Uważam, że rysowanie komiksów to w bardzo małym stopniu talent, około 95% to wieloletni trening.
a z tym rysowaniem komiksow to pozwole sie nie zgodzic, jest to raczej 99% pracy i 1% talentu
eee, a co ja napisałem?
jak to co?!, ze 95%
ja mam plansze, ktore rysuje po kilka lat, w trzeciej i czwartej czesci Fasta sa rzeczy, ktore rysowalem pierwszy raz w polowie lat 90tych a teraz powstaja po raz drugi, trzeci,
no właśnie uprzedziłeś pytanie. czyli przerysowujesz stare plansze na nowe, ładniejsze? nie wydaje ci się to stratą czasu? co było, to się nie odstanie, a nowe rzeczy czekają.
nie na nowe, ladniejsze, tylko na bardziej swiadome.
jesli mam "krociaka", ktory idealnie pasuje do opowiadanej historii to czemu go nie poprawic i nie powtorzyc? to nie jest strata czasu tylko kompilowanie rozsianych po roznych miejscach fragmentow w wieksza calosc.
nowe rzeczy powstaja, sa rysowane inaczej, dostosowane do opowiadanych fabul, spokojnie, zdaze przed smiercia (chyba
)
na dni, w ktorych rysowanie sprawia bol psychiczny i fizyczny zostawiam sobie rysowanie np. cegielek (powaznie)
sprytnie. nawet bardzo sprytnie. ale to sprawdza się tylko przy komiksie czarno białym, w którym masz do wrysowania coś mechanicznie, przysłowiowe cegiełki.
przy kolorowym tez sie sprawdza, Ty kladziesz kolor i czarny tusz rownoczesnie, ja robie najpierw czern, skanuje a potem maluje kolor, czern zachowuje na innej warstwie w kompie i zawsze moge pokombinowac z kolorem na rozne sposoby, tak sobie ulatwiam zycie a rownoczesnie rekompensuje braki warsztatowe :twisted:
a nie sądzisz, że ten stan poczucia nieosiągalności odpowiedniego poziomu rysowniczego jest najzdrowszym stymulatorem do tego, by być jeszcze lepszym i lepszym? jak to się mówi - nie chodzi o to, by złapać zająca, tylko żeby go gonić, poza tym po narysowaniu "idealnego" komiksu to już można sie spokojnie położyć i umrzeć. bo co zrobić po narysowaniu idealnego komiksu? dążysz do tego, by ten układ kresek w twoich komiksach był idealny? całkowicie podporządkowany temu, jak ty to widziałeś i chciałeś narysować? upraszczasz systematycznie kreskę, ona staje się coraz bardziej odczłowieczona (odrealniona), nie sądzisz, że to właśnie te momenty, gdzie rysownikowi ręka zadrżała, kreska wyszła trochę krzywo, kolor wyjechał za kontur sa najciekawsze z całej pracy? pokazują, że to tylko człowiek jest, ten kto to zrobił. twój komiks dąży do maksymalnego wyczyszczenia kreski. do tego dokładasz kolory komputerowe - patrz fuz. nie sądzisz, że pozbawiasz w ten sposób swoich komiksów elementu niedoskonałości ludzkiej ręki?
alez ja uwielbiam swobodna, szkicowa kreche, tylko, ze u innych a nie u siebie
, taki De Crecy np. stosuje rysunek "natychmiastowy" czy tez "bezszkicowy", ale potem skanuje to do kompa i koloruje to tabletem ("Prosopopus") i trzeba zdrowo sie wpatrywac, zeby zobaczyc, ze to komputer a nie pedzel.
praca na kompie pozwala na przyspieszenie wielu rzeczy, ktore wczesniej wymagaly mozolnego dlubania, wycinania, sklejania itp., urok "niedoskonalosci ludzkiej reki" pozostaje, zmienia sie tylko narzedzie, ktorym sie ta reka posluguje,
teraz mozna caly material przygotowc w domu, zachowac pelna kontrole nad materia komiksu i taki uklad mi odpowiada.
a jesli chodzi o "komputerowe kolory" to mozliwosci sa nawet wieksze niz klasyczne malowanie, ograniczeniem jest tylko pomyslowoc autora.
Marku, jesteś mniej więcej w wieku takich panów jak Truściński, Gawronkiewicz... kiedy zaczynałeś publikować swoje pierwsze komiksy, tamci rysownicy właściwie już ukształtowali swoją kreskę, mieli już jakieś sukcesy,fanów, uznanie (w światku, pamiętacie „swojskie klimaty”?).
Ty poszedłeś w trochę innym kierunku- bardziej „podziemnym”, niekomercyjnym. Na pewno wpływ na to miały Twoje możliwości techniczne. Mam pytanko: czy miałeś jakieś chwile zwątpienia w to co robisz? Czy czułeś się jakbyś był kilka lat do tyłu i wszyscy Cię wyprzedzają? Jako króla plotki interesują mnie takie „wewnętrzne rozterki twórców”. Jeśli nie chcesz to nie odpowiadaj.
oczywiscie, ze odpowiem :twisted:
zgadza sie, jestem z tego samego pokolenia co Trusciol, Gawron, Ozga i wielu innych, zaczalem rysowac znacznie pozniej niz oni (wczesniej robilem inne rzeczy, ktorych oni musieliby sie teraz zaczac uczyc :twisted: ), ale pozwole sobie na drobna korekte;
nie jestem grafikiem, nie jestem nawet rysownikiem komiksow, ja tylko opowiadam pewne historie w odpowiedni dla nich sposob.
jesli mam do opowiedzenia historie, ktora idealnie nadaje sie na komiks to robie komiks, jesli bede chcial opowiedziec cos za pomoca muzyki to zagram (chociaz mimo usilnych staran nie jestem muzykiem
),
albo zrobie film (animowany albo aktorski), albo napisze ksiazke (e...nie, to za trudne),
oczywiscie, ze wkurzam sie na moje (olbrzymie) braki warsztatowe, ale robiac samemu scenariusz i rysunek zachowuje upragniona "autonomie autorska", moge opowiadac dokladnie to co chce, bez przepuszczania przez filtr wspolautora, jakos, w moim przypadku oczywiscie, wydaje mi sie to uzasadnione.
a nawiazujac do roznic miedzy "niedoskonaloscia" i "slaboscia", ludzie, ktorzy postrzegaja to co robie jako rzeczy slabe moga miec oczywiscie racje, tylko niech lepiej obchodza mnie dalekim lukiem (tak na forum jak i w rzeczywistosci), bo chociaz szkoda mi na nich czasu, to jak zaczna wchodzic do "mojego ogrodka", to jako ten "slaby" moge im dowalic psychicznie albo fizycznie, w mysl starej zasady "zyj i daj zyc innym" :twisted:
niedoskonaly? - oczywiscie, zawsze i wszedzie, do konca moich dni