Moja pierwsza czy druga sesja. Taka głupia sytuacja.
Gracz spotyka w domu rangera (w związku z "Weteraństwem" Rangersi "mieli na niego haka"), który mówi mu, że musi wykonać pewne zadanie, albo go wsypią. Niestety najpierw musi przeprawić się 200 mil do innej wioski (z Dodge City). No to gracz, po krótkim, pięciominutowym zwiedzaniu okolicy:
-wychodzę z miasta i udaję się do tej wioski
Wtedy ja (MG):
idziesz 100 jardów naprzód. Zrób test spostrzegawczości (rzadko kiedy podaję PT w tym wypadku było to 3).
Udało się.
Kontynuuję:
Nagle zauważyłeś, że nie masz przy sobie prowiantu więc nie dotrwasz do końca wyprawy w szczególności z tego powodu, że nie zabrałeś ze sobą konia, co znacznie spowolni podróż. Poza tym wtedy i tak nie zdąrzysz na czas.
Był taki artykuł w Portalu o błędach MG... To chyba był mój błąd. Poza tym te testy spostrzegawczości...
Później była nuda, bo kazałem mu odwiedzać sklepy, kupować prowiant i takie tam...
Później na sesji gracz w środku miasteczka, w którym przystanęliśmy po drodze dla wypoczynku.
- Zsiadam z konia i wchodzę do saloonu.
MG
- Zrób test spostrzegawczości (nie wiem czemu ustaliłem PT 5).
Dziwnym trafem nie wyszło.
MG
- nic nie widzisz.
Gdy wychodził z Saloonu konia już nie było. Postać gracza nie spostrzegła, że nie przywiązała do niczego konia, ani nie oddała go do stajni więc ktoś mógł go ukraść.
Później wszystko się tak rozkręciło, że gracz gonił sektę Mrocznych Koniokradów
. I była osobna przygoda.
Nie mógł sobie z nimi poradzić, a dokładniej z nimi nie dało się poradzić, poza tym nie było na to czasu (na to czyli na wątki poboczne) więc ukróciłem to mówiąc, że jeden z rangerów rozstrzelał wszystkich Mrocznych Koniokradów i kazał dalej kontynuować zadanie.
Później w nagrodę dostał ulgę u miejscowego właściciela stajni.
To wszystko to raczej błędy moje, ale to była pierwsza sesja więc proszę o trochę wyrozumiałości.
A na następnej sesji:
Źle obliczyłem drogę więc zacząłem improwizować. Miał być jeden niewinny, opuszczony dom, w którym gracz miał się przespać, ale mnie podkusiło i zrobiłem tak, że w tym domu mieszkał jakiś doppler. Gdy się zmieniał w coś innego to bohater wykonywał testy jaj i mu się nie dawało, więc przez cały czas się zataczał, rzygał itd. Wreszcie uciekł. Natrafił na bitwę, ktoś go uderzył i stracił przytomność. Obudził się u jakiegoś chłopa w jakiejś zasyfionej chacie - tak zasyfionej, że robiłem mu testy jaj, a on rzygał, i rzygał i rzygał... Wreszcie doszedłem do momentu bez improwizacji, w którym to gracz miał już rozpocząć właściwą przygodę. Ale wtedy gracz zaczął się tak śmiać, że zfrustrowany zamknąłem sesję.