Dla mnie to <Morfołaki> to Biblia, Pismo Święte innego świata.
Dla mnie raczej coś w rodzaju "Klechd Sezamowych" - owszem, zbiór przypowieści, ale tych... ludycznych, nie objawionych. Nie religijnych. No chyba, że o "pomniejszych bóstwach" mówimy. Może to przez te ciągłe leśmianowe reminiscencje?
A świat jest inny, ale z odniesieniami do naszego - weźmy choćby "Wilkodłak i Nietzsche'anizm".
I o poincie mowy być nie może, właśnie dlatego - jak pisał N.N. - że to zbiór opowieści, przypowieści, podań czy jak je nazwać - a nie zaplanowany od początku do końca cykl.
Takie "Przypowieści ze świata obok".
Taki przepływ myśli jest dla mnie bardzo cenny. Forum i inne pokrewne formy komunikacji internetowej pozwalają mi jakoś skonfronotować moje opinie i sądy o komiksie. Tylko one, bo raczej na zajęciach nie mam do tego okazji. Ale to, co piszę jest sprawą oczywistą, prawda?
Jasne, wszyscy po to piszemy na forum, żeby się odbić w tym lusterku "innych opinii"