Rork. Roork. Roooooork...Wspomnienie tych momentów spędzonych nad Rorkiem, pochłanianiu go po raz n-ty. taaaaa.to byl jeden z pierwszych komiksów, który naprawdę mnie powalił. własnie zacząłem czytać obydwa pierwsze tomy po raz któryś-tam. trzeci tom- zaskoczył mnie, nie powiem. nie powiem równiez żeby zrobił to pozytywnie. nie dodam też że nie aż tak, żebym odradzał komus zakup. jak kto lubi Rorka, to niech kupi i sie napawa. czwartego natomiast nie widziałem i pewnie nie bede o to zabiegał.
pamietam jednak trzask spadającej mojej żuchwy, kiedy u kumpla w Niemczech wśród innych komiksów zobaczyłem Andreasa (niestety nie pamietam co to było). NO LUUUUDZIE! TAK NIE MOŻNA! to było nieludzko zajefajne. pamietam tylko, ze kilka rysunków było w Heavy Metalu i jakies inne jeszcze periodyki były, ale dreszcz emocji był, oj był! i to było to coś, co przebiło Rorka pod względem owej ( =)CUJO(= ) pracowitości kadrów. aaaaaaaargh!