W piątek trzynastego o godzinie 15 z drobnym spóźnieniem rozpoczęła się promocja w Komikslandii najnowszej pozycji wydawnictwa Waneko – Hiroshima 1945 Bosonogi Gen. Na promocję komiksu z wydawnictwa przybyły trzy osoby, na stołach rozstawiono jakieś czipsy czy coś (miało być coś z japońszczyzny, więc to pewnie ichnie specyjały były
nie wiem, nie zakosztowałem) i Szefowa promocji opowiedziała pokrótce o komiksie. Tu muszę zaznaczyć, że przybyło sporo osób (nie liczyłem, ale około 20), a jeszcze kręciło się sporo osób ze sklepu (na ochroniarzy nie wyglądali, zatem subiekci) i przez to, w nieklimatyzowanym, malutkim pomieszczeniu zrobiło się potwornie duszno i gorąco. Pot ze mnie spływał, straciłem z 3 funty żywca najmniej :wall: . A to wyjaśnia, dlaczego nie słuchałem uważnie – zająłem miejscówkę przy drzwiach i często wychodziłem, żeby metro mnie pochłodziło. Ale zdołałem usłyszeć parę ciekawostek – że okładka komiksu, a właściwie obwoluta, nie jest oryginalna. Wydawnictwo zdecydowało się na umieszczenie na okładce zdjęcia z wybuchu bomby atomowej, natomiast okładki oryginalne, jak wyjaśniła szefowa promocji (tytułuję tę panią w ten sposób, gdyż akurat nie było mnie, gdy się przedstawiała) jako bardzo „socrealistyczne”, nie zostały nawet zamieszczone wewnątrz komiksu. Szefowa promocji (być może była to sama Szefowa wydawnictwa) ponadto zaznaczyła, że posłowie do Bosonogiego Gena zgodził się napisać wybitny znawca komiksów, sam doktor Jerzy Szyłak. W komiksie zamieszczono również wywiad tłumacza Bosonogiego z autorem o dość pacyfistycznych poglądach. Szefowa poprosiła również, aby czytelnicy komiksu nie wahali się słać swoich opinii i spostrzeżeń dotyczących swej lektury, natomiast by wstrzymali się od krytyki jakości wydania, czyli skupili się tylko na treści. Potem Szefowa odebrała telefon komórkowy i po krótkiej rozmowie oznajmiła, że niedługo przyjedzie jej mąż, autentyczny Japończyk z Japonii, i każdemu, kto zechce, narysuje japoński krzaczek oznaczający dowolnie wybrane słowo. Cóż, nie poczekałem na wypisanie „DRETWIAK” po japońsku, jeno zakupiwszy w promocyjnej cenie 23 zł komiks, wymknąłem się z tego parnego i dusznego miejsca i pospiesznie udałem się na piwo
. Końca promocji zatem nie znam.
Przy piwie sobie obejrzałem zakup. Ładnie wydany, na papierze offsetowym, oczywiście czerń i biel, tylko pierwsze 2 kartki w kolorze, no i obwoluta również kolor. Komiks jest grubaśny, czytałem go i czytałem. Treść nie jest najłatwiejsza – tytułowego bohatera, Gena wraz z rodziną poznajemy na kilka miesięcy przed sierpniem 1945 r. Mieszkają sobie w Hiroshimie – Gen, jego trójka braci, siostra, ojciec i ciężarna matka. Nie powodzi im się najlepiej (jak zresztą niemal wszystkim), często nie ma co do garnka włożyć. Życia nie ułatwia fakt, że ojciec Gena ma wybitnie pacyfistyczne poglądy, przez co ładuje się w kłopoty i jeszcze wciąga w nie swoją rodzinę. Nie będę spoilerował, zaznaczę jedynie, że naprawdę dużo się dzieje zwykłych i niezwykłych (wojna!) rzeczy. Dla mnie rewelacyjną sprawą są właśnie różnego rodzaju obyczajowe scenki, pokazujące zwyczaje Japończyków i ich mentalność. Rysunki są chyba typowe, nie wiem, gdyż dotychczas z komiksów japońskich przeczytałem tylko Michaela i Jeża. W każdym razie standardem są dopracowane, szczegółowe tła, przedmioty, budynki, natomiast postacie, zwłaszcza twarze są kreskówkowe, co niekiedy, zwłaszcza przy scenach drastycznych (a są takie) powodują cokolwiek groteskowe wrażenie. Mnie osobiście przypomniało to te wesołe Action Boye z Fallouta, gdy stoi z urwanymi rękami czy wypalonymi oczyma i tą swoją niewinną facjatką. Zresztą w Hiroshimie jest zbliżona scena z obandażowanym żołnierzem, tyle, że wstrząsająca (mówi cichym, łamiącym się głosem do rodziców „...zabijcie mnie...”. Uch. Komiks zdecydowanie nie dla najmłodszych czytelników, jak zresztą cała wojna. Ale słabsze od „hitów” tivi, zwłaszcza Polshitu
. No i uwaga techniczna – komiks czyta się odwrotnie niż u nas to przyjęte, czyli od prawej do lewej. Można się przyzwyczaić. Ja tak się w tym zapomniałem, że po przeczytaniu tych 250 stron Bosonogiego odruchowo zacząłem czytać umieszczoną na końcu w formie komiksu reklamę odwrotnie i nie mogłem pokapować, o co chodzi
. Powinni w mangach reklamy dawać od prawej do lewej. Posłowie i wywiad są też umieszczone normalnie.
Podsumowując – jestem bardzo zadowolony z zakupu, komiks jest świetny, czyta się dobrze i nie zapomina się go po przeczytaniu (zresztą powyższe pisałem z głowy). Zdecydowanie polecam zainteresowanym, warto!