PO kilkudziesieciu rozegranych bitwach armią DE stwierdzam iż najlepiej jest grać armia szybką - czyli dark reideres + wsparcie Rydwanów oraz posiadać jeden dobry oddział ciężkiej kawaleri która zadawałaby straty u przeciwnika. Do tego dorzucamy boltki któe głównie niszczą maszyny wroga oraz jego jednostki osłonowe by dopiero potem zając sie np. kawalerią - poza tym zależy to od przeciwnika oraz ustawienia.
Zastanawaim sie tylko nad magią... brać maga lorda i jeeszcze jedna dwójkę- by obronić sie w niej oraz wesprzeć swoja armię zakleciami takimi jak word of pain (na wroga - 1WS i BS) czy może wziąść dwie jedynki z dispelkami i modlić się by pzreciwnik nie był zbytni potęzny?
Natura;nie w armi byłyby napewno harpie - piękne figurki.
Co do wyżej wspomnianego kociołka słow kilka. według zaasad które on posiada jest maszyną bardzo dobrą, inna sprawa iż wykorzystanie go u marnej piechoty jest utrudnionym zadaniem. Poza tym to zależy wszytko od przeciwnika oraz jego podjeśica do gry. Jeżeli koleś (chyba w innym wątku) napisał iż ma 70 koszuników, 4 działa hellblaster i steam tanka oraz oddział kawaleri i do tego jakis magów - to jest to rzecz nie do pokonania (albo prawie) dla mroczniaków- oni po prostu do tego nie dojdą - wyjątek naturalny kiedy my zrobimy coś podobnego: czyli 4 bolki 4 magów, ileś tam oddziałów Dark reiders - poczym zaczynamy wszystkimi magami rzucać we wroga chill wind - i unieruchomiamy go, a boltkami rozbijamy jego maszyny. jednak bądź co bądź przeciwnik też jest silny i według mnie wszystko będzie zależało od tego kto pierwszy rozpocznie tą wspaniałą potyczkę po której jedynie co można powiedzieć to że sie dobrze rzucało kościami...
Współczuję wszystkim tego typu graczą że jedyne co potrafia robić do strzelać a właściwie to kulać kostkammi - tylko mi nie mówcie iz trzeba wiedzieć do czego strzelać - tego można sie nauczyć w godzinę, sam o tym często mówię.
takim ludziom brakuje zmysłu taktyki i strategi i idą na łątwiznę : po co sie meczyć w skomplikowane manewry, ciężkie starcia, gdy mozemy zrobić sobie armie "Nuln" i "walic" (dosłownie jak i w przenośni) wszystko i wszystkich.
Ciekawe że tak nie ma w Wielkiej Brytani... ciekawe gdzie popełniliśmy błąd.