Odnośnie naukowego udowadniania istnienia Boga to jestem skłonny zaryzykować twierdzenie, że choć współczesna nauka NIE jest w stanie udowodnić NIEISTNIENIA Boga - to także jest chyba zbyt ułomna (ukierunkowana zbyt jednokierunkowo) by je odowodnić.
Szukając, dotarłem do książki "Wszechwiedza" prof. Jacyny-Onyszkiewicza , który słusznie stwierdza:
"Z punktu widzenia nauk przyrodniczych (...) podstawowym założeniem metody badawczej w naukach przyrodniczych jest przyjęcie, że wszystko można wyjaśnić w sposób naturalistyczny, bez odwoływania się do czynników pozanaturalnych. Ponadto, nauki przyrodnicze uznają za naukowe tylko te hipotezy, które są weryfikowalne eksperymentalnie. Co więcej, metodologia nauk przyrodniczych wyklucza rozpatrywanie kwestii aksjologicznych. Inaczej mówiąc, nauki przyrodnicze są "nieczułe" na sens czy bezsens istnienia wszechświata i ludzkości. U podstaw sukcesów nauk przyrodniczych leży bowiem idea samoograniczenia.
Nauki przyrodnicze odnalazły swoją tożsamość, gdy zrezygnowały ze stawiania pytań, na które nie są w stanie udzielić odpowiedzi. To właśnie granica pytań, jakich nie należy stawiać, określa tożsamość nauk przyrodniczych. Do takich pytań należy właśnie pytanie o sens naszego istnienia. (...)
Wiele środowisk intelektualnych, które zachłysnęły się osiągnięciami nauk przyrodniczych, głosi, że nie należy w ogóle stawiać pytań "nienaukowych". Jednak pytania o sens czy bezsens naszego istnienia nie sposób ignorować, ponieważ kwestia ta w decydujący sposób wpływa na postawę życiową ludzi, społeczeństw i narodów. Jeżeli istnienie ludzkości jest bezsensowne, to narzucająca się postawa życiowa streszcza się w powiedzeniu: "Używaj świata, póki służą lata". W przeciwnym przypadku nasze działania, nasza praca czy twórczość artystyczna ma nieulotną wartość, dla której warto się poświęcać.
W bezsensownym świecie niemal nieuchronnie pojawia się relatywizm etyczny, który, jak pokazuje historia, jest czynnikiem destrukcyjnym dla życia społeczeństw ludzkich.
[Współczesna kosmologia fizyczna uczy, że ludzkość we wszechświecie nie może trwać wiecznie i że wszystkie dzieła ludzkie - nawet te najwspanialsze - ulegną unicestwieniu. Unicestwienie to może nastąpić nie tylko na skutek zdarzeń lokalnych w skali wszechświata,
takich jak na przykład zderzenie Ziemi z planetoidą czy wyczerpanie się energii pochodzących z reakcji termojądrowych na Słońcu lub zderzenia naszej Galaktyki z galaktyką sąsiednią, lecz także z tego powodu, że cały wszechświat przestanie się nadawać na mieszkanie dla ludzkości. Dlatego ewentualny postęp naukowotechniczny umożliwiający w przyszłości kolonizację wszechświata przez człowieka nie uchroni ludzkości przed jej unicestwieniem. Kolonizacja kosmosu może tylko przedłużyć istnienie ludzkości, lecz nie uchroni jej przed zagładą.]
Stajemy więc przed trudnym wyborem. Albo godzimy się z bezsensownością naszego, ludzkiego istnienia, tolerując wszystkie negatywne konsekwencje dla naszych postaw życłowych z tego wynikające, albo przyjmujemy ryzykowną z punktu widzenia nauki hipotezę o istnieniu bytu rozumnego, który zaplanował i zrealizował nasze celowe istnienie."