnych postaci, intryg spisków, gangów struktur pzrestepczych dawno sie w nim to wypaliło. Kiedy przychodzilismy do niego na seans chodził w gaciach i szukał spodni.
Udawał że ma scenariusz. W rzeczywistości zapisał kilka zdań-4 lub 3 na kartce papieru. Żadnego klimatu ,żadnej adrenaliny postacie i intrygi stworzone w ostatniej chwili na kolanie. Żadnych pasji, -jeszcze kiedys zarzucił mi że "za bardzo się wczuwam w gre". Dla mnie Sf to pasja dla niego to Zabicie wszechobecnej nudo-pustki życiowej.

5."Paj" - chiński "Ochroniarz"
Świetny jako gracz na początku - choc pasja SF zaczeła się w nim wypalać od czasu mojego przystąpienia do „syndykatu”. Świat przyszłosci przestał go pochłaniać. Nauka i Telewizor, nauka i telewizor - oto co go wciągnęło jak heroina. Zaczynał  współtworzyć Swiat Cyberpunka od 1993r.
Jego późniejsze niefunkcjonowanie w pzrestzreni gry, było do odczucia dla reszty graczy.
Jako mistrz?:  jak zobojętniał na świat przyszłosci to i zobojętniał na jakość scenariuszy.
Ja nie czułem przyszłości podczas jego "prowadzenia". Źle odgrywał posatcie. W scenariuszach było zbyt mało tajemniczości, zabyt mało rzeczy zakrytych. Dla niego RPG -to nie intrygujacy świat sf ale ciekawy sposób na nudny wieczór. Dobry partner w grze, zły Mistrz.
Szybko zobojetniał na swoją postać
ie lękajcie sie śmierci, to tylko przejście do piekła.

Offline Łowca w strugach deszczu

Nikt nie chce grać w rolplejki
« Odpowiedź #42 dnia: Październik 21, 2005, 04:35:55 pm »
3
GRUPA PRZED-ROZPADOWA:
 Jako Mistrz Gry prowadząc  Seans "Brygdzie Przedrozpadowej" obserwowałem działania 2 wspaniałych postaci których nigdy raczej juz nie zapomnę. Te postacie to "Fors" - Japonski Morderca kultywujący tradycje Samurajów, i "Serv" - latynoski boss kilku ulic. Stworzone z pasją, odgrywane z zaangażowaniem. Stanowiły naprawdę dobra zgraną ekipę przestępców - aż miło było popatrzeć na ich losy w gzre. Ci którzy je stworzyli pragnęli kimś takim być - i związali się z nimi psychicznie(całe sedno i piękno RPG).

Reszta obserwujac działania Forsa i Serva,(w tym ja) konkurowała z nimi w dziedzinie pomysłowości, sprytu, przechytrzania, przenikliwości, przewidywalności i bezwzględności. Każdy chciał zyskać uznanie w grupie. Każdy chciał zaskoczyć Mistzra Gry i wzbudzić jego respekt swoimi poczynaniami.
.."Mar" - izraelski "Snajper" oraz "Paj" - chiński "Ochroniarz" kiedy zobaczyli że "nie ma lekko" zaczęli się starać, pzrestarszyli się "gorszości", zaczęli się obawiać o swoje losy, o swoją pozycje w grupie i tamtym świecie. Udzielio im się branie na serio spraw z Cyberpunkowej czasoprzestrzeni. W pewnych momentach przekrzykiwali resztę by szybko pzredstawić swój plan.
Dla tak zaangażowanej grupy w grę, dla tak zaangażowanych w tamten mroczny świat ludzi warto było tworzyć dobre scenariusze, warto było siedzieć do 2:00 w nocy, i pracować nad "Fabułą fikcyjnej rzeczywistości". Ale siłą napędowa tamtej ekpiy było połączenie 3 ludzi : "Ja - mistrz" oraz "Serv I Fors" albo wymiennie "Fors -Mistrz oraz Ja i Serv ".

Kiedy Mistzrem Gry był: ."Fors" - Japonski Morderca kultywujący tradycje Samurajów, to nie dosyć że jego scenariusze i porwadzenie powodowało przyśpeiszenie akcji serca u nas graczy, to jeszcze z zaangażaowaniem i podejściem moim i Serva pociagalismy podswiadomie "Paja" - chińskiego "Ochroniarza", i "Mara" - izraelskiego "Snajpera". Pasja i Adrenalina wypływały i ze strony Mistzra Gry -Forsa, i ze strony mojej - ."Aleksa" oraz Serva.

Kiedy Mistrzami Gry byli: "Paj" albo "Mar" - zaczynały się kłopoty. Jako gracze patrzylismy po sobie na scenariusz pt :" Ciepłe kluchy sie powoli wylewają z garnka". Milczeliśmy i w ciszy czekaliśmy na dalszy bieg wypadków. Cały czas wiedzielismy że jestesmy w pokoju, w bloku ,a nie czuliśmy czasoprzestrzeni SF. Mistrz patrzył się w podłogę, w okno i na sufit - itd. Ale dało sie to znieśc bo ja obserwując zaangażaownie Forsa i Serva też się angazowałem i braliśmy swoje sparwy w nasze rece. My działalismy postaciami na najwyżssych obrotach a Mistrz ograniczył się do podawania nam kości.

Ja -"Aleks" i Fors - poza RPG zaoptrywalismy wszytkich w filmy, ksiązki komiksy o tematyce zbrodni sf i mafii. Fors dostarczył nam obszerny artykuł prasowy o japonskiej Yakuzie. Ja załatwiłem na wspólne ogladanie Casino, Johna Gottiego, Chłopców z Ferajny, Blade Runnera, Hardwara. Karmilismy naszą grupę prozą i filmami o tematce Kryminalnej i SF. I tak to trwało do czasu powolnego wychładzania się entuzjazmu do SF u Starogwardzistów.
ie lękajcie sie śmierci, to tylko przejście do piekła.

Offline Łowca w strugach deszczu

Nikt nie chce grać w rolplejki
« Odpowiedź #43 dnia: Październik 21, 2005, 04:44:58 pm »
4
ROZPAD EKIPY RPG?:
ODEJŚCIE FORSA
Najpierw odchodzi "Fors" - Japonski Morderca kultywujący tradycje Samurajów.
 .....a wraz z nim wspaniały Mistrz Gry, oraz "zywa"w naszej świadomości postać Japonskiego Sola -( odchodził 12 miesięcy - przygotowywał nas na swoja nieobecność).
- jako osoba która grała w CyebrPunka od 14 roku życia powiedział że topnieje w nim entuzjazm do systemu. Że za duzo w zyciu poswięcił wolnego czasu na RPG i innych ludzi. A szczerze mówiąc w moich scenariuszach pocił sie, bladł i trząsł ze strachu o zycie - wiedział ze RPG z dobrymi graczami wciąga jak narkotyk, i wyjście psychiczne z niego jest cięzkie. Chciał sie wycofać - bał sie o szkołę(miał problemy z ocenami) - więc musielismy patrzeć jak odchodzi jeden z lepszych MG, i wspaniała postać z "tametgo" świata sf.
 Od tamtej pory w naszej  "mrocznej przyszłosci" L.A., nie było juz Forsa. Stał się postacią niezalezną prowadzona pzrez Mistrza, którą wynajmowalismy do pomocy kiedy problemy się spietrzały.

Jako Mistrz Gry nie mam się przed kim popisać swoim scenariuszem, swoją wizja. Nie mam dla kogo pracować. Nie mam z kim konkurować o tytuł "najwspanialsza historia SF" roku. Nie ma dla kogo pracować nocami nad  opowiescią dla graczy.
Zabrakło mi Forsa jako oceniającego i chłoniacego moje scenariusza. Jak  stworzyłem cos dobergo to on musiał dostosowywać się do podwyższonej poprzeczki, i jeszcze bardziej ją zawyżał dla mnie „swoim prowadzeniem Seansu”- ta "pozytywna i kreatywna" konkurencja przestała istnieć.

JAKOŚĆ SESJI bez Forsa:
SESJA I
Jezeli mam byc Mistzrem Gry to kto ma uczestniczyć w seansie?:
1. Zaangazowany "Serv" - latynoski boss kilku ulic,  
2 Obojetny już  - Mar"Izraelski Snajper"
3. Lekki w podejściu do RPG "Paj" - chiński "Ochroniarz"?
Smutno mi się robiło kiedy patrzyłem na Serva, który nie miał z kim grac - nie miał na kim się opierac w razie załamań i problemów, oraz nie miał  dla kogo być podporą. Mar i Paj zaczynający od 1993r mieli już w 1997 podejście "To tylko gra" tym bardziej po odejściu Forsa, a skoro "to tylko gra", to o atmosferze nie ma mowy".
Patrząc na drużynę bez Forsa, na lekkość "Paja", dystans Mara, i smutek "Serva" nie miałem motywacji by załatwiać chatę na granie od 20:00 do 10: 00 nastepnego dnia.  Graliśmy w dzień, ale przy świetle słonecznym wyobraźnia tak nie funkcjonuje jak w nocy.

SESJA II
Mistrzem Gry: "Serv" - latynoski boss kilku ulic.
W seansie uczestnicza:  ."Aleks" - czyli "ja", ."Paj" - chiński "Ochroniarz".
Małointrygujący scenariusz. Widzę pierwsze oznaki braku dobrego pomysłu na opowieśc. Trochę na siłę Mistzr wciąga nasze postacie do biegu zdarzeń - trudno gramy dalej. Jest sobota 13:00. Świeci mocno, choć juz jesień. Brak klimatu nocy. Dobrze wspólpracuje mi się z Pajem - jest symaptycznie ale nie „mrocznie” -wychodzi komedia sytuacyjna. Pokonujemy pzreszkody - idzie o nasze życie i reputacje w "branzy". Ciekawa zabawa choc czegoś zabrakło - perspektyw na przyszłość naszej druzyny? -mam złe pzreczucia ze tego długo kontynuowac się nie da - brakuje "wysokiego poziomu". Drużyna jest ledwo trzymajaca się kupy. Paj gra z przyzwyczajenia. Brakuje solidengo partnera jakim był Fors. Przygoda Serva nie intryguje. Nie mam motywacji do tworzenia „żelaznych” scenariuszy - wiem że nikt takich samych nie stowrzy dla mnie.
Wim że żadnego z nich nie zaczaruję, i ze nie stworzą Oszałamiającej Fabuły. Ile razy mam ich uczyc że albo wkładasz w Opowieść i prowadzenie 100% zaangażowania, albo bedzie pzreciętnie i niesmacznie?. Serv czuje że pomysł na Fabułe się nie spodobał - nikt nie był zachwycony - robi się smutno.

ODEJSCIE „PAJA”
"Paj" - wie ze bez  ducha pasji RPG i tematyką SF w kilku graczach zaangażownaie w świat Cyberpunka nie jest mozliwe. Sam przyznał się że zawsze był słabym Mistrzem i że wszyscy z którymi miał styczność narzekali na jego prowazdenie i odgrywanie - o intrygach i psychologii, i budowaniu napięcia nie wspomnę. Z miejsca stwierdził : "Na moje scenariusze i moje prowadzenie nie liczcie - zrezygnowałem jako Mistrz, a teraz odchodzę od systemu jako gracz."  

Niby nic wielkiego się nie stało, mówił wczesniej o wycofaniu ale wiem że "Paja" w tym naszym futurystycznym L.A. nigdy już nie spotkam.
ie lękajcie sie śmierci, to tylko przejście do piekła.

Offline Łowca w strugach deszczu

Nikt nie chce grać w rolplejki
« Odpowiedź #44 dnia: Październik 21, 2005, 04:57:45 pm »
5
ZOSTAŁO NAS 3:
2."Serv" - latynoski boss kilku ulic.
3."Aleks" - aryjski zabójca "bliskiego zasięgu" czyli ja.
5."Mar" - izraelski "Snajper" jako starogwardzista jeszcze z dawniejszej drużyny.

SESJA III
Mistrzem Gry:"Mar" - izraelski "Snajper"
W seansie uczestniczą: ja -Aleks i Serv
Jest sobota - 12:00. Świeci słońce. Przychodzimy do domu Mistrza. Zapowiadanego scenariusza nie widzę na kartkach papieru. On Nie rozumie że jeżeli czegos nie zapiszesz to nie istnieje -nie wejdzie to na stałe w budowany przez nas świat. Powstałe postacie niezalezne wyparują z naszej wyobraxnie. Nie będzie pamiątki nie będzie do czego się odwoływać - nie bedzie dowodów. Mistrz tworzy postacie wydarzenia i ulice kiedy pytamy "co jest grane". Niczego nie pzrewidział - o niczym nie pomyślał, zadnej z postaci nie dał zycia. Odnosze wrażenie że jestem w pustym wielkim domu wymalowanym na biało w którym nie ma żadnych przedmiotów.
Nie jestesmy zaangażowani z Servem - gramy bo tak wypada, bo juz doszło do spotkania.
Wychodzimy rozczarowani - zawiedzeni -Scenariusz wręcz żenujący/idiotyczny zrobiony dla zabicia czasu. I o co tyle krzyku?spotkań i dyskusji kto poprowadzi?.

SESJA IV
Mistrzem Gry: "Serv" - latynoski boss.
W seansie uczestniczą: -ja Aleks i ."Mar" - izraelski "Snajper"
.Jest czerwiec sobota. Zaczynamy o 18:00 i gramy do której sobie chcemy. Serv wszystko zorganizował i przygotował scenariusz. Serv che coś zmienić, wziął na siebie Lokal i Mistrza Gry. Ide na to, sam chce zmian i tęsknię do swojej postaci. Jest noc- 01:00. Dobry klimat - siedzimy w pomieszceniu pełnym cięzkiego spzretu, pzry sztucznym świetle - pasuje to do klimatu "Cybera". Nasze zaangażowanie w sparwy tamtej zreczywistości sprawia że nie zauwazamy niedociągnięć Mistzra Gry w scenariuszu. Robimy swoje. Czekamy na bieg wypadków, na ruchy pzreciwników. Galopujemy z Marem, zaskakujemy Mistrza, traci kontrolę, inicjtywa po naszej stronie. Postacie Mistrza przy naszym działaniu siadają. Zlecenie wykonane -trupy gesto się pokładają. Podłogi czerwone od krwi tych którzy weszli nam w drogę. Konczymy o 8:00 rano. Wracamy do domów - było przyjmnie. Moje zaangażowanie jako gracza i zaangażowanie Serva jako Mistrza i Pisarza poskutkowały.  

REFLEKSJA
Lecz co z tego skoro w przyszłości na poziom scenariusza Mara nie mogę liczyc, a i problematyka tej fabuły którą pzrygotował Serv tez nie była „zaspecjalna”.
Mam robić im dobre Seanse i patrzeć jak Serv, cierpi na brak „Towarzysza Broni”?, jak  Mar zabija nude w życiu grając w RPG?
Jako gracz ciagne za soba innych graczy, ale jako Mistrz widzę co się dzieje. Serv nie jest tak dynamiczny jak ja. Mar swoja oscentacją hamuje jego zapedy. To nie jest brygada - nie mogę być wiecznym Mistrzem dla 2 ludzi: nowicjusza z podłamaną pasją i zlewajacego wszystko Starogwardzisty „Mara”.
ie lękajcie sie śmierci, to tylko przejście do piekła.