Horror: „(…) cenię sobie dobrze przygotowany komiks historyczny w którym fakty i historia odgrywają główną rolę."
Co prawda to nie moja epoka, ale wygląda na to, że komiks przygotowano rzetelnie, a ponadto uzyskał wysoką ocenę ze strony osób, które pamiętają tamte wydarzenia (trochę ich jeszcze jest). Na pewno wydarzenia przedstawione w „Smert’ Lachom” w pełni korespondują z publikacjami tematycznymi z którymi wcześniej miałem okazje się zapoznać.
„Dla większości zwykłych ludzi niestety anty-neobanderowski znaczy dokładnie to samo co antyukraiński”
Mi się wydaje, że nie tyle dla większości ludzi co raczej ludzi niedoinformowanych. I to na własne życzenie (czyt. za sprawą intelektualnego lenistwa). Zwłaszcza przy współczesnej dostępności źródła informacji jakim jest internet. W imię domniemanych „dobrych relacji” (Ukraińcy i tak nas nie szanują) nie możemy udawać, że wszystko jest fajnie i teraz to już tylko będziemy się wspólnie radować i pić wódkę. Stąd twierdzenia o podsycaniu antagonizmów odbieram jako formułowane na wyrost. Wobec pewnych zaszłości nie da przejść się udając, że ich nie było, bo prędzej czy później one i tak eksplodują. Tak jak z narodowymi socjalistami w Niemczech, którzy uznali, że skoro świat zapomniał o ludobójstwie Ormian to nie będzie też pamiętał o pomordowanych Słowianach, Żydach i Cyganach.
„(…) nie wydaje mi się, że Polacy nie byliby zdolni do tego samego co Ukraińcy gdyby zaszły podobne okoliczności gdyż taka bywa ludzka natura.”
Z tego co mi wiadomo to jak do tej pory Polacy nie zafundowali żadnemu ze swych sąsiadów (a tym bardziej nacjom odleglejszym) czystki etnicznej. Tymczasem rzeź wołyńsko-galicyjska to nie pierwszy tego typu przypadek. Poprzedni (choć nie na aż taką skale jak w latach czterdziestych) opisała w swojej debiutanckiej powieści („Pożoga”) Zofia Kossak-Szczucka. Gdy sięgniemy jeszcze dalej w przeszłość okaże się, że pomysły na wyżynanie różnej etnicznie ludności przodkowie Ukraińców przejawiali już od schyłku XVI w. (tj. od tzw. powstania Kosińskiego). Niczego takiego nie odnajduje w historii Polski, bo okrucieństwa żołnierzy Czarnieckiego podczas pacyfikacji województwa kijowskiego po 1660 r. (ukraińscy historycy powołują się na te wydarzenia niemal na każdym kroku) miały charakter co najwyżej epizodyczny.
Misiokles: "Owszem, to naganne ale znaku równości między banderowcami z drugiej połowy XX wieku a dzisiejszymi bym nie postawił."
Mam wrażenie, że identyczną formułę chętnie zastosowaliby wobec siebie również współcześni niemieccy narodowi socjaliści. Bo przecież III Rzesza to nie tylko ludobójstwo prawie na taką skale jak w przypadku komunistów sowieckich czy chińskich, ale też likwidacja bezrobocia w przedwojennych Niemczech, skok technologiczny (volskvageny i odrzutowce) oraz przyłączenie do macierzy złaknionych zjednoczenia Niemców austriackich i sudeckich. W przypadkach gdy w grę wchodzi zaplanowany i skoordynowany mord tysięcy istnień ludzkich ze względu na ich przynależność etniczną nie może być mowy o wybiórczym traktowaniu historii. Bandera był zbrodniarzem i powinni to przyznać sami Ukraińcy. My z kolei nie powinniśmy im fundować taryfy ulgowej w tym zakresie, bo pewnego dnia oni z kolei zafundują nam powtórkę z rozrywki na Chełmszcyźnie czy Ziemi Przemyskiej. Wbrew różnym suto opłacanym mądralom historia jeszcze się nie skończyła.