To była ciekawa lektura, kilka ostatnich stron tego tematu.
Jeden z wniosków dla mnie jest taki, że jeśli tylu jest współczesnych polskich twórców, mających dokonania w komiksie mainstreamowym, to problem nie jest w takim razie z polskim komiksem, ale ze mną. I to piszę bez cienia ironii, sarkazmu, czy czegokolwiek. Postaram się zanalizować to coś, co nie przekonuje mnie do współczesnych polskich publikacji.
Jedna uwaga: z tego, co można wyczytać - a naprawdę nie zgłębiam tożsamości stojących za publikującymi tu użytkownikami - część z Was jest aktywnie działającymi wydawcami lub twórcami. To zmienia perspektywę i tak samo jest w każdej innej branży, jaką wzięlibyśmy pod lupę. Nigdy nie będziemy mieli takiego samego spojrzenia na rynek. Wy działacie w branży, ja czytam 10 komiksów miesięcznie (+ archiwalia).
I jeszcze tylko do KukiOctopus: Słowa na przestrzeni lat zmieniają znaczenie. Każdy, kto ma parę lat to pewnie zauważa. Potoczne słowo "napinka" od dziś dołącza do takich w moim słowniku, bo zawsze znaczyło co innego, niż to, jak Ty go użyłeś. Moja wypowiedź kilka stron temu to nie była napinka, a wręcz przeciwnie. Słowa, pod którymi to napisałem mocno mnie rozluźniły.
Ogólnie dobrze było zapoznać się z tak żywą dyskusją na ten temat. Oczywiście nie kończcie.